Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Wolny Strzelec

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna ->
Tfu!rczość niezależna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mantykora
Adept VI roku



Dołączył: 22 Maj 2009
Posty: 266
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze stodoły - pd brama Polski
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:39, 20 Lip 2009    Temat postu: Wolny Strzelec

Prezentuję fragment pisanej przeze mnie książki najprawdopodobniej pt.: Wolny Strzelec. Czekam na komentarze i proszę mówcie to co naprawdę myślicie. W oryginale jest tego ok.20 stron A4, czyli dość dużo.

Prolog
W sali audiencyjnej było jak zwykle gwarno. Urzędnicy-cyborgi omawiali jakieś ważne dla Naorbi kwestie. Króla niezbyt to interesowało i dlatego ze znudzeniem przyglądał się kryształowym płaskorzeźbom na suficie. Nie przeszkadzał coraz bardziej zirytowanym cyborgom. Kłótnie były tu na porządku dziennym, ale w końcu jego okaleczeni doradcy wymyślali coś mądrego, co on tylko podpisywał. Jego cyborgi nie miały sztucznych kończyn, czy też narządów. Byli tylko specjalnie selekcjonowani spośród zwykłych obywateli, a następnie poddawani operacji mózgu. Dzięki temu ich potrzeby duchowe zostały zmniejszone do minimum. Zwiększała się natomiast kreatywność, uległość i pracowitość, choć i tak zdarzały się pyskate lenie. „Nie zdradzą?” zapyta ktoś krytycznie. Ależ nie, bo wiedzą, co król na w ręku. I nie jest to broń laserowa, czy bomba, tylko pilot. Niech nikt się nie śmieje. Ten pilot może w ciągu ułamka sekundy pokazać cyborgom, gdzie ich miejsce. Naciśnięcie guzika może danego cyborga pozbawić przytomności, torturować lub zabić.
- Wasza Wysokość! – do sali wbiegł zdyszany minister do spraw kosmosu
- Czego?
- Właśnie dostałem raport od naukowców! – zgiął się w ukłonie i podał władcy wizjer – małe urządzenie, dzięki któremu można przeglądać bazę raportów.
- O czym jest tym razem? – zapytał z umiarkowanym zainteresowaniem król nawet nie spoglądając na podany mu przedmiot.
- O żywotności naszego układu.
- I co piszą?
- Mamy nie więcej niż sześćdziesiąt dni. - w całej sali zapadła cisza, a wizjer wylądował na marmurowej posadzce.
- Zatem wprowadźmy nasz plan w życie. – odparł niewzruszane król zacierając ręce
– Tak długo na to czekałem – przytaknął Minister z chytrym uśmieszkiem.


Rozdział I
W nieokreślonym czasie, w nieokreślonym miejscu, gdzieś we Wszechświecie było państwo zwane Naorbi. Składało się ono z jednego wielkiego Słońca i skupionych wokół niego milionów planet. Wszystko to było otoczone atmosferą.
Planety były wielkości domów. Pojawiały się i znikały zostawiając po sobie jedynie małe niegroźne czarne dziury.
Na jednej z takich planet mieszkała piętnastoletnia Nat wraz z rodzicami i młodszym rodzeństwem Kati i Paulem. Ich planeta nie miała nazwy od nazwiska mieszkańców, ponieważ w Naorbi tylko uprzywilejowani mieli nazwiska. Miała więc numer C438.
Nat nigdy nie była podobna do rówieśników. Nie zabiegała o ich względy i nieprzejmowana się ich opiniami. Zawsze szła pod prąd i zamykała się we własnym świecie, w którym czuła się wolna i niezależna. Tam była po prostu sobą.
Najbardziej lubiła wychodzić nocą na powierzchnię swojej rodzimej planety i patrzeć na gwiazdy. Wydawały się tak dalekie i nietrwałe, a jednak co noc oświetlały Wszechświat swym migotliwym blaskiem. W Naorbi nigdy nie mówiono o wyprawie do innego układu, ale Nat zawsze chciała wziąć udział w takiej przygodzie. Mimo to jej życie było niezbyt ciekawe, podobne do życia milionów innych nastolatek. Chodziła do szkoły, poznawała sama siebie i otaczającą ją rzeczywistość, rozmyślała nad bieżącymi sprawami i wyrabiała swoje zdanie na tematy polityczne i społeczne. Pomimo propagandowego wychowania nie zgadzała się z Obowiązującym ustrojem. Nie miał on bowiem nic wspólnego ze swoją nazwą: Wolne Państwo Ocalałych. Naorbi nie było Wolne, ponieważ, każdy kto nie zgadzał się ze zdaniem Najwyższej Izby Królewskiej i głośno o tym mówił był zsyłany na Odległe Planety. Tam, w związku z bliskością atmosfery, często spadały meteoryty niszcząc nieraz całe planety.
Naorbi nie było właściwie Państwem, ponieważ jak twierdzili naukowcy „Naorbi to jedyne we Wszechświecie skupisko istot żywych.” A Ocalali – ludzie, którzy przeżyli zagładę dawnego siedliska ludzkiego – Ziemi – już dawno nie żyli.
Choć nikt tego nie podejrzewał, wkrótce wszystko miało stanąć na głowie.
Zaczęło się nieoczekiwanie, w domu na planecie C438 głuchą ciszę poranka przerwał świdrujący dźwięk. Nat otworzyła zaspane oczy jednocześnie szukając prawą ręką budzika. Nie zalawszy go, usiadła na łóżku i przy ciągłym akompaniamencie dziwnego urządzenia próbowała zebrać myśli. Przyszło jej do głowy, że jedynym urządzeniem które mogło wydawać taki dźwięk był Czarny Budzik. Oznaczało to, że za 14 dni planeta na której mieszka rozpadnie się. Wcześniej rodzina musi znaleźć nowy dom. Nat wstała i poszła do swojej łazienki. Zanim skończyła poranną toaletę Czarny Budzik w końcu umilkł. Oczywiście wcześniej obudził całą rodzinę. Nat wyszła właśnie z łazienki wycierając ręcznikiem mokre włosy, gdy coś uderzyło ją w tył głowy. Upadła na podłogę. Po chwili usiadła i uważnie rozejrzała się po pokoju. Na pierwszy rzut oka nie było tu nic niepokojącego: jeszcze niepościelone łóżko, stolik pełen książek i płyt z elektroniczną wersją literatury, zbiór meteorów, regał uginający się pod ciężarem książkowych płyt. Jej wzrok zatrzymał się na regale, jakby wyczuwała obecność czegoś nowego w tym miejscu. I nagle coś poruszyło się między książkami. Nat błyskawicznie się tam znalazła, akurat w porę, by złapać spadającą książkę i zobaczyć jak Coś znika za kolejną książką. Coś było małe, puchate i różowe. Te cechy wskazywały przynależność do gatunku różowych przytulaczy. A sprawcą tej inwazji mógł być tylko Paul. Gdy tylko o tym pomyślała drzwi otworzyły się i stanął w nich właśnie Paul.
- Nie widziałaś może… - spytał, ale nie do kończył, ponieważ mina siostry rozwiewała wszystkie wątpliwości. Przybrał skruszoną minę – To gdzie teraz jest?
Nat bez słowa wskazała na regał. Paul podszedł i cicho zawołał przytulacza:
- Nomi - a ten natychmiast zjawił się na jego ręce. Wychodząc brat burknął jeszcze „przepraszam”.
Przez niemiły poranek cały dzień był popsuty. Do tego doszła troska o całą rodzinę spowodowana koniecznością przeprowadzki. Gdy po nudnym i ponurym dniu w szkole (rozpoczętym optymistycznie spóźnieniem na astrobus, a skończonym naganom za przysypianie na lekcji i brak karty danych z pracą domową) wróciła do domu, zastała rodzinę oglądającą 3D-wizję. W pokoju panowała nieznośna, ciężka od napięcia cisza. Reporter mówił coś o jakimś kryzysie, a nagłówek programu głosił „pierwszy historii brak nowych planet”. Teraz Nat zrozumiała przygnębienie rodziny. Skoro nie przybywa nowych planet będzie problem ze znalezieniem jakiegoś niezamieszkanego kąta. Proste dotąd życie coraz bardziej się komplikowało.

**

-Słyszałem, że u was też odezwał się Czarny Budzik. – to zdanie wyrwało Nat z zamyślenia, w jakie wpadała na prawie każdej przerwie posiłkowej w szkole. Zadał je jeden z najbardziej interesujących chłopców z IV klas Szkoły Trzeciego Stopnia – Nick.
- Co? A, tak. – odpowiedziała zdziwiona, że ktoś tego pokroju pyta ją o cokolwiek.
- U nas to samo. – kontynuował Nick – Ciekawe co z nami będzie, skoro nie ma nowych planet… - westchnął.
- Wolę się nie zastanawiać
- Nie jesteś zbyt rozmowna – stwierdził po dłuższej chwili milczenia
- Nigdy nie byłam
- Masz zadanie na Wychowanie Polityczne?
- Nie.
- Mówisz serio, czy myślisz, że chcę spisać?
- Serio.
- Mogę ci dać.
- Nie, dzięki.
- Na pewno?
- Nie. – ale w jej głosie słychać było wahanie – No dobra, dawaj.
Nick z niemal triumfalnym uśmiechem wyciągnął kartę danych z torby i podał Nat. Ona także się uśmiechnęła i włożyła kartę do swojej torby.
-Muszę cię na chwilę opuścić – powiedziała ciągle się uśmiechając i poszła do damskiej toalety. Tam zamknęła się w jednej z kabin i nie wyciągając z torby uruchomiła swój MPC. Rozpoczęła kopiowanie danych. Taki „cyrk” był konieczny, ponieważ w każdej kabinie był czujnik elektroniki. Gdyby wyciągnęła MPC z torby, czujnik wykryłby to, włączył kamerę i nagrał całą akcję. Był to zmyślny, ale jak widać, niezbyt skuteczny sposób zabezpieczający przed ściąganiem. Po skończeniu kopiowania Nat wyszła z toalety. Niestety lekcja już trwała, Do sali lekcyjnej wbiegła w ostatniej chwili przed wejściem uczniów do kabin. Zdążyła na szczęście rzucić Nickowi torebkę cukierków, w której schowana była (przez czujnikami) jago karta danych. Uczniowie weszli do kabin i założyli okulary. Przed ich oczami pojawił się wirtualny nauczycie, który kazał im włożyć karty danych do TP, by naładować ich głowy kolejną porcją suchej, ciężkostrawnej i zepsutej wiedzy o Polityce.


Rozdział II
Mijał dziewiąty dzień od odezwania się Czarnego Budzika, a rodzina Nat nadal nie miała nowego lokum. Nastrój przygnębienia zapanował w całym kraju, gdyż takich rodzin było coraz więcej. Pod koniec dziesiątego dnia Nat została poproszona do gabinetu dyrektora. Gabinet znajdował się w reprezentacyjnej części szkoły, czyli w centrum. Gdy Nat tam weszła, aż zaparło jej dech w piersiach. Szkoła była urządzona raczej skromnie (w niektórych miejscach zdecydowanie wymagała remontu), a gabinet wręcz opływał w meble najlepszego gatunku. Były tam, rzadkie już, kryształy, marmurowe kolumny i . Byli tam też jej rodzice i rodzeństwo oraz trzy cyborgi działające w imieniu Najwyższej Izby Królewskiej.
- Numer rodziny? – zapytał pierwszy cyborg ubrany w długą granatową szatę w czerwone paski.
- C438 – odpowiedział posłusznie ojciec Nat.
- Ilość osób w rodzinie?
- Pięć.
- Lokalizacja planety?
- 1175 gurdon od środka okręgu.
- Ilość dni do wybuchu planety?
- Pięć.
Przesłuchanie trwało dalej, tak długo, że mały Paul zdążył zasnąć na stojąco.
- Po co właściwie przyszliśmy tu wszyscy? – Zastanawiała się Nat. Nagle oczy wszystkich zwróciły się w jej stronę. Pogrążona w myślach niczego nie zauważyła, póki mama nie szturchnęła jej. Wtedy dopiero zorientowała się, że ostatnie pytanie było skierowane do niej.
- No ile masz lat, dziecko? – zachęcił ją do odpowiedzi dyrektor, myśląc pewnie, że jej milczenie jest skutkiem nieśmiałości.
- W tym roku skończę szesnaście lat.
- Wzrost? – to pytanie zadał już cyborg
- 158 cm
- Waga?
- 43 kg
- Uczulenie na jakieś jedzenie?
- Nie.
- Jakieś zwierzęta domowe?
- Tylko sześć różowych przytulaczy mojego brata.
- Dobrze. Zostaniesz tymczasowo zakwaterowana w szpitalu okulistycznym. Proszę oto twoja karta pobytu. Masz się stawić na miejscu w godzinie przesilania słonecznego. Zrozumiano?
- Tak, ale co będzie z resztą rodziny?
- Oni zostaną zakwaterowani z tymczasowych halach noclegowych na terenie fabryki astrobusów.
- Co z naszymi rzeczami na przykład meblami? -Zapytał ojciec Nat
- Podeślemy wam za dwa dni transport. Będą przechowywane w magazynach na terenie fabryki. A i proszę dopilnować, by dzieci wzięły karty danych do nauki. Będą nadal chodziły do szkoły. To wszystko?
- Tak, dziękuję. – Mama wzięła Paula na ręce i wszyscy wyszli z gabinetu.
- Chodźcie szybko. Musimy się spakować.

**

-Nat!
- Tak mamo?
- Na pewno wzięłaś wszystko?
- Tak. Nie martw się. Najwyżej wyślę wam wiadomość.
- Uważaj na siebie.
- Dobrze.
- I wyślij wiadomość jak dotrzesz na miejsce.
- OK... Mamo, niedługo znów się zobaczymy. Cześć.
- Nat! – zawołał Paul. – Mogę zrobić z twojego pokoju mieszkanie dla przytulaczy?
- Nie, ale uważaj na nie. Kati, nie waż się dotknąć pudełka z biżuterią! - Nat wsiadła do astrobusu i jeszcze raz pomachała rodzinie.
- Mam nadzieję, że jaszcze się zobaczymy. – pomyślała, choć coraz mniej w to wierzyła.


Rozdział III
Po przyjeździe do szpitala Nat została wstępnie zbadana, tak jak gdyby była chora. Podano jej też kilka zastrzyków „ na wszelki wypadek”, jak powiedział robot medyczny. Potem wskazano salę, w której miała mieszkać. Sala była pomalowana na biało, jak większość szpitala, łóżka szpitalne zastąpiono zwykłymi, a całą medyczną aparaturę przeniesiono w kąt. W pomieszczeniu przebywało jeszcze pięć dziewczyn w jej wieku. Parę z nich Nat widywała czasem w szkole, mimo to nie znała ich imion. Położyła bagaże na jedynym pustym łóżku i od razu wyszła. Nie chciała wdawać się w dyskusję, która właśnie toczyłam się między lokatorkami. Spacerując po korytarzach ani razu nie natknęła się na chorą osobę. Cały oddział pełen był od tej pory bezdomnych dzieci. Po dwudziestu minutach wędrowania pustym korytarzem natknęła się na siedzącego na podłodze Nicka. Nie wyglądał tak jak zwykle. Miał fioletowe cienie pod oczami, zapadnięte policzki i sine wargi. Z jego twarzy zszedł radosny uśmiech, ustępując miejsca wyrazowi ponurej determinacji. Ale najgorsze były oczy, kompletnie wyprane z emocji, wpatrywały się w przeciwległą ścianę. Gdy Nat go zobaczyła, słowa powitania ugrzęzły jej w gardle.
- Tu dzieje się coś dziwnego – pomyślała i usiadła koło chłopca.
- Cześć Nick. Jak się masz?
- O cześć Nat. – humor chłopca zauważalnie się polepszył. – Co ty tutaj robisz?
- Przydzielili mnie na tymczasowe zakwaterowanie.
- Mnie też. Jak długo już tu jesteś?
- Od godziny, a ty?
- Pięć dni.
- I jak ci się podoba?
- Nat, tu nic nie jest takie jak się wydaje. – powiedział ponownie smutniejąc.
-Nick co jest grane? Co ci się stało? Nie jesteś taki jak zawsze.
- Chodź – zerwał się gwałtownie – to nie jest odpowiednie miejsce do rozmowy. – złapał ją za rękę i pociągnął za sobą. Przez chwilę pozwoliła mu się ciągnąć. Nie potrafiła zebrać myśli.
- O co tu w ogóle chodzi?! Nick zachowuje się jak wariat, a to jest przecież szpital okulistyczny, a nie psychiatryczny! – zatrzymała się gwałtownie i wyszarpała rękę. - Nie! – Nick też zatrzymał się i teraz stał patrząc na nią smutno, jak więzień - O czym ty w ogóle mówisz?! – krzyknęła - Trafiamy do miejsca jak z horroru, nasz świat lada moment może się rozsypać, a ty się bawisz w jakieś głupie zagadki!
Nick zrobił jeszcze bardziej ponurą minę. Ale złowrogi błysk w oku zdradzał, że ma ochotę kogoś rozszarpać. Musiał się naprawdę czymś martwić.
- Nic nie jest takie jak się wydaje. – powtórzył jeszcze raz szeptem – a teraz chodź muszę powiedzieć coś bardzo ważnego. Nie tutaj…
- Ale… - zaczęła, lecz uciszył ją gestem
- Tutaj ktoś może mas podsłuchać. – Jaszcze raz wziął ją za rękę, ale tym razem już delikatniej i poszli w kierunku, z którego przyszła. Nick szedł tak szybko, że musiała za nim prawie biec. Nie zwolnił, aż dotarli do małych drzwi z napisem „wstęp tylko dla personelu”. O dziwo nie zauważyła żadnych dodatkowych zabezpieczeń przed potencjalnym włamywaczem, nie było nawet klamki. Chłopiec zatrzymał się i wyciągnął rękę, by popchnąć drzwi. Nat powstrzymała go.
- Nick, umiesz czytać?! Tu jest napisane „tylko dla personelu”…
- Ufasz mi, prawda?
- No… tak, ale…
- Nie ma „ale”. Muszę ci coś pokazać – i popchnął drzwi.
**
- No dobra potworze. Teraz się nie ruszaj. – powiedziała Ayra do smoka. – Siedź cicho, muszę cię przypiąć, żebyś nie wypadł.
W końcu smok znieruchomiał i Ayra bez problemu przypięła go do boków klatki, w której się znajdował. Były to pasy bezpieczeństwa stworzone specjalnie dla niego. Towar uszkodzony lub obity jest mniej wart, dlatego przy transporcie tak dużych zwierząt trzeba zachować najdalej idącą ostrożność. Mimo to smok nadal nie wyglądał na chętnego do wzięcia udziału w tej podróży – popiskiwał żałośnie, jak gdyby próbował namówić swą panią do zmiany zdania i wzięcia któregoś z jego kolegów. Ayra udawała, że tego nie słyszy i odwróciła się tyłem do błagalnie wpatrujących się w nią oczu. Sprzedanie każdego smoka było dla niej trudne, bo były to jedyne stworzenia, które mogła uważać za przyjaciół i które przez cały czas dotrzymywały jej towarzystwa.
W jej kierunku szła podpierając się laską Feni – mentorka i opiekunka Ayry. Już z daleka było widać, że w ręku trzyma dość duży woreczek z czerwonego aksamitu.
- Masz jeszcze trochę ziół. Na pewno się przydadzą. – powiedziała w końcu dochodząc do statku.
- Dziękuję Feni. – Ayra uśmiechnęła się do niej. Był to uśmiech zarezerwowany tylko dla staruszki. Poza malutką planetą Tunui Ayra była podstępną, zimną i wyrachowaną płatną morderczynią, najlepszą w swoim fachu, dzięki nadzwyczajnej umiejętności posługiwania się Energią. To dawało jej możliwość zmiany kształtu, gwarantując doskonały, niemal niewykrywalny, kamuflaż. Oprócz tego była też treserką smoków i najemniczką, która za odpowiednią opłatą podejmie się każdego zadania od kradzieży jakiegoś wartościowego kamyczka, po zabicie kogoś niewygodnego. Ayra była całkowicie samowystarczalna i sama o sobie mówiła ”Wolny Strzelec”. Zawsze robiła to co chciała i nikt nie miał nad nią kontroli. Mieszkała w swoim statku, który w tej chwili znajdował się na orbicie Tunui. Jedzenie zapewniała jej mała szklarnia na ostatnim piętrze statku i komory produkujące niezróżnicowaną tkankę zwierzęcą (w całości jej projektu). W całej galaktyce krążyły legendy o Czarnej Damie, jak również nazywano Ayrę. Przydomek ten nadało jaj pospólstwo do spółki z dziennikarzami, ponieważ zawsze ubierała się na czarno i zawsze atakowała w największych ciemnościach. Nigdy nie pozostawiała po sobie śladu, więc każde niewyjaśnione morderstwo było jej przypisywane. Zwykli obywatele traktowali ją jak superbohaterkę, mimo że nie zrobiła dla nich nic dobrego. Była tak samo nieuchwytna dla innych najemników, jak i specjalnego oddziału Gwardii Królewskiej. Zewsząd otaczali ją wrogowie – z jednaj strony Gwardia, a z drugiej klan Nager. Te dwie organizacje miały tylko jedną wspólną cechę – używały Energii do walki ze sobą nawzajem, a co za tym idzie, tak jak Ayra, świetnie posługiwali się mieczem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mantykora dnia Pon 12:52, 20 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nuthien
Adept I roku



Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:51, 20 Lip 2009    Temat postu:

Bardzo ciekawe i wciągające, aczkolwiek brakowało mi trochę dokładniejszych opisów

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
alicee
adwoKat Strzygi
Arcymag
adwoKat Strzygi <br>Arcymag



Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 3450
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:35, 20 Lip 2009    Temat postu:

Pomysł ciekawy, akcja się rozwija, w sumie bardzo mi się podoba. Jest takie troszeczkę... niedopracowane. Nie mam tu na myśli interpunkcji, która momentami szwankuje, tylko chwilami coś tak po prostu... zgrzyta. Ale poza tym jest świetne. Czekam na dalszy ciąg Smile

I jeszcze kilka fragmencików, na które zwróciłam szczególną uwagę Wink

mantykora napisał:
„Nie zdradzą?” zapyta ktoś krytycznie. Ależ nie, bo wiedzą, co król na w ręku. I nie jest to broń laserowa, czy bomba, tylko pilot. Niech nikt się nie śmieje.

A ja się jednak uśmiechnęłam Wink Ale jak najbardziej pozytywnie Very Happy

mantykora napisał:
Planety były wielkości domów. Pojawiały się i znikały zostawiając po sobie jedynie małe niegroźne czarne dziury

łiiiii! Małe , niegroźne czarne dziury? Ja kcem takąąą! Very Happy

mantykora napisał:
Nat otworzyła zaspane oczy jednocześnie szukając prawą ręką budzika. Nie zalawszy go, usiadła na łóżku i przy ciągłym akompaniamencie dziwnego urządzenia próbowała zebrać myśli. Przyszło jej do głowy, że jedynym urządzeniem które mogło wydawać taki dźwięk był Czarny Budzik. Oznaczało to, że za 14 dni planeta na której mieszka rozpadnie się. Wcześniej rodzina musi znaleźć nowy dom. Nat wstała i poszła do swojej łazienki. Zanim skończyła poranną toaletę Czarny Budzik w końcu umilkł. Oczywiście wcześniej obudził całą rodzinę. Nat wyszła właśnie z łazienki wycierając ręcznikiem mokre włosy, gdy coś uderzyło ją w tył głowy.

Wszystko pięknie, ale ja bym się chyba jednak bardziej przejęła takim budzikiem. Ale pomysł mnie zabił na miejscu! Very Happy Czarny Budzik wymiata! Twisted Evil

mantykora napisał:
Coś było małe, puchate i różowe. Te cechy wskazywały przynależność do gatunku różowych przytulaczy.

A w tym momencie mnie przeraziłaś. Małe, różowe, puchate? I jeszcze do tego przytulacz??? Toż to zŁo i zgrĄza... Wink

Generalnie mi się bardzo podobało Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez alicee dnia Pon 16:39, 20 Lip 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mantykora
Adept VI roku



Dołączył: 22 Maj 2009
Posty: 266
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze stodoły - pd brama Polski
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:11, 21 Lip 2009    Temat postu:

Dzięki. Naprawdę myślałam, że będzie gorzej. A różowe przytulacze wymyślił mój brat, za co mu serdecznie dziękuję, bo właściwie dzięki nim narodził się pomysł książki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kuszumai
Królowa Offtopiarstwa
Arcymag
Królowa Offtopiarstwa <br> Arcymag



Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 7089
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: z podlasia...
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:56, 21 Lip 2009    Temat postu:

Ja przeczytam później jak się zbiorę na odwagę - zobaczyłam słowo `cyborg` i już mi się czytać odechciało.......
zabiorę się za to później Very Happy Ciekawe co strzyga powie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Strzyga
Master of Disaster
Arcymag
Master of Disaster <br> Arcymag



Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Śro 2:14, 22 Lip 2009    Temat postu:

Czy ja tu robię za jakiś nieszczęsny autorytet?! Shocked Bo chyba tylko pod dwoma opublikowanymi na forum tekstami nie znalazłam "co powie Strzyga?" w różnych formach.
Cóż, coś powie na pewno, jak tylko zdobędzie się na to, by nad tekstem przysiąść i przeczytać go uważnie. Chwilowo poświęca uwagę własnemu opowiadaniu i ff.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kuszumai
Królowa Offtopiarstwa
Arcymag
Królowa Offtopiarstwa <br> Arcymag



Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 7089
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: z podlasia...
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:34, 22 Lip 2009    Temat postu:

Może się zdziwisz, ale ja od początku uważam cię za głównego recenzenta Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Strzyga
Master of Disaster
Arcymag
Master of Disaster <br> Arcymag



Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Śro 13:42, 22 Lip 2009    Temat postu:

Specjalnie się nie zdziwię, chociaż zastanawia mnie skąd ten pomysł.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kuszumai
Królowa Offtopiarstwa
Arcymag
Królowa Offtopiarstwa <br> Arcymag



Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 7089
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: z podlasia...
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:49, 22 Lip 2009    Temat postu:

A stąd, że odkąd pamiętam to ty tylko na forum pisałaś i oceniałaś Very Happy I Panna Rumiana Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kot
Adept II roku



Dołączył: 25 Lis 2008
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:28, 16 Sie 2009    Temat postu:

Ciekawy pomysł i trzeba przyznać, że fajnie się czyta to opowiadanko. Smile
Różowe przytulacze rządzą. Smile

Jako fizyk przyczepię się tylko do części o układzie:
Cytat:
W nieokreślonym czasie, w nieokreślonym miejscu, gdzieś we Wszechświecie było państwo zwane Naorbi. Składało się ono z jednego wielkiego Słońca i skupionych wokół niego milionów planet. Wszystko to było otoczone atmosferą.
Planety były wielkości domów. Pojawiały się i znikały zostawiając po sobie jedynie małe niegroźne czarne dziury.

Powstanie i istnienie takiego układu jest niemożliwe z punktu widzenia fizyki. Poza tym nawet małe czarne dziury są groźne... Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kot dnia Nie 22:44, 16 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mantykora
Adept VI roku



Dołączył: 22 Maj 2009
Posty: 266
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze stodoły - pd brama Polski
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:06, 24 Sie 2009    Temat postu:

Kot napisał:
Powstanie i istnienie takiego układu jest niemożliwe z punktu widzenia fizyki. Poza tym nawet małe czarne dziury są groźne... Twisted Evil

Wiem i właśnie o to mi chodziło. W tym świecie fizyka się trochę zmieniła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kot
Adept II roku



Dołączył: 25 Lis 2008
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:48, 26 Sie 2009    Temat postu:

Nie będę opisywać dokładnie dlaczego jest niemożliwe, a nawet jeśli istniałby taki układ to życie na nim wcale byłoby raczej krótkie. Jeśli prawa fizyki są inne to nie można mówić o gwiazdach, czarnych dziurach czy planetach gdyż takie nie uformowałyby się w znanej nam postaci o ile w ogóle by się pojawiły. Pomijając fakt, że ludzie też nie wyewoluowali by raczej do obecnego kształtu. Chyba, że źle zrozumiałam i opowiadanie jest z gatunku fantasy, a nie sci-fi. Wtedy z góry można założyć jakieś zupełnie nierealne sfery, w których wszystko jest możliwe.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna ->
Tfu!rczość niezależna
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin