FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna
->
Offtopy
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Forum o Forum
----------------
Witajcie Użyszkodnicy
Autorzy
Serie
"Wiedźma"
Inne
Filmy
Seriale
Muzyka
Zjazdy, zloty, spotkania
Tematycznie
Loża Żurorów
Ogłoszenia parafialne
"Wielka miłość zawsze kończy się tragicznie"
UWAGA!
Tudor Wybawiciel "Krwiopijcy"
Fanfiki
"Gdzie mag nie może, tam magiczkę pośle!"
----------------
"Uważajcie, obywatele, oni są wśród nas..."
Co w paprociach piszczy
W.Redna
Białowłosa strzyga
"Ma kły długie i krwi łaknie."
"I na stos paskudnika"
Rasy rozumne i inne stwory
Inna tfu!rczość Olgi Gromyko
----------------
O pomroce i jak ją zwalczać...
Ryska i jej kompania
Inne inności
----------------
Pogadanki i pogawędki
Biblioteka
Multimedia
O sobie samym
Offtopy
"Trzy linijki z zakrętasem" - Radosna twórczość
----------------
Obrazki
Analizatornia
Tfu!rczość niezależna
Tłumaczenia
Sadzawka
----------------
Mwahahaha :D
Archiwum
Przemyślenia i rozważania
Shoutbox
----------------
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Katarzyna
Wysłany: Śro 18:07, 10 Lis 2010
Temat postu:
dobre podejście; popieram wawiura
Aduu
Wysłany: Śro 18:06, 10 Lis 2010
Temat postu:
Bo ty zła kobieta jesteś !
Musiałaś chłopaka nieźle zdołować. Dobrze, że chociaż zauważyłaś, że jednak sobie jaj nie robił ^^
wawiura
Wysłany: Śro 18:05, 10 Lis 2010
Temat postu:
mój miał spodnie, ale wybrał taki moment że zamiast usłyszeć: "ależ oczywiście" , to ja najspokojniej w świecie spojrzałam się i powiedziałam: "hahaha niepierdz.... dobry dowcip" i poszłam dalej. Dopiero jak się odwróciłam i zobaczyłam że stoi trochę zszokowany to się zorientowałam że nie żartuje
Aduu
Wysłany: Śro 18:05, 10 Lis 2010
Temat postu:
Oświadczyny na kolanach? Bez spodni ? 0.o Musiało to ciekawie wyglądać
Neit
Wysłany: Śro 18:04, 10 Lis 2010
Temat postu:
A mój mąż to mi się oświadczał na kolanach... bez spodni
Neit
Wysłany: Pią 23:13, 09 Lip 2010
Temat postu:
Villka jak byś nie wiedziała to ja mam 32 lata i coraz większą niechęć do dzieci
Mój "zegar biologiczny" w kwestii macierzyństwa nie tylko się spóźnia ale chyba i cofa wręcz
Pewnie nawet jak mi się "zachce" to będę za stara na rozmnażanie
I dobrze
Co do otoczenia to prawie wszystkie małżeństwa jakie znam są szczęśliwe (dziwne nie?) i to z pewnością ma wpływ na moje poglądy. A jeśli chodzi o patrzenia z góry na "nieżony" to też myślę, że to głupie, ale na ludzką psychikę to ja już nic nie poradzę. A powiem szczerze że coś takiego (czyli ten lepszy status kobiety jako żony) najczęściej widzę w traktowaniu przez mężczyzn. Nawet koledzy męża mnie jako żonę bardziej poważają niż dziewczyny innych (chciałam napisać konkubiny, ale to już całkiem fatalnie brzmi).
Nie twierdzę, że niechęć do małżeństwa musi z czasem minąć, ale z moich obserwacji wynika że najczęściej jednak mija. Tak czy inaczej jedno mogę powiedzieć. Nie śpieszcie się
Macie mnóstwo czasu
PS. Byłam koszmarnym dzieckiem i sama siebie nie cierpiałam
Dopiero po 25 roku życia jako tako siebie polubiłam
No i jak by nie patrzeć na swoje narodziny wpływu nie miałam
Villka
Wysłany: Pią 22:02, 09 Lip 2010
Temat postu:
Z "konkubinatem" to się zgadzam, że brzmi jak przekleństwo, albo nazwa jakiegoś obrzydliwej potrawy z kuchni Włoskiej.
Nie mogli wymyślić czegoś bardziej... a właściwie
mniej
skomplikowanego i gładziej brzmiącego? Albo zastosować jakieś zapożyczenie z języka hiszpańskiego lub francuskiego (zapewne brzmiałoby bardziej melodyjnie)?
Cóż... życie...
dorka napisał:
Najczęściej jest tak, że zagorzałe przeciwniczki typowej rodziny odnajdują się w niej najlepiej.
A to dlatego, że najczęściej owe zagorzałe przeciwniczki typowej rodziny zdają sobie sprawę z czym takie przedsięwzięcie się wiąże i jak wielu rzeczą będą musiały powiedzieć raz na zawsze "pa-pa". Co innego jak świadomie się dorasta do tego nowego etapu życia, a co innego jak się w niego wpada z II prędkością kosmiczną (i to na pysk!).
Jak jest się odpowiedzialnym, to się wie, że będąc żoną i matką zacznie człowiekowi zależeć również na dobru bliskich np: znajoma cierpiała na otyłość, ale była szczęśliwa, mąż ją kochał taką jaką była i nie chciał by się zmieniała. Kobiecina jest bardzo przebojowa i taka "nowoczesna" z jej mamuśka
. Generalnie z jej punktu widzenia było super: ona, mąż, dwoje zdrowych, mądrych dzieci. D czasu: któregoś dnia syn (lat 12) poprosił, żeby tata tym razem poszedł na wywiadówkę. Oczywiście zaczęła dociekać, co takiego się jej dziecku dzieje, że woli by pozostało to w "męskim gronie" - wyszło na to, że z chłopca w szkole szydzą, że ma matkę "grubaskę", "orkę" i "baryłę". Było jej przykro.
Tłumaczyła dziecku, że wygląd nie jest ważny, ale nawet jeżeli on zrozumiał, to jak przemówić do wszystkich dzieci w klasie? Co zrobić by go nie wyśmiewano?
Poddała się kuracji odchudzającej i operacji pomniejszania żołądka - po to, by własne dziecko jej nie znienawidziło. I by miało łatwiejsze życie...
To taka historyjka o poświęceniu matki dla dzieci...
dorko napisał:
Przekonania zmieniają się z wiekiem, więc wszystko przed wami.
Wszystko się zmienia. Ale ja nie chcę się dopasowywać do "reszty". Chcę być sobą - jeżeli kiedyś dojdę do wniosku, że to się wiąże z obrączką takowa będzie zrobiona ze strun gitary. Albo fortepianu. Albo jakiegoś kawałka blachy.
Nie lubię się dopasowywać do wymagań innych.
I przyrzekam sobie, że nie będę jak te babcie z tramwajów. Ani jak moja babcia.
Ja będę równa babcia - jak ta z "Odlotu / Up"
Poza tym o czym ja mówię - ja wiedźmą będę.
dorko -> tak swoją drogą, czy ja przypadkiem nie jestem od Ciebie starsza? ^^' Mówisz tak, jakbyś przerastała nas wiekiem i doświadczeniem...
Neit -> Przytaczasz argument dość istotny w naszym, polskim społeczeństwie: bycie traktowaną poważnie, bo jesteś
oficjalną
partnerką swojego męża.
Well... Z jednej strony to głupota się od opinii ludzi uzależniać, a z drugiej strony nie mądrze byłoby ich opinię ignorować.
Trudny orzech do zgryzienia. Na pewno liczy się to, co myślą Twoi najbliżsi. Moja mama cały czas powtarza, że żałuje, że wzięła ślub. Patrząc na małżeństwa innych krewnych: też nie jest uroczo... Ale w końcu miało być "na dobre i na złe", więc są razem...
W moim środowisku nie spotkałabym się z krytyką. Tyle wiem. Owszem - trafiłyby się wyjątki, dodatkowo ludzie spoza mojego środowiska mogliby jakoś "krzywo spojrzeć", ale co tam.
Ja nawet nie wiem, czy po studiach chcę w Polsce zostać. Ba! Ja chce na studiach uczyć się w innych krajach, więc się zobaczy
Ja nie mówię (i od początku tego tematu to podkreślam) "Małżeństwo? Nigdy w życiu!" - bo kto wie? Może kiedyś poznam kogoś, dla kogo papierek będzie ważny?
A co do rozmnażania... well, jestem niedoszłym biologiem-hipotetykiem stad moje może z lekka suche opinie o przekazywaniu genów. I tak dla Twojej wiadomości Neit - kiedyś poczujesz, że chcesz być matką
, nawet matką-egoistką przyszłego terrorysty
(kurcze, już sobie wyobrażam jego pierwszy prezent: pistolet na kulki z tłumikiem
)
Nie mów tak źle o dzieciach - kiedyś sama nim byłaś hie hie hie
Neit napisał:
Dla mnie wersja "żyli długo i szczęśliwie" jak najbardziej obejmuje małżeństwo, ale absolutnie żarnych dzieci
hehehe
Sprytnie
Ważne że mężowi też pasuje
Neit
Wysłany: Pią 0:09, 09 Lip 2010
Temat postu:
No cóż, jako mężatka z pewnym stażem pewnie mam nieco inny punkt widzenia.
Ślub brałam z własnej nieprzymuszonej woli, żadna ciąża czy jakieś prawne dziwolągi nie wchodziły w grę. Powiem wam, że znam na prawdę wiele par żyjących na tzw "kocią łapę" (nawet bym powiedziała, że większość moich znajomych jest w takich związkach) i może to dziwne ale jako żona jestem bardziej poważnie traktowana. Bardzo wiele osób ma jednak podejście że "dziewczynę" to można wymienić. Z wymianą żony jak wiadomo więcej zachodu jest. Moją własną szwagierkę facet zostawiła jak rodziła dziecko (dosłownie w dzień porodu) stwierdzając, że nic jej nie przysięgał. Ale kiedy wcześniej była mowa o ślubie to twierdził, że "papier nie ma znaczenia". Nawet przez moich teściów czy rodzinę męża jestem lepiej traktowana jako żona, mimo że inne ich dzieci też mają partnerów. No ale tamci nie są po ślubie. Niby banał, ale jedna przyjemniej wiedzieć że należy się do rodziny.
Ja sama chciałam ślubu żeby czuć jeszcze większą przynależność. Obrączka na palcu ma dla mnie znaczenie. Przyjemnie mi mówić "mój mąż" i lubię bardzo jak mąż mówi o mnie "moja żona". Widocznie niektórzy potrzebują swojego miejsca w życiu i moje jest w małżeństwie. Ale nie ukrywam że w wieku nastu lat też mówiłam: "małżeństwo? Nigdy w życiu!"
Co do przedłużania gatunku... Nie chcę nikogo urażać, ale mam ciekawsze rzeczy do robienia niż służenie za inkubator a potem za niańkę. Świat na moje geny (przekazane w postaci dziecka) na pewno nie zasłużył. I przedłużanie gatunku mam głęboko w dupie. Nie będę ukrywać nie znoszę dzieci, niemowlaki brzydzą mnie straszliwie, nie widzę w nich nic słodkiego. Zdaję też sobie doskonale sprawę z tego że nigdy nie byłabym dobrą matką chociażby dlatego że jestem zbyt wielką egoistką. Po za tym biorąc pod uwagę moje skłonności i zachowanie to pewnie moje dziecko wyrosłoby na psychopatycznego mordercę
Jak tak patrzę na ludzi, to są osoby wprost stworzone na rodziców, ale pełno takich którym powinno się tego prawnie zabronić (np mi
). Niech każdy robi co mu pasuje. Dla mnie wersja "żyli długo i szczęśliwie" jak najbardziej obejmuje małżeństwo, ale absolutnie żarnych dzieci
dorka
Wysłany: Czw 23:08, 08 Lip 2010
Temat postu:
Dziewczyny, jeśli zbyt bezpośrednie wypowiadanie się na temat rodziny nie obraża uczuć innych ludzi, każdy ma prawo do mylnych, młodocianych myśli, wypowiedzi i przekonań. Najczęściej jest tak
,
że zagorzałe przeciwniczki typowej rodziny odnajdują się w niej najlepiej. Kiedyś same się o tym przekonacie. Na każdą bowiem przychodzi czas. Nie wcześniej to później.
Ja na przykład w podstawówce myślałam, iż w wieku 30 lat należy odejść z tego świata, bo człowiek jest strasznie stary. Przekonania zmieniają się z wiekiem, więc wszystko przed wami.
kuszumai
Wysłany: Czw 23:07, 08 Lip 2010
Temat postu:
Mi się konkubina zawsze kojarzy z pijaczką - nożownikiem. Za dużo Faktu czytam...
Melody
Wysłany: Czw 23:06, 08 Lip 2010
Temat postu:
Mnie akurat małe dzieci nie przerażają, chociaż czasami mam już dość.
Będąc w posiadaniu małego rodzeństwa, muszę być przygotowana na wszystko.
Dzisiaj przeżyłam szok, bo dowiedziałam się, że moja koleżanka ma adoptowanego brata. Nie to, że to cokolwiek zmienia, raczej chodzi o to, że ona nie daje nic po sobie poznać. Podziwiam jej rodziców za to, że podjęli się tego, niełatwego zresztą, zadania.
Ressa
Wysłany: Czw 23:06, 08 Lip 2010
Temat postu:
Mało, ale nadal są.
alicee
Wysłany: Czw 23:05, 08 Lip 2010
Temat postu:
Ressa napisał:
Wybacz Alicee, nie chciałam urazić twojej mamy.
Resso, ale ja cię błagam, czytajżeż ze zrozumieniem...
alicee napisał:
Nie wiem, czy obraziłaś Resso jakieś wytrawne mężatki, bo minie zapewne sporo czasu, zanim się takową stanę (...), ale przede wszystkim mi się przykro zrobiło - bo czarną
nam
rysujesz przyszłość
Nam, Resso, NAM! Tobie i mnie, które prędzej czy później spotkamy jakiegoś faceta, założymy rodzinę i zaczniemy się namnażać. Albo i nie. Ale prawda jest taka, że człowiek starzeje się tak samo będąc w związku małżeńskim czy "na kocia łapę", wszystko z czasem powszednieje i to od tego, jakimi jesteśmy ludźmi, zależy, jak się potoczy nasze życie. Nie od statusu związku. A ślub może być takim romantycznym przeżyciem...
Cytat:
Bynajmniej nadal obstaje przy swoim. Żyć szczęśliwie można bez ślubu, wydaje mi się że nawet jest lepiej, ludzie wiedząc że rozstanie w takim momencie jest tak łatwe bardziej się starają a ci którzy jednak nie są pewni co do swojego związku nie są przytrzymywani przez przysięgę małżeńską.
Wiesz ile to stwarza cholernych problemów? Wybranek umiera - mamusia i rodzeństwo zabierają wasze mieszkanie, jeśli nie daj Boże było na niego. Wybranek trafia do szpitala - ty nikim dla niego nie jesteś i jak lekarz jest złośliwy, to wcale nie musi cię informować o stanie zdrowia pacjenta. Pojawia się dziecko - wybranek znika, bo na kiego czorta mu potomstwo, jakby chciał, to by sobie żonę znalazła, a nie tak o... A wiesz jak to się paskudnie nazywa? Konkubinat. Mnie to przypomina przekleństwo. Nie żebym tutaj miała coś do ludzi w owym konkubinacie żyjących, ich wybór i tak dalej, ale jak słyszę gdzieś w telewizji "XXX i jego konkubina, ZZZ", to dla mnie to brzmi jak "kurwa". I kojarzy mi się wybitnie nie pozytywnie.
Pewnie, że
można
żyć szczęśliwie bez ślubu, ale to jednak naiwne twierdzić, że tak jest lepiej. Jeszcze raz - to od człowieka zależy, czy będzie dbał o związek. Równie dobrze można się bardzo starać o małżeństwo, bo jednak przysięga zobowiązuje. I trochę szkoda tej kasy na rozwód...
Cytat:
Co do dzieci mam sprzeczne uczucia, z jednej story miło byłoby dopatrywać się w swoim potomku własnych cech ale gdy pomyśle o wszystkich dzieciach w domu dziecka, czy nie lepiej zająć się tymi dla których los nie był tak łaskawy niż, za przeproszeniem, namnażać?
Nie lepiej, bo się społeczeństwo starzeje. Dzieci
jest
za mało. Pewnie, że żal tych, które mają pecha i dorastają w sierocińcach - ale od tego są bezpłodni, żeby sobie adoptować. Płodni są właśnie od tego, żeby się namnażać.
Cytat:
Poza tym na razie, dzieci do 7 roku życia napawają mnie strachem i niekiedy niesmakiem.
Borze, to ja mam na odwrót - nie cierpię dzieci w wieku szkolnym, chamskie toto, hałaśliwe, po ulicach łazi i zgorszenie sieje - ja naprawdę nie znałam takiego słownictwa jak te okropieństwa z pierwszych klas podstawówki, kiedy byłam w ich wieku
Za to takie małe bobo... Cud natury!
A jak podrośnie troszeczkę, zaczyna mówić, jak lata na tych swoich tłustych nóżkach...^^ Dzieci są przekochane, zanim pójdą się edukować. Potem szkoła robi z nich ludzi i wtedy stają się nieznośne
Villka napisał:
alicee - jaka z Ciebie intrygantka
Tak! Zrobię sobie rodzeństwo! ^^
Cytat:
Proszę - alicee jest przykładem dziewczyny, która nie potrzebuje żadnych bodźców i żyje w zgodzie ze swoim zegarem biologicznym
Ale wiesz, to jest na razie dopiero teoria.
Nawet nie mam chłopaka żadnego, to co tu o zegarze biologicznym mówić... Bezpieczna jestem, mogę sobie snuć plany. A jak pójdę na studia, to się pewnie zacznie, że "nie, nie teraz, za wcześnie"...
Cytat:
Mi jest bliższy punkt widzenia Ressy (odnośni powyższego posta Ressy) - z domu wyniosła, że ślub nie jest jednoznaczny z miłością: rodzice rozwiedzeni i napięte stosunki miedzy nimi panują.
No cóż, niestety - moi rodzice też się nie kochają.
Już się z tysiąc razy "rozwodzili", kłótnie ciągle w powietrzu wiszą... Tata się nie rozwiedzie ze względu na dzieci, mama - bo nie dałaby rady finansowo.
Oni się w pewien sposób przyjaźnią, ale raczej rzadko to po nich widać.
Co w ogóle nie wpłynęło na mój sposób widzenia małżeństwa. Bo wierzę, że jak spotkam kogoś, kogo naprawdę będę kochać, to ślub w niczym nie zaszkodzi, wręcz pomoże. Pewnie, że nie jest gwarancją szczęścia, ale jednak... Jednak.
Cytat:
Też sądzę, że i bez ślubu można sobie życie nieźle urządzić i wcale to nie musi oznaczać, że nie traktuje związku poważnie (wiem, powtarzam się).
Ja wcale nie neguję. Można i bez ślubu. Ale na dłuższą metę, to ja bym jednak wolała z...
Villka
Wysłany: Czw 23:05, 08 Lip 2010
Temat postu:
alicee - jaka z Ciebie intrygantka
Proszę - alicee jest przykładem dziewczyny, która nie potrzebuje żadnych bodźców i żyje w zgodzie ze swoim zegarem biologicznym
Mi jest bliższy punkt widzenia Ressy (odnośni powyższego posta Ressy) - z domu wyniosła, że ślub nie jest jednoznaczny z miłością: rodzice rozwiedzeni i napięte stosunki miedzy nimi panują.
Też sądzę, że i bez ślubu można sobie życie nieźle urządzić i wcale to nie musi oznaczać, że nie traktuje związku poważnie (wiem, powtarzam się).
Do macierzyństwa nie dorosłam - przeraża mnie. Szczególną trwogę zaszczepiają we mnie te małe kluski, które jeszcze nie potrafią mówić: boję się, że zrobię im krzywdę (bo one nie mogą mi powiedzieć co się im dzieje...), nie potrafię się nimi zajmować, ani mnie do tego nie ciągnie.
Nie jestem dość odpowiedzialna, by zajmować się sobą, a co dopiero nowym, małym i bezradnym człowiekiem.
Wolę starsze dzieci - można się z nimi pobawić, można opowiadać historie, można oglądać baje i one nie powiedzą "wiedźmy nie istnieją" kiedy będziesz tłumaczyć, że to zielsko, które usycha w twoim pokoju na parapecie to składnik eliksiru - dzieciaki raz dwa załapią, że im się proponuje zabawę na granicy między rzeczywistością, a fantazją
I tak nie lubię być za kogoś odpowiedzialna...
Brrryyy...
Kolega mi jakiś czas temu powiedział, że to wszystko co przed chwilą wymieniłam kwalifikuje mnie na dobrą matkę w przyszłości...
Well. Może. Nie wiem.
Tez myślałam, że dzieci mieszkające w sierocińcach czekają na kogoś... A tych ludzi jest tak mało...
Ressa
Wysłany: Pon 19:22, 05 Lip 2010
Temat postu:
Wybacz Alicee, nie chciałam urazić twojej mamy. Po prostu trzeba pamiętać że mam dopiero 14 lat i nie rzadko zdarza mi się palnąć jakąś głupotę, na szczęście z wiekiem coraz rzadziej.
Bynajmniej nadal obstaje przy swoim. Żyć szczęśliwie można bez ślubu, wydaje mi się że nawet jest lepiej, ludzie wiedząc że rozstanie w takim momencie jest tak łatwe bardziej się starają a ci którzy jednak nie są pewni co do swojego związku nie są przytrzymywani przez przysięgę małżeńską.
Co do dzieci mam sprzeczne uczucia, z jednej story miło byłoby dopatrywać się w swoim potomku własnych cech ale gdy pomyśle o wszystkich dzieciach w domu dziecka, czy nie lepiej zająć się tymi dla których los nie był tak łaskawy niż, za przeproszeniem, namnażać?
Poza tym na razie, dzieci do 7 roku życia napawają mnie strachem i niekiedy niesmakiem.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Theme
xand
created by
spleen
&
Emule
.
Regulamin