Autor Wiadomość
Katarzyna
PostWysłany: Pon 21:11, 27 Sie 2012    Temat postu:

Faceci... Oni wszyscy są dziwni. Przedwczoraj jak wracałam z pracy próbował mnie poderwać jakiś taksiarz... Ok, próbował, to próbował, ale co jest niezrozumiałego w słowie "nie"? Byłam zmęczona, a ten mnie na piwo chciał zaprosić (nie dość, że w sierpniu nie piję, to alkoholu na leki też wolę nie stosować). Jakby nie było, kulturalnie odpowiedziałam "nie, dziękuję, nie piję" i usłyszałam, że jestem zacofana, głupia a moja odpowiedź to już zupełnie "ciemnogród". Heloł, o co mu niby chodziło? Że podstawy kultury zachowałam mimo zrycia?
Olsza
PostWysłany: Pon 15:47, 27 Sie 2012    Temat postu:

Temat zasechł na ponad rok, a ja mam dylemat. Do bab, o facecie (to nic, że forum podupadło na zaludnieniu). Miałam ci ja całego jednego partnera w życiu, wytrzymał ze mną aż miesiąc. Wbrew pozorom nie była to znajomość w wieku lat 12, kiedy "Będziesz ze mną chodzić?" oznaczało etykietkę chłopaka / dziewczyny, a potem ona wracała do zabawy w dom, a on dalej "grał w nogę". Dwa lata temu zainteresował się mną zatraceńczo basista lokalnego zespołu rockowego. Nie wzruszyło mnie to za szczególnie, na wszelkie okazywane mi zainteresowanie przez płeć brzydszą reaguję niczym Misaki z "Kaichou wa Maid - sama", udało mu się jednak cierpliwością wychodzić u mnie cień zainteresowania zwrotnego. Poza tym było to coś nowego, wiecie, pierwsze pocałunki, trochę szarmancji, na ogół faceci się mnie boją, nie adorują. W każdym razie nad szczegółami tego toksycznego tzw. związku nie ma się co rozwodzić, było miło, ale burzliwie (swoje zasady mam dość kategoryczne, starłam się z jego stylem życia bohemy i vive versa), więc chłopak po miesiącu się poddał.

Przyznaję, ciężko to przeżyłam i zbierałam się długo. Nie ułatwił mi drań sprawy mówiąc, że "nie pasujemy do siebie", "nie chce mi zmarnować życia" i "musimy to zakończyć, bo on kiedyś wyskoczy przez okno i zostawi mnie z dzieckiem" (żeby nie było, bezdzietna jestem, po prostu przytoczył mi historię Magika z Paktofoniki). Summa summarum rzuca mnie dla mojego własnego dobra, kiedyś przekonam się, że miał rację. Już byłoby mi łatwiej, jakbym usłyszała proste: "Przykro mi, nie wyszło nam, tak się czasem zdarza.". Gdybym nie wierzyła w jego pseudo - szlachetne intencje, szybciej bym się pozbierała. W każdym razie z czasem jednak udało mi się ogarnąć, zrozumiałam, że faktycznie trochę racji miał, bo właściwie nie mam już pojęcia, co mi się w nim podobało poza okazanym mi po raz pierwszy przez płeć przeciwną zainteresowaniem.

I tu przechodzimy do sedna sprawy. Znam go ładnych parę lat, wiem, że swoje byłe dziewczyny po prostu ignoruje albo przeszedł nad nimi do porządku dziennego i urzędowego "cześć". Jest teraz z kimś (dowód na to, że jednak komuś może nie zniszczyć życia, wszak gdyby był taki zły, za jakiego starał się uchodzić, już nigdy nie powinien się z nikim wiązać). I mimo to nie potrafi zachować się wobec mnie normalnie. Albo bardzo wyraźnie udaje, że mnie nie widzi, albo wykazuje wobec mnie jakąś niechętną rezerwę (nie umiem tego nazwać), a najdziwniejsze są jego chwile sympatii i swoistej czułości wobec mnie. (Jeśli kogoś dziwi, skąd okazje ku temu - jego zespół działa przy MDK, tam też pracuje moja grupa wokalna.) Jego najlepszy przyjaciel jest kuzynem mojej kumpeli, ponoć nieszczęsny basista przyznał mu się, że czasem za mną tęskni. Teraz to ja już nic nie rozumiem. Coś mi się tam o uszy obiło, że wbrew pozorom faceci zakochują się szybciej i mocniej wierzą w miłość do grobowej deski, ale on? Po takim czasie i kilku moich następczyniach? Znam go, nie będzie próbował do mnie wrócić i dobrze, bo dawno już utracił do tego prawo. Ale co to wszystko, u licha, ma znaczyć?! Czyżby naprawdę myślał, że poświęcił swoje uczucie do mnie dla mojego spokoju? Tak mnie kochał, że był w stanie pozbawić się mnie dla mojego dobra, ale na prostą zmianę zachowania w mniej toksycznym kierunku już nie było go stać? Litości, obwody się przepalają po prostu! A podobno to do kobiet potrzebna jest osobna instrukcja obsługi!..
Katarzyna
PostWysłany: Śro 22:41, 25 Maj 2011    Temat postu:

Nie zgadzam się co do ostatniego fragmentu. Uważam, że to zależy od ujęcia... I zarówno facet, jak i kobieta, świetnie wyglądają nago. Tylko o ile akt kobiecy jest przyjemny, a położenie faceta na różowej sofie w mocno napełnionej erotyzmem pozie jest przynajmniej śmieszne, albo i gorzej... o tyle przedstawienie naturalnie rozwiniętej muskulatury mężczyzny w ruchu (uchwyconej na zdjęciu, obrazie, rzeźbie) jest równie przyjemne i nawet często pociągające. Jednak współcześnie niestety nago pokazuje się z reguły sztucznie napakowanych byczków lub opasłe cielątka... I to wygląda..., no cóż blee...
Villka
PostWysłany: Śro 19:22, 25 Maj 2011    Temat postu:

alicee napisał:
Się będę powtarzać - bo takie rzeczy, Vill, to się tylko tobie przytrafiają... Very Happy

Dwa tygodnie temu jechałam do Opola na spotkanie z koleżanką. Dwa razy zepsuł się pociąg. Przesiadałam się do autobusu, który turami podrzucał pasażerów zepsutego TLK do podstawionego szynobusu w jakiejś maleńkiej wioseczce, ten zaś dowiózł nas do Opola Zachód skąd zabrał nas kolejny TLK. Przyjechałam z ponad dwu godzinnym opóźnieniem. Zastałam kumpelę biwakującą na peronowej ławeczce (miała zapas książek, termos z ulubioną herbatką, ciepłą kurtkę i kanapki) – oświadczyła mi, że nauczona doświadczeniem odpowiednio się przygotowała, bo to niemożliwe, abym dotarła gdzieś na czas i cytuję „takie rzeczy tylko się Villostwu przytrafiają” …

Tego samego dnia – wychodząc zresztą z Opolskiego Dworca Głównego z bagażem na kółkach – wpakowałam na jezdnię (na pasach!) wymuszając pierwszeństwo na nadjeżdżających pojazdach. Pech chciał, że nie poświęciłam specjalnej uwagi owym pojazdom. Pech. Radiowóz policyjny zahamował z piskiem opon, jakieś pół metra od moich nóg.

Nie próbujcie tego w domu!

(P.S. Wykpiłam się spojrzeniem na Kotka ze Shreka Wink)

To tyle względem sytuacji, które mogą się przytrafić wszystkim, chociaż wcale nie muszą, a które mnie zwykle nie omijają. Wink


Strzyga napisał:
I dlaczego zaraz muszą się ciebie brzydzić, Vill?! W kontekście erotycznym się brzydzą, nie w kontekście osobowym. W EROTYCZNYM. Tam nie było żadnych pojazdów a' propos niedoborów intelektualnych czy charakterologicznych u kobiet, była tylko kwestia seksu. W kwestii seksu kobieta rzeczywiście nie przedstawia dla geja najmniejszej wartości z braku pewnych części, za to może brzydzić nadmiarem innych.

Między innymi z tego powodu, aż do teraz mam kaca moralnego – bo zareagowałam zbyt emocjonalnie. Confused

Z drugiej strony… Ten koleś, który to mówił, był nastawiony bardzo niepozytywnie do mojej, skromnej, rozemocjonowanej osoby. Kiedy o tym myślę – z perspektywy czasu – raczej nie był zadowolony moją obecnością, istnieje prawdopodobieństwo, że powiedział to, co powiedział celowo, by mnie sprowokować do sprzeczki lub do ucieczki. Razz
Zamiast tego tylko mnie wkurwił. Razz

Przynajmniej się mnie pozbył.

Strzyga napisał:
Przykro mi, ale jakbym na to nie spojrzała - to nie siedzi nawet blisko dyskryminacji. Dyskryminacją by było, gdyby ci nie pożyczyli ołówka, bo jesteś kobietą, więc im ten ołówek obrzydzisz. Gdyby się od ciebie odsunęli albo poprosili, żebyś sobie poszła. Usiadłaś i - było nie było - podczepiłaś się do ich rozmowy, do której, cholera, mieli prawo. Może mogli z tą rozmową poczekać z uwagi na twoją obecność, ale to bardziej zahacza o zwykłą niedelikatność niż o dyskryminację.

Paczkę Haribo za obrzydzanie ołówka! Razz
Dobra, teraz na poważnie:
Myślę przede wszystkim, że źle zareagowałam. Tu moja wina. Wiem.
Ze strony większości chłopaków jedynie nieświadoma szorstkość - zgoda.
Jednakże ze strony tego, który śnił sen o kobietach… papier tego nie odda. W tym był gniew, zajadłość, nawet nienawiść – w dodatku ignorował mnie, traktował jak powietrze. Jakby mnie tam nie było. Kiedy zaczął opowiadać wyszło tego jadu z niego jeszcze więcej… Może miał ciężki dzień? Może się z kimś pokłócił? A może po prostu wkurwiła go laska, która bezczelnie usiadła na schodach budynku politechniki zbyt blisko jego paczki? Cholera wie.
Ale w tym było, coś więcej, coś skierowanego w kobiety…

Bardziej ten seksizm (rasizm?) zasugerowany przez alicee. Bardziej ten klimat w tym czułam.

Strzyga napisał:
A poza wszystkim myślę, że to rzeczywiście po prostu męska natura. Skoro stricte-hetero-facet najbardziej na świecie boi się geja i to nawet nie geja z zewnątrz, ale swojego wewnętrznego geja, który kiedyś może wyleźć, to pewnie stricte-homo-facet najbardziej się boi tego, że może mu się jednak kobieta spodobać. Mechanizm obronny i tyle. Wyśmianie i obrzydzenie to zawsze mechanizm obronny, chroniący przed tym, czego się boimy w nas samych.
Myślę, że to musi być dosyć trudne dla zdeklarowanych homo, kiedy im się pojawi w pobliżu jakieś widmo heteroseksualności. Bo oni już pewnie mają za sobą wojny z rodziną, utratę części znajomych, już przeboleli ten ostracyzm społeczny związany z inną orientacją, już sobie znaleźli nowe środowisko z którym się zgrali (albo i nie, ale wtedy przyzwyczaili się do pewnej samotności) - już są ze sobą pogodzeni, a często nawet całkiem szczęśliwi. I teraz pojawia ci się widmo wahania. Znów huśtawka, znów zmiany, znów przewartościowywanie wszystkiego. Troszkę horror. Jakbym była lesbijką i pomyślała, że jakiś facet mi się podoba (albo moja podświadomość by mi to wrzuciła do snu), to też bym spanikowała, że nie daj Bogini, jednak się zwiążę z facetem, wyjdę za mąż, urodzę dziecko i cała rodzina i wszyscy hetero znajomi będą mi truli, że wystarczyło spotkać odpowiedniego faceta, (często jeszcze w mniej cenzuralnej wersji: faceta, który odpowiednio przerżnął i pokazał, co tracisz) i się "nawróciłam". Masakra jakaś. Też bym chodziła na około i mówiła wszystkim, a samej sobie w szczególności, że faceci to obrzydliwe, tępe chuje, bo bym się bała.

Hymmm… Tak, to mogło być coś w tę stronę. Razz
(Poza tym ładne streszczenie polemiki zewnętrznej mu zrobiłaś Razz)

Wydaje mi się, że „bi” to zawsze furtka do ścieżki dość zachowawczej, ale jednocześnie będącej bardziej „zakazaną”, kuszącą, niż jednoznaczne hetero i homo – daje więcej możliwości, a przy tym więcej niepewności. I na pewno więcej tajemnicy, zarówno dla samej osoby „bi” jak dla potencjalnych adoratorek i adoratorów.

Takie naturalne w swoim pozornym wynaturalnieniu. Wink

alicee napisał:
A jeśli nie, to głupi, bo sprzeczny.

Nie nam osądzać Wink *patosem powiało* Wink


Strzyguś napisał:
I nie żeby coś, ale jakby mi się przyśniła wijąca się kobieta bez głowy, to też bym chciała spieprzać. Nawet jakby była "wysoka, smukła, naga, miała piersi i tyłek" - no sorry Winnetou, ale brak głowy i wicie się robi swoje, pomimo nagości, piersi i tyłka.

Cóż, w wypowiedzi wspomnianego chłopaka dekapitacja kobiety była intrygująca, tak, jak dla małego chłopca intrygująca jest wykopana z ziemi dżdżownica. To właśnie smukłość, nagość, piersi i tyłek były tą częścią obrzydliwą, przy wspominaniu której groteskowo się wykrzywiał (dźwiękiem jej ohydności).

Stąd – w sporej mierze – moje oburzenie.
Confused
Strzyga napisał:
A tak z całkiem estetycznego punktu widzenia, to naga kobieta jest ładniejsza niż nagi facet. Ale faceci mają najwyraźniej problem z rozróżnianiem estetyki i erotyki.

Święta prawda – kobiece ciało przyjemniejsze jest dla oka niż kanciaste męskie torsy.
Mam nadzieję, że nie wszyscy faceci borykają się z tym problemem Razz
Strzyga
PostWysłany: Pią 13:26, 15 Kwi 2011    Temat postu:

[egocentryczna dygresja mode: on]
Stanowczo powinnam sobie wytapetować pokój stwierdzeniem św. Tomasza z Akwinu "Boże, zachowaj mnie od zgubnego mniemania, że muszę coś powiedzieć zawsze i na każdy temat" - nie lubię gościa, ale tutaj ma rację... No ale trudno, i tak się wypowiem...[/egocentryczna dygresja mode: off]

Mam pewien problem. Bo osoba hetero to jeszcze może sobie zrobić symulację metodą upside-down box stosowaną w fanfikach i wyobrazić, jakby to było, gdyby było całkiem-zupełnie-kompletnie na odwrót. U mnie będzie ciężko, bo całkiem-zupełnie-kompletnie na odwrót oznaczałoby, że zamiast dziewczyn i chłopców podobają mi się chłopcy i dziewczyny, co chyba nie robi specjalnej różnicy...
Spróbuję więc zastosować dosyć kulawą analogię - jakby mi się śniło, że podoba mi się seks z kimś, kto na żywo nie podoba mi się totalnie i od kogo mnie odrzuca, to też bym się obudziła z krzykiem.
I dlaczego zaraz muszą się ciebie brzydzić, Vill?! W kontekście erotycznym się brzydzą, nie w kontekście osobowym. W EROTYCZNYM. Tam nie było żadnych pojazdów a' propos niedoborów intelektualnych czy charakterologicznych u kobiet, była tylko kwestia seksu. W kwestii seksu kobieta rzeczywiście nie przedstawia dla geja najmniejszej wartości z braku pewnych części, za to może brzydzić nadmiarem innych.
Nie mów mi, że nie znasz osób z którymi możesz pogadać i wszystko jest ok, ale na myśl o pójściu z nimi do łózka cię otrzącha, że mujeju, przenigdy i lepiej sobie w łeb z miejsca strzelić. Bo ja znam takich osób multum. Nie w teorii - konkretnych osób. O, natenczas przeprowadziłam właśnie eksperyment myślowy, wyobraziłam sobie. Otrzącha mnie, że nie wiem. No kurwa, obudziłabym się z krzykiem takim, że pół osiedla bym postawiła na nogi.

Przykro mi, ale jakbym na to nie spojrzała - to nie siedzi nawet blisko dyskryminacji. Dyskryminacją by było, gdyby ci nie pożyczyli ołówka, bo jesteś kobietą, więc im ten ołówek obrzydzisz. Gdyby się od ciebie odsunęli albo poprosili, żebyś sobie poszła. Usiadłaś i - było nie było - podczepiłaś się do ich rozmowy, do której, cholera, mieli prawo. Może mogli z tą rozmową poczekać z uwagi na twoją obecność, ale to bardziej zahacza o zwykłą niedelikatność niż o dyskryminację.


A poza wszystkim myślę, że to rzeczywiście po prostu męska natura. Skoro stricte-hetero-facet najbardziej na świecie boi się geja i to nawet nie geja z zewnątrz, ale swojego wewnętrznego geja, który kiedyś może wyleźć, to pewnie stricte-homo-facet najbardziej się boi tego, że może mu się jednak kobieta spodobać. Mechanizm obronny i tyle. Wyśmianie i obrzydzenie to zawsze mechanizm obronny, chroniący przed tym, czego się boimy w nas samych.
Myślę, że to musi być dosyć trudne dla zdeklarowanych homo, kiedy im się pojawi w pobliżu jakieś widmo heteroseksualności. Bo oni już pewnie mają za sobą wojny z rodziną, utratę części znajomych, już przeboleli ten ostracyzm społeczny związany z inną orientacją, już sobie znaleźli nowe środowisko z którym się zgrali (albo i nie, ale wtedy przyzwyczaili się do pewnej samotności) - już są ze sobą pogodzeni, a często nawet całkiem szczęśliwi. I teraz pojawia ci się widmo wahania. Znów huśtawka, znów zmiany, znów przewartościowywanie wszystkiego. Troszkę horror. Jakbym była lesbijką i pomyślała, że jakiś facet mi się podoba (albo moja podświadomość by mi to wrzuciła do snu), to też bym spanikowała, że nie daj Bogini, jednak się zwiążę z facetem, wyjdę za mąż, urodzę dziecko i cała rodzina i wszyscy hetero znajomi będą mi truli, że wystarczyło spotkać odpowiedniego faceta, (często jeszcze w mniej cenzuralnej wersji: faceta, który odpowiednio przerżnął i pokazał, co tracisz) i się "nawróciłam". Masakra jakaś. Też bym chodziła na około i mówiła wszystkim, a samej sobie w szczególności, że faceci to obrzydliwe, tępe chuje, bo bym się bała. Cholera wie, może ja się za tym magicznym "bi" zwyczajnie chowam - bo faceci są ok, ale tak jednak coś jakoś nie do końca. (Boję się facetów. Kobiet nie.) Ale jak mówię "bi", to wszyscy zakładają, że mi minie (co jest wkurwiające, ale do wytrzymania), tata liczy, że jednak kiedyś się rozmnożę i będzie mógł wnuczęta bawić, a mama robi trochę mniejsze awantury niż pewnie by robiła.

I nie żeby coś, ale jakby mi się przyśniła wijąca się kobieta bez głowy, to też bym chciała spieprzać. Nawet jakby była "wysoka, smukła, naga, miała piersi i tyłek" - no sorry Winnetou, ale brak głowy i wicie się robi swoje, pomimo nagości, piersi i tyłka.

Rodzice to IMO zły przykład. Na ciała rodziców się nie patrzy w kontekście erotycznym. A przynajmniej się nie powinno. Krzywię się strasznie, jak moja mama popyla goła po domu.


A tak z całkiem estetycznego punktu widzenia, to naga kobieta jest ładniejsza niż nagi facet. Ale faceci mają najwyraźniej problem z rozróżnianiem estetyki i erotyki.
alicee
PostWysłany: Wto 21:45, 05 Kwi 2011    Temat postu:

Się będę powtarzać - bo takie rzeczy, Vill, to się tylko tobie przytrafiają... Razz

Dyskryminacją bym tego nie nazwała, bo to jednak troszkę... troszkę insza inszość. I chyba od owej dyskryminacji gorsza w sumie. Bo tam, nie uznawanie praw kobiet, ich lekceważenie, umniejszanie znaczenia - złe, paskudne rzeczy. Takie okazywanie obrzydzenia i nienawiści to, hm, no bardziej rasizm przypomina. Jakkolwiek głupio to nie brzmi.

Może ci panowie sami się ciebie przestraszyli, i taką zastosowali taktykę obronną? Swoją szosą, trzeba mieć nieźle nasrane w głowie, żeby będąc gejem czy lesbijką w ten sposób traktować tą "niepotrzebną" płeć - ciekawość, czy do swoich matek ci chłopcy również czują taką odrazę. Jeśli tak, to smutny ich żywot. A jeśli nie, to głupi, bo sprzeczny.

Tak czy tak, ty się absolutnie nie przejmuj, co oni o tobie pomyśleli! Ich sprawa. Nic im złego nie zrobiłaś, to oni zachowali się po świrowsku.
Villka
PostWysłany: Pon 21:13, 04 Kwi 2011    Temat postu:

Dzisiaj... poczułam się dyskryminowana...

Wyobraźcie sobie: wchodzę -nieświadomie - do grupy osób o innej orientacji seksualnej. Precyzyjniej: pośród przyjaźnie wyglądających, pogodnych i jak (większość ludzi z mojego kierunku) ekstrawagancko ubranych chłopaków. Nie zadawałam sobie sprawy z tego, że są gejami, a nawet gdybym sobie zdawała nie zmieniłoby to zupełnie mojego zachowania wobec nich.

Nie myślę też stereotypowo, jak większość pro-homo dziewczyn, które marzą o przyjacielu-geju, a które widząc owego geja piszczą ze szczęścia i starają się go za wszelką cenę uczynić swoim przyjacielem (czytaj: zadręczają go Razz).

Nie, po prostu: musiałam dokończyć rysunek, a nie miałam ołówka. Oni akurat rysowali zaopatrzeni w cały potrzebny sprzęt. Zagadałam ("Hej, macie zbędny B3?"), przysiadłam się obok, wyciągnęłam szkicownik i zaczęłam bazgrolić. Oni też bazgrolili. Rozmowa się wywiązała, było miło, panowie mówili o świadomym śnieniu. Temat ciekawy.

Skończyło się na wymianie opowieści sennych. Ten pływał w jeziorze księżycowym, tamten polował w dżungli na uciekające szynki i oliwki, ja opowiadałam o duchu, który najprawdopodobniej nawiedza podczas snu moje mieszkanie (dłuższa historia) i nagle jeden z chłopaków, tleniony blondyn w bardzo gotyckich spodniach, który mnie cały czas ignorował (nie zauważyłam, aż do tego momentu...) smutno żali się, że zasypiając wyobrażał sobie swojego idola, piosenkarza, nago. Z nostalgią opisywał wygląd penisa piosenkarza.
Nie byłam pewna, czy koleś się nabija dopóki inny kolega (w czerwonych szelkach i meloniku) nie dodał -całkiem poważnie - z podobną dozą tęsknoty w głosie "Oj tak, ten facet to prawdziwy bóg... Chciałbym kiedyś poznać kogoś w połowie tak zajebistego, jak on."

W tym momencie już wiedziałam, że przynajmniej tych dwóch chłopaków jest homo, ale jak mówiłam: nie wzruszyło mnie to zupełnie.
W tym czasie blondyn kontynuował opowieść: po tych pięknych fantazjach przyszedł sen w którym - o zgrozo- śniła mu się kobieta. Była wysoka, smukła, naga, miała piersi i tyłek... Blondyn mówił to z prawdziwym wstrętem, a jego koledzy się krzywili.

Poczułam się... eeee.... zatkało mnie... O.o

W śnie o kobiecie pojawiła się druga kobieta, która odcięła łeb tej pierwszej i obydwie (jedna z głową, druga bez) zaczęły się wić po podłodze w stronę świadomie śniącego blondyna, który próbowała się wydostać, ale nie mógł.


Wszyscy ze zgrozą - i fascynacją - słuchali tego strasznego koszmaru.
Za chwilę zaczęli się udzielać jeden po drugim: "Tak, też kiedyś miałem taki popieprzony sen... Śniło mi się, że kocham się z kobietą, na łodzi w Wenecji. No wiecie, że mi się to podoba. Obudziłem się z krzykiem."

Generalnie kolesie czuli się bardzo swobodnie w tej rozmowie, nie byli spięci, ani sztuczni.

Ale ja poczułam się... Zrozumiałam, że ja ich brzydzę!

To jest cholerna, pieprzona ironia i dyskryminacja!

Oddałam ołówek, podziękowałam oburzonym, wściekłym głosem i poszłam sobie.

Teraz zastanawiam się czy przypadkiem nie pomyśleli, że się ich przestraszyłam?
Zelka
PostWysłany: Czw 17:25, 16 Gru 2010    Temat postu:

Pewnie rezerwacje robią

Jak ci się *imię* znudzi to przekaż go
-
-
-

I tak po kolei chłopak leci z rąk do łap Laughing
Wijara
PostWysłany: Czw 17:21, 16 Gru 2010    Temat postu:

Zelka napisał:
Ale te najpiękniejsze egzemplarze i tak zajęte Rolling Eyes


Taka już kolej rzeczy jest no, dziewczyny wiedziały co robią Razz
Zelka
PostWysłany: Czw 10:21, 16 Gru 2010    Temat postu:

A u mnie uciekać gdzie popadnie Very Happy

Choć szkołę mamy razem z liceum to czasem i maślane oczka się zdarzają... Very Happy
Ale te najpiękniejsze egzemplarze i tak zajęte Rolling Eyes
Aduu
PostWysłany: Czw 0:27, 16 Gru 2010    Temat postu:

Nie jesteś sama. W moich też nie ma na czym oka zawiesić ...
Wijara
PostWysłany: Czw 0:27, 16 Gru 2010    Temat postu:

Ano, a z tym cokolwiek ciężko, przynajmniej w moich kręgach Wink
Neit
PostWysłany: Czw 0:20, 16 Gru 2010    Temat postu:

Długość włosów to akurat najmniejszy problem, zawsze można delikwenta dopaść z nożyczkami i mu te kudły ciachnąć, bądź nakazać zapuszczanie. Ważne żeby typ urody był odpowiedni to naszego gustu Very Happy
Wijara
PostWysłany: Czw 0:03, 16 Gru 2010    Temat postu:

W zasadzie- co komu pasuje, tak jak niektórym kobietom grzywka czy cieniowanie leży, tak i facet nie każdy dobrze będzie we wszystkim wyglądał Wink
Neit
PostWysłany: Śro 23:58, 15 Gru 2010    Temat postu:

Oj, ja wolę takich z krótkimi włosami Very Happy Mój mąż to wygląda jak by pod kosiarkę wpadł takie króciutkie włoski ma Very Happy Ja mam długie (nawet jasne bardzo) to wystarczy Very Happy

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group