Autor Wiadomość
SerekBrzoskwiniowy
PostWysłany: Czw 13:56, 20 Gru 2012    Temat postu:

Imię: Weronika
Rocznik:'92
Miasto: Pierniczkowa Kraina
Zainteresowania: rzeźbienie i inne formy twórcze, poczytywanie bajek magicznych i legend i w ogóle całej gamy książek z każdego gatunku oraz boczenie się na wszystkie sposoby Wink
A moja gęba ,proszę bardzo:
Olsza
PostWysłany: Wto 19:33, 18 Gru 2012    Temat postu:

Pff, wspominała ja, że napędzana galopującym narcyzmem społeczeństwa normalnych swoich zdjęć nie posiadam? No właśnie. I dlatego też odświeżając forumowe pojęcie o mojej facjacie nie mogę ofiarować niczego lepszego, niż niniejsza fotografia. Aktualna nawet, sprzed kilku dni. Tak tak, Olsza to ta z mikrofonem. Le mois w całej występowej okazałości. Smacznego. Rolling Eyes
Luiza
PostWysłany: Pon 20:46, 10 Wrz 2012    Temat postu:

Offtop to jedyne, co może tu jeszcze istnieć, więc przynajmniej możemy sobie porozmawiać o życiu, bo tematy o wiedźmie się skończyły.

Najważniejsze jest życie w zgodzie ze sobą, jak znajomym coś w nas nie pasuje, to mogą nas opuścić, ale sami od siebie nie uciekniemy, więc chyba warto znieść dokuczanie i móc sobie powiedzieć, że nikt nie zrobi z nas marionetek. Poza tym zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie w stanie nas zaakceptować i dziwactwa potraktuje jako oryginalność, a nie coś, czego trzeba się pozbyć. Nie reaguję na to, gdy ktoś mówi, że jestem nienormalna, bo nikt mnie na siłę nie zmieni, to ja muszę wytrzymać ze sobą 24 godziny na dobę, więc wolę nie mieć potem do siebie pretensji. A jak ktoś nie prosi o opinię, to narzucanie się z nią nie jest zbyt kulturalne, marni znajomi, skoro nie potrafią wyczuć, czy ktoś potrzebuje ich oceny.
Olsza
PostWysłany: Pon 12:11, 10 Wrz 2012    Temat postu:

Iblis napisał:
Kurde witaj w klubie... ja to się tylko zastanawiam czy to nie jest tak, że reszta jest ok, tylko ze mną jest coś nie tak.

I vice wersja, wszak mówię, że cecha to nasza wspólna, a więc klubowa. ^^ Przestań zastanawiać się w ten sposób, niezdrowe to i wrzodogenne. Miałam to samo, prawdę mówiąc, i co mi to dało? Naiwnie wierząc, że to we mnie leży cały problem, na mniej więcej rok zdradziłam własne przekonania. Usłyszałam od "mądrzejszego" człowieka, że może powinnam spróbować, dać szansę ludziom, skoro szukam problemu w sobie, może jestem wobec nich zbyt wymagająca. Skończyło się potwornym kacem moralnym (złamałam niemal wszystkie swoje zasady w imię tego dawania szansy) i jeszcze większym wstrętem do ludzkości. Nie ma co naginać się do większości, nie zidiociejesz na dłuższą metę, by się z nimi zgrać, gwarantuję. W końcu spotkasz odpowiednich ludzi, choć nie mówię, że znajdziesz ich wielu. Najpewniej wszystkich tych wartościowych, o których pomyślisz kończąc swoje życie, będzie akurat tylu, ile palców masz u jednej dłoni - i to już będzie dużo. Oni nie będą wymagali od Ciebie sprzeniewierzenia się samej sobie, pozostali na takowe nie zasługują. Szkoda, że zrozumiałam to dopiero po właściwie zeszmaceniu się. Łudzę się, że jest jeszcze dla mnie nadzieja. Smile I pocieszam, że byłam w stanie przynajmniej wyciągnąć twórcze wnioski z tej nauczko - porażki. Nie powtarzaj mojego błędu, porzuć myśli o swoim "wybrakowaniu" już, teraz, z tego miejsca. Inaczej pomylisz się tak, jak ja, a to mało przyjemne.
Cytat:
Żeby totalnego offtopu nie było (...)

A czemu nie? Daj sobie spokój z poprawnością polityczną, to forum i tak dogorywa, nasz off - top jest formą rozpaczliwej walki o jego ocalenie terapią wstrząsową. Mr. Green
Iblis
PostWysłany: Nie 15:56, 09 Wrz 2012    Temat postu:

Olsza napisał:
Luiza napisał:
Walczyliśmy i się kłóciliśmy o byle co, ale ostatecznie się jednoczyliśmy i byliśmy zorganizowani.

Cenna rzecz. Moja klasa w ogólniaku odwrotnie, na oko wydawała się pogodnym zbiorowiskiem ludzi wszelakich, ale pod koniec okazało się, że jesteśmy potwornie niezgrani i jedyne, co nas przez te trzy lata łączyło, to przymus siedzenia na tych samych lekcjach w tym samym czasie.
Luiza napisał:
Moja klasa z podstawówki też mnie nie uwielbiała (...)
Katarzyna napisał:
(...) do końca miałam niemal tą samą klasę. Wyrobiwszy sobie zdanie na mój temat w 1-szejk podstawówki trzymali się go do ostatniej LO (...) I nie chodzi nawet o to, że zwracali się do mnie Buła, ale że traktowali jak kogoś z innego świata (...)

Wiecie co, mam następną cechę wspólną forumowiczek. Smile Nie przypominam sobie, żebym miała kiedykolwiek jakąś szczególnie fajną klasę... Tyle tylko, że z wiekiem stawałam się coraz silniejsza, bardziej odporna i z mniejszym wysiłkiem znosiłam kretynizm co raz to nowych ludzi. Pewnie to znacie, przede wszystkim dzieci są mało tolerancyjne wobec inności, jeżeli nikt na czas ich tej tolerancji nie nauczy. A ja wystarczająco się wyróżniałam. Właściwie nigdy do tej pory nie myślałam o tym w ten sposób, ale w podstawówce byłam wręcz dosłownie dręczona, żeby nie powiedzieć prześladowana. W gimnazjum najpierw nie było wiele lepiej, ale zaczęłam się uczyć pewnej samoobrony i odporności, potem zmieniłam klasę (straciłam rok przez problemy zdrowotne) i było już jakoś lepiej... Dobrze, nie o użalanie mi tutaj chodzi. Konkluzja - niestety coraz ciemniejsza masa ludzka nas otacza, a że oryginalni indywidualiści zawsze mają pod górkę, najwyższa pora się przyzwyczaić, moje drogie panie.


Kurde witaj w klubie... ja to się tylko zastanawiam czy to nie jest tak, że reszta jest ok, tylko ze mną jest coś nie tak. Odkąd pamiętam ciągle komuś coś we mnie nie pasuje, wszyscy mnie jakoś ustawiać próbują i pouczać.
Ok. Nie jestem święta, mogę kogoś nie lubić, ale naprawdę wyje**ne mam na zmienianie innych. Nigdy mnie nie bawiło pouczanie kogoś i zwracanie komuś uwagi. Szkoda życia i mojego czasu. Natomiast takie zjawisko jest nagminne. Bywało, że podczas lekcji kilka osób przy każdej mojej wypowiedzi mnie krytykowało, poprawiało, mówiło, że to głupie itd itp.
Nie wiem, mam na czole wypisane "potencjalna ofiara" czy jak :/
Jak w szkole się skończyło to teraz w gronie znajomych dwie takie osoby się dobrały (niezwiązane ze sobą) i też słucham, że wg nich to głupie, niemądre, dziecinne, jakieś tam.
Do cholery, mnie nigdy nie było śpieszno do wygłaszania opinii jeśli ktoś o nią nie pytał. To jakaś taka forma dowartościowania się krytykować kogoś? Może jakaś dziwna jestem, ale jak coś komuś opowiadam i słyszę, że jakaś dziwna jestem, że własnego życia nie mam (a ta osoba sama mnie prosiła żebym powiedziała co dzisiaj robiłam) to mi jest naprawdę cholernie przykro.
Sad

Żeby totalnego offtopu nie było, oto moja facjata:

Olsza
PostWysłany: Czw 21:27, 06 Wrz 2012    Temat postu:

Luiza napisał:
Walczyliśmy i się kłóciliśmy o byle co, ale ostatecznie się jednoczyliśmy i byliśmy zorganizowani.

Cenna rzecz. Moja klasa w ogólniaku odwrotnie, na oko wydawała się pogodnym zbiorowiskiem ludzi wszelakich, ale pod koniec okazało się, że jesteśmy potwornie niezgrani i jedyne, co nas przez te trzy lata łączyło, to przymus siedzenia na tych samych lekcjach w tym samym czasie.
Luiza napisał:
Moja klasa z podstawówki też mnie nie uwielbiała (...)
Katarzyna napisał:
(...) do końca miałam niemal tą samą klasę. Wyrobiwszy sobie zdanie na mój temat w 1-szejk podstawówki trzymali się go do ostatniej LO (...) I nie chodzi nawet o to, że zwracali się do mnie Buła, ale że traktowali jak kogoś z innego świata (...)

Wiecie co, mam następną cechę wspólną forumowiczek. Smile Nie przypominam sobie, żebym miała kiedykolwiek jakąś szczególnie fajną klasę... Tyle tylko, że z wiekiem stawałam się coraz silniejsza, bardziej odporna i z mniejszym wysiłkiem znosiłam kretynizm co raz to nowych ludzi. Pewnie to znacie, przede wszystkim dzieci są mało tolerancyjne wobec inności, jeżeli nikt na czas ich tej tolerancji nie nauczy. A ja wystarczająco się wyróżniałam. Właściwie nigdy do tej pory nie myślałam o tym w ten sposób, ale w podstawówce byłam wręcz dosłownie dręczona, żeby nie powiedzieć prześladowana. W gimnazjum najpierw nie było wiele lepiej, ale zaczęłam się uczyć pewnej samoobrony i odporności, potem zmieniłam klasę (straciłam rok przez problemy zdrowotne) i było już jakoś lepiej... Dobrze, nie o użalanie mi tutaj chodzi. Konkluzja - niestety coraz ciemniejsza masa ludzka nas otacza, a że oryginalni indywidualiści zawsze mają pod górkę, najwyższa pora się przyzwyczaić, moje drogie panie.
Luiza
PostWysłany: Śro 21:08, 05 Wrz 2012    Temat postu:

Nie wiem, czy dużo się zmieniło, bo nie mam porównania, ale wierząc w to, co mówią nauczyciele: 'tematy są okrojone i są kontynuacją gimnazjum, nie wracamy do tego, co już powinniście umieć'. Na tym moja znajomość tematu się kończy, niestety.

Moja klasa z podstawówki też mnie nie uwielbiała, więc cieszę się, że była na 7 lat, a nie 12. W zerówce wszyscy kłócili się ze wszystkimi, potem jeszcze gorzej. Jednak teraz doceniam moją klasę z gimnazjum, to chyba najlepsi ludzie, jakich poznałam Very Happy. Walczyliśmy i się kłóciliśmy o byle co, ale ostatecznie się jednoczyliśmy i byliśmy zorganizowani.
Katarzyna
PostWysłany: Śro 7:25, 05 Wrz 2012    Temat postu:

To i tak jesteś w lepszych warunkach niż ja w Twoim wieku. Przez 12-tkę lat chodziłam do tego samego Zespołu Szkół i do końca miałam niemal tą samą klasę. Wyrobiwszy sobie zdanie na mój temat w 1-szejk podstawówki trzymali się go do ostatniej LO, dlatego mam tylko jedną kumpelę, z którą chce mi się jeszcze utrzymywać kontakt (dołączyła do nas w liceum i nie przyjęła utartych schematów reszty). I nie chodzi nawet o to, że zwracali się do mnie Buła, ale że traktowali jak kogoś z innego świata (bo lubię się uczyć, czyli jestem kujonką; a ja kujonką nie byłam tylko wiedza łatwo di mnie przychodziła).
Ale i tak Ci współczuję. Początki wszędzie bywają trudne. Na marginesie, dużo się zmienia podstawa? Naprawdę muszę pisać nowe konspekty?

Olsza, wiem że nie chodziło Ci o mnie. Chciałam to tylko zaznaczyć. Sama też trafiałam na idiotów pt. "jestem zły, bo taki jestem". Dno. Ale i tak najbardziej szanuję kumpelę, która potrafi powiedzieć "Kaśka przeginasz" gdy robimy sobie nawzajem z kimś złośliwości.
Luiza
PostWysłany: Wto 19:46, 04 Wrz 2012    Temat postu:

Dziękuję i mam nadzieję, że to pomoże, chociaż wiem, że przede mną mnóstwo nauki, żeby sobie poradzić Very Happy. Najgorsze jest to, że wszystkie książki oprócz hiszpańskiego musieliśmy kupić nowe - nie wszystkie różnią się aż tak od tych, które były przedtem, ale musimy i już. W sumie to przywykłam do nowych form egzaminów, bo już w gimnazjum mieliśmy inne i od pierwszej klasy nas nimi straszyli, ale każdy wolałby wiedzieć, czego się spodziewać.

Do tego jeszcze dochodzi zagubienie, bo nowa klasa, w sumie część niezbyt sympatyczna, jeden kompletny idiota, a ci, których znam, nie są kimś, z kim chciałabym siedzieć na każdej przerwie Wink. Jestem trochę zawiedziona, bo nagle okazuje się, że nie mam zbyt wiele tematów ze starymi znajomymi z podstawówki, a koleżanki z gimnazjum trzymają się razem.
Olsza
PostWysłany: Wto 15:11, 04 Wrz 2012    Temat postu:

Teraz to Ci współczuję pełną gębą. Wygląd to tam drobiazg, należysz do pierwszego rocznika, który będzie pisał nową - nową maturę... Najpewniej masz książki inne niż Twoi koledzy ze starszych klas. Wobec was postawią większe wymagania, inny typ zadań maturalnych, format oceniania, o jazzu. Cieszę się i dziękuję wszystkim świętym na Olimpie, że udało mi się jeszcze załapać na tą śmiesznie prostą aktualną wersję matury, to ułatwiło mi zadanie, a papierek jest i już nikt mi go nie odbierze. Tobie, Luizko, życzę powodzenia. Smile
Luiza
PostWysłany: Pon 20:50, 03 Wrz 2012    Temat postu:

Lat 16, pierwsza liceum. Jestem trochę oszołomiona, bo gubię się wszędzie i każdy to już wie, więc w nowym budynku też nie jest mi łatwo, poza tym trzeba wyrobić sobie dobrą opinię. I jestem trochę zawiedziona klasą. Szkoła podobno najlepsza w powiecie, ale trafił się nam jakiś idiota, który komentuje każde słowo wypowiedziane przez innych. Jak się dostał?

Jak się na tym zastanawiam, to pewnie po prostu mam takie usposobienie i ludzie myślą, że jestem zła nawet wtedy, gdy jestem po prostu znudzona Wink.

Moja dziwaczna szkoła jutro idzie na 4 lekcje, a potem apel. Na galowo. Ciekawie będę wyglądać w białej koszuli dzień po tym, jak wszyscy w nich byli.
Olsza
PostWysłany: Pon 19:18, 03 Wrz 2012    Temat postu:

Luiza napisał:
Jak już trafi się coś, czym się martwię, to nie potrafię o tym zapomnieć przez długi czas i chyba to jest mój problem, bo chciałabym umieć przestać o tym myśleć. (...) Pewnie po prostu mam teraz zwyczajnego doła, kiedyś mi przejdzie Very Happy

Być może. A może po prostu nie jesteś tak beztroska jak większość Twoich znajomych i przygniata Cię rzeczywistość? Nie bądź dla siebie zbyt surowa i nie szukaj winy w sobie. To, że oni są tak bezmyślnie radośni, wcale źle o Tobie nie świadczy. Co innego, jeśli lubisz się zadręczać. Traktowanie problemów poważnie jest jak najbardziej właściwe, pamiętaj jednak, że każdy ból psychiczny trwający dłużej niż kwadrans sprawiamy sobie sami.
Luiza napisał:
Wiecie, pierwszy dzień szkoły Very Happy . Nie, nie było rozpoczęcia, były lekcje.

Ajć, cios poniżej pasa... Współczuję, i to szczerze. Po raz pierwszy od dość dawna legalnie nie wybieram się do szkoły, czuję się jak na wagarach. ^^ Pociesz się długą przerwą świąteczną w tym roku. Wink Swoją drogą, Luizko, która klasa i jaki wiek, jeśli łaska?
Luiza napisał:
Czytam jak najbardziej ze zrozumieniem, po prostu wydaje mi się, Olsza, że pisałaś coś o tym, że twoi znajomi zachowują się niedojrzale.

To była dyskusja moja i Katarzyny. Czepiłam się raczej momentu w którym piszesz, że nie czujesz się ani dojrzała, ani niedojrzała, i że nam zazdrościsz. Nie masz czego - mam podobnie, zawieszona w poczuciu rzeczywistości.
Luiza
PostWysłany: Pon 18:15, 03 Wrz 2012    Temat postu:

Czytam jak najbardziej ze zrozumieniem, po prostu wydaje mi się, Olsza, że pisałaś coś o tym, że twoi znajomi zachowują się niedojrzale. Albo jednak pomyliło mi się to z innym tematem, a jestem zbyt leniwa, żeby teraz to sprawdzić. Wiecie, pierwszy dzień szkoły Very Happy. Nie, nie było rozpoczęcia, były lekcje.

Jasne, że coś mnie cieszy, ale patrząc na moich znajomych mam wrażenie, że ogólnie są pogodni i nie przejmują się wszystkim tak jak ja. Jak już trafi się coś, czym się martwię, to nie potrafię o tym zapomnieć przez długi czas i chyba to jest mój problem, bo chciałabym umieć przestać o tym myśleć.

A obserwowanie ludzi i tak wydaje mi się trudne, zawiodłam się na paru osobach, które lubiły mnie, bo zawsze miałam pracę domową. Jest to o tyle dobre, że teraz nie ufam wszystkim i nie mam zbyt wielkich wyobrażeń, wtedy za szybko uznawałam kogoś za przyjaciela.

Pewnie po prostu mam teraz zwyczajnego doła, kiedyś mi przejdzie Very Happy.
Olsza
PostWysłany: Pon 11:49, 03 Wrz 2012    Temat postu:

Dlatego podkreśliłam, że ten komentarz nie jest wycelowany bezpośrednio w Ciebie. Smile A że tak nie robisz - tym lepiej to o Tobie świadczy. Po prostu a propos Twojej uwagi przypomniało mi się parę osób, dla których "taki jestem" stanowi uniwersalną wymówkę na wszystko. Trzeba być sobą, śmiać się głośno i nie patrzeć na reakcje innych, ale nie można pozwalać sobie na "zło". Wtedy to już nie jest wyraz wolnej woli tylko świadoma decyzja.

Przykładowo miałam ostatnio sytuację, w której kolega mojej kumpeli nagle urwał z nią kontakt w dość bezczelny sposób. Przypadkowo udało nam się przyprzeć go do muru i dowiedzieć się, o co chodzi. Okazało się, że nie zadaje się już z nią przez wzgląd na mnie, co jest dość długą i niesmaczną historią. Dość, że wkurzył mnie niemiłosiernie. I to nawet nie za to, że on nie chce mieć ze mną kontaktu nawet przez osoby trzecie. Wpieniły mnie jego tłumaczenia w stylu: "No, ja wiem, że mam zły charakter... Jestem wredny... Sam siebie nie rozumiem...". Litości, nie było stać tchórza na proste męskie słowa. Tu należy dodać, że musiałam się oddalić poza zasięg słuchu, żeby odważył się wyjawić tej mojej kumpeli chociaż ułamek prawdy okraszony: "Wiem, że jestem zły, ale ja już taki jestem.". Żałosne.
Katarzyna
PostWysłany: Pon 7:47, 03 Wrz 2012    Temat postu:

Nie no, nie przeginam w drugą stronę. Mogę być sobą, ale innym też na to pozwalam.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group