Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fight for metal!...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna ->
Analizatornia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Strzyga
Master of Disaster
Arcymag
Master of Disaster <br> Arcymag



Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Wto 13:58, 29 Gru 2009    Temat postu: Fight for metal!...


...Lub też książka panienki, co to młodzieży licealnej chyba w życiu nie widziała.

Plik z analizą „Wilka” – dodajmy, że analizą olewającą chronologię i mocno wybiórczą, bo ksiązka w sumie najgorsza nie jest - mam zapisany pod jakże wdzięczną nazwą „Ratujmy honor metali!” i tymże hasłem wypadałoby zacząć. Niech towarzyszy nam ono podczas całej analizy. Analizy książki, stworzonej przez autorkę, która prawdopodobnie miała indywidualny tok nauczania i tylko cztery kanały telewizyjne, bo nie wierzę, że można napisać coś takiego, jeżeli się kiedykolwiek było w polskim liceum i choć raz oglądało MTV (z którego można się dowiedzieć, że amerykańskie nastolatki od polskich różnią się jedynie tym, że chleją jeszcze więcej, a ich bezmyślność jest jeszcze bardziej widoczna i załamująca).
Panna wystawia cokolwiek kiepskie świadectwo swojemu przystosowaniu społecznemu – no chyba, że książka miała promować sXe, abstynencję wszelaką i w ogóle być cokolwiek ugrzeczniona. Realia środowiska przekłamane bardziej, niż realia epoki w Merlinie.
Zasadniczo, śmiech na sali, Strzyga czuje się uchichana maksymalnie, tym bardziej, że temat jej bliski.
No to fight for metal, ave Satan, przykładny growl dwuminutowy i jedziemy!

A, no i niestety, znajomość Monty Pythona i Nonsensopedii dość przydatna. Ale bez przesady.



Zawsze chciałam mieć własny motocykl, ale rodzice prędzej daliby się pokroić, niżby mi na to pozwolili. Ech, ale pomarzyć zawsze można... Wyobrażacie sobie mnie na motorze? Ten wiatr we włosach, cichy szum silnika (nie rozumiem jak inni radzą sobie bez tłumików!) i pęd powietrza... ach...
Ha, mam pierwszy błąd! Cóż to za motor z tłumikiem?! No na pewno nie jest to tru motor, droga pani. Motor ma warczeć, taka jego rola.

Od razu rzuciła mi się w oczy jedna z maszyn: czarny suzuki ze srebrnymi strzałami po bokach. Miał dwa siedzenia i mały bagażnik z przodu, tuż za kierownicą.
*zakwik* Osz fuck, toż to prawie jak rower miejski! ^^

– A... to przeważnie metalowcy nimi jeżdżą i kilku sportowców też – powiedziała Ivette, prowadząc mnie do swojego samochodu.
Polski sen o Ameryce... Nie no, ludu, ale poważnie – ktoś zna metala posiadającego nowiuśki motor? Jak zna, to niech powie, chętnie się zaprzyjaźnię.
I tak, ja uparcie mówię „metal”. Bo, jak to moja przyjaciółka określiła, „metalowiec” to się raczej z tymi różnymi panami majstrami od budowy kojarzy.


Wieczorem, już po kolacji, leżałam na łóżku w swojej ulubionej piżamie w gwiazdki i czytałam bardzo ciekawy romans dla nastolatek.
*parsk* Dżi-zas-krztu-szę-się... Piżama w gwiazdki. Romans dla nastolatek. To ja nie mam pytań, Wysoki Sądzie.

Tak naprawdę, to wolę książki, w których dużo się dzieje: jakieś wybuchy, tajemnice, zwariowane przygody, potwory. Ale gdy jestem w nastroju, romansem też nie pogardzę. Każdy ma chyba prawo do marzeń, no nie?
Nie. Nie TAKICH.
„(...)jakieś wybuchy, tajemnice, zwariowane przygody, potwory.” *facepalm* OMG, n00b... (tak, to było zamierzone).


Jakimś cudem zdążyłam na pierwszą lekcję, chociaż do dziś nie wiem, jak tego dokonałam. A musiało to oznaczać, że odległość z domu do szkoły, czyli jakieś sześć kilometrów, przejechałam w kwadrans!
Bosz, te dzisiejsze dzieciaki to koszmarne miągwy są! Kilometr na piechotę przejdzie się w dziesięć minut. Przejechać sześć w kwadrans... no, ok, ja bym może nie dała rady, ale jakiś chłopak to bezproblemowo.

Zrobiła ze mnie przedstawienie przy wszystkich uczniach znajdujących się w hali. Na dodatek z uporem maniaka darła się na mnie po nazwisku! Miałam ochotę zapytać, jak zdołała zdać testy psychologiczne na pedagoga, skoro jej równowaga emocjonalna jest wyraźnie zachwiana. Ale uznałam, że gadka w stylu mojego taty tylko jeszcze bardziej ją rozwścieczy. Nie odezwałam się więc i przeszłam obok niej z miną, która miała wyrażać głęboką pogardę.
Panienka autorka wybitnie rekompensuje sobie to, że w polskiej szkole, jak krzywo spojrzysz na nauczyciela, to słyszysz, że obniży ci stopień ze sprawowania. A darcie się po nazwisku to przecież chleb powszedni. Ja nie wiem, gdzie ona się uchowała.

Niektórzy chłopcy z tej grupki mieli długie włosy, inni skórzane kurtki. Wyglądali jak gang młodocianych przestępców albo wielbiciele metalu. Osobiście wolałabym, żeby to był ten drugi wariant, ale przy moim szczęściu...
Nie no, naprawdę n00b... Metali z młodocianymi przestępcami jest jednak dość trudno pomylić. Przynajmniej u nas. No dobra, odpuszczam, jestem skrzywiona przez polski sposób myślenia.

– Natomiast tamci – kiwnęła głową w stronę grupy ubranych na czarno – to metalowcy. Oni z nikim, jak nie muszą, nie gadają, więc są raczej nieszkodliwi. Wiesz, zawsze trzymają się razem.
...A przepraszam, jaki jest związek pomiędzy jednym a drugim? To, że z nikim nie gadają, może świadczyć o tym, że wymyślają właśnie złowieszczy plan zniszczenia świata. I co, nadal są raczej nie szkodliwi?

Max i jego pokręceni kumple.
Nie wiem, czemu mnie to tak bawi XD Może dlatego, że u nas nie mówi się na grupę metali "Ktośtam i jego pokręceni kumple".

Normalna dziewczyna, taka jak Ivette, nosi różowe sweterki i eleganckie, delikatne kolczyki. Natomiast ja ubieram się przeważnie na czarno i lubię duże kolczyki, takie w stylu indyjskim. Zresztą, ku zgrozie wszystkich babć i ciotek, bardzo lubię czarny kolor. Po prostu do wszystkiego mi pasuje! No i zupełnie nie cierpię różowego!
Och, ach, ojojoj!... Kolejna tru mhroczna pannica, co to ma porąbane definicje normalności...

A ten Max... Nie można o nim powiedzieć, żeby nie był przystojny. Ma długie jasne włosy, wycieniowane tak, że otaczają mu twarz i opadają lekko na ramiona, zgrabny, prosty nos i niesamowite, zielone oczy. Przy źrenicy są koloru trawy, a potem stopniowo ciemnieją, aż do czarnej obwódki tęczówki. Trochę przypomina Aleksa Banda, wokalistę mojego ukochanego zespołu The Calling, ale jest przystojniejszy i nosi inny kolczyk. Ma w uchu taki srebrny kieł. To wygląda super!
*chlipie* Jeżu no, przecież metale tak nie wyglądają... Metale nie noszą kolczyków w kształcie kłów... Bo to pedalskie dość jest.

– Umarł ci ktoś w rodzinie, że ubierasz się jak metal, czy po prostu wszyscy w tym Nowym Jorku nie mają gustu?
Hm... No dobra. W życiu nie byłam zdeklarowanym metalem, za to byłam zdeklarowaną gotką, a teraz jestem zdeklarowanym dziwadłem. I owszem, pytano mnie, czy mi ktoś umarł, ale jakoś częściej byłam z emo niż z metalem mylona. Jak widać, subkultur w których normą jest czarny ubiór znajdzie się dość sporo. No to, cholera, czy pani autorka, a co za tym idzie, również postaci, innych nie znają?!

– Jeszcze mnie popamiętasz, ty... ty... metalu!
*parsk* Borze, ta książka naprawdę jest zabawna XD
Żeby mnie tak obrażano...


– Nie mam jak wrócić do domu – odpowiedziałam i zaczęłam się zastanawiać, ile czasu zajęłoby mi dojście pieszo. Przy moim braku kondycji, to pewnie jakichś parę godzin...
Sześć kilometrów to godzinka szybkiego marszu. No, może półtorej w porywach do dwóch, jak ktoś jest totalnie niewysportowany. Pani pływaczce coś takiego nie powinno przysporzyć trudności.

Rozmyślałam więc nad tym, czy pieniądze, które uzbierałam (to znaczy: dodatek od dziadków na Boże Narodzenie plus parę moich tygodniówek), przeznaczyć na nowe glany, czy może zabójcze dżinsy, które widziałam na jakiejś wystawie. Osobiście wolałabym glany, bo te, które mam, już się trochę zniszczyły.
A propos... Ostatnio widziałam panienkę w takich nowiuśkich, błyszczących glanach. I z miejsca pomyślałam, że to jakieś takie niezbyt tru. Chyba glany po prostu powinny być cokolwiek zdarte, żeby dobrze wyglądać. (Dlatego właśnie sobie nie kupię, bo zanim zdążyłabym je zajechać na tyle, żebym się nie wstydziła ich nosić, to już by było na glany za ciepło. Poza tym, w zajechanych butach mama by mi nie pozwoliła chodzić, a na co mi takie błyszczące, nowiuśkie i niezajechane?)

Eee, że co? Jestem w parze z Maksem? Metalem? O, kurczę... Ciekawe. Może teraz wreszcie się do mnie odezwie? To może być jednak interesujące doświadczenie.
No dobra, ok. Ten jeden raz przyznaję, że ją rozumiem. Jak znajomy metal się do mnie odezwał, to też żałowałam, że nie mam dyktafonu.

Owszem, Max jest bardzo przystojny, ale jak dla mnie to chyba trochę za... cichy. Poza tym wyraźnie mnie unika, co też nie działa raczej na jego korzyść. Trochę mnie jednak intryguje, pewnie przez to jego dziwne zachowanie.
To absolutna klasyka. Metale zawsze podrywają na "tajemniczość". I jeszcze na "mroczną aurę".

– Tylko nie zapomnij, dzisiaj o północy – dobiegł mnie przyciszony głos znajomego Maksa.
Hm, ciekawe... co oni mogą robić o północy? Grać w karty? Czytać komiksy? A może jakieś „mocniejsze pisemka”?
*facepalm* Borze, o czym to dziecko myśli?! A na to, że idą na czarną mszę, albo grać w erpega, to nie wpadła?

Spędziliśmy bardzo miło prawie dwie godziny, siedząc w dusznym pomieszczeniu i usiłując wyczytać coś z wyblakłych kartek jakichś starych książek. Pasjonujące zajęcie... aż się człowiekowi chce ziewać...
*wyciąga zestaw "Mały Inkwizytor" i czerwony kapelusz* Nobody expects the Spanish Inquisition! Ooo, nie, za taki tekst przewidujemy wyłącznie stos, poprzedzony torturami wygodnym fotelem!

Rodziców, jak zwykle o tej porze, nie było już w domu, więc musiałam jechać rowerem. Nie miałam nic przeciwko temu, tylko że niebo wyglądało tak, jakby zaraz miało zacząć padać.
Super... Będę w strugach deszczu zwiedzać bagnisty cmentarz. Żyć nie umierać, no nie?
Ona jakaś obłakana jest! Ja bym była zachwycona!

– Jeszcze raz dziękuję – powiedziałam, patrząc na jego profil (ma zgrabny nos, naprawdę).
Ech, no dobra, znowu ją rozumiem. Chłopak naprawdę MUSI mieć ładny nos. Po prostu MUSI.

Nie podejrzewałam, że słucha rocka. Myślałam, że może czegoś mocniejszego. W końcu, jak rany, jest metalowcem!
METALEM, do diabła! Poza tym, to rzeczywiście dziwne.

Wiecie, co jest tu najgorsze? To, że wszyscy są tacy okropnie mili (oczywiście poza cheerleaderkami). Poważnie. Wchodzisz do sklepu, a sprzedawczyni się do ciebie uśmiecha, mijasz na ulicy nieznanych ci ludzi, a oni się do ciebie uśmiechają, nawet twój sąsiad, którego nie cierpisz, uśmiecha się do ciebie! Aż ciarki chodzą po plecach. To nie jest normalne...
No rzeczywiście, horror...

Na miejsce miałyśmy dojechać samochodem Ivette. Trochę mnie zdziwiło, że moi rodzice się na to zgodzili. Koncert zaczynał się dopiero o dziewiątej wieczorem, a potem jeszcze będziemy musiały same wrócić.
Biorąc pod uwagę, że na koncertach zazwyczaj się nic, tylko pije, to rodzice rzeczywiście zachowali się baaardzo rozważnie.

W końcu się zdecydowałam: czarna spódniczka, biała bluzka i czarne botki na obcasie. Trochę szkolnie, ale tworzyło świetny efekt. Wyglądałam szałowo! (No, co? Zbytnia skromność obniża nasze poczucie wartości, przynajmniej tak mówi mój tata). Do małej torebki wrzuciłam komórkę, pamiętnik na autografy, długopis, błyszczyk, chusteczki i aparat fotograficzny. Ważyła tonę, nie żartuję. (...) Potem razem z innymi fanami stałam w dłuuugiej kolejce po autograf i zdjęcie, ale je mam!!! Nawet uścisnęłam mu rękę!!! Uścisnęłam jego rękę!!! To najszczęśliwszy dzień w moim życiu! Serio!!! Nie umyję tej ręki!
Borze... Niestety, dziewczynko, to, że nie lubisz różowego, nie sprawia z miejsca, że nie jesteś Barbie. Przykre, ale prawdziwe.

Oczywiście nie wszyscy wracali teraz do domów. Zanim wyszłyśmy, Peter spytał nas, czy nie chcemy razem z jego przyjaciółmi iść do pubu. Taak, już lecę... Grzecznie odmówiłyśmy i w tył zwrot. Też mi rozrywka, no nie?
Jako osoba, która poszłaby do pubu zamiast na koncert, wolę się nie wypowiadać.

Aż tęsknię do tych beztroskich lat, kiedy moim jedynym problemem było, w co ubrać lalkę Barbie. Żadnych poważnych decyzji, żadnych zmartwień. A teraz? Moje życie to jedno wielkie pasmo nieszczęść...
Może mi ktoś pokazać to pasmo nieszczęść? Bo jakoś nie zauważyłam.

– On i tak się w tobie nie zakochał, czy co ty tam sobie ubzdurałaś – dodała i odeszła, potykając się o nogi Maksa. – Uważaj! – powiedziała do niego z wściekłością.
– Bo co? – warknął, patrząc na nią jak na jakiegoś robaka. Dziewczyna nie chciała się z nim kłócić, po prostu odeszła, zgrzytając tymi swoimi butami. Zresztą o ile mi wiadomo, nikt nie zaczyna z żadnym metalowcem. Wszyscy trzymają się od nich z daleka, jak od zarazy. To pewnie przez ten ich wygląd...
Z tego, można wywnioskować, że wyglądają, jak chorzy na dżumę...
No i, cholera, czy ja żyję w świecie równoległym? U nas metale regularnie obrywają, właśnie za to, że są metalami. Nie wierzę, żeby w Ameryce było jakoś ekstremalnie inaczej.


– Zamiast się złościć, czemu po prostu się na niej nie zemścisz? – spytał.
– Nie wiem jak – odpowiedziałam niechętnie.
– Znajdź jakiś jej słaby punkt i uderz w niego.
– Poza brakiem mózgu nie widzę żadnych słabych punktów. Oczywiście można by ją zepchnąć ze schodów. W tych szpilkach w życiu by nie złapała równowagi...
Mruknął coś pod nosem i spojrzał na mnie znudzonym wzrokiem. Widocznie nie o to mu chodziło.
– Pomyśl, co jest dla niej najważniejsze.
Rany, ten chłopak ma naprawdę ciężko przeprawę z nią... No, ale jak się chce chodzić z ćwierćmózgiem...

Spójrz na nią. Co teraz robi? Spojrzałam na jej wredną, pustą głowę.
– Czesze się – odpowiedziałam.
– No właśnie. Rozumiesz już, co mam na myśli?
Albo jestem jakaś ciemna, albo on mówi zagadkami, bo naprawdę nie potrafiłam zrozumieć.
– Nie – odpowiedziałam szczerze.
– Jezu – mruknął pod nosem. – Gumę do żucia bardzo trudno usunąć z włosów, prawda? A jak się ją jeszcze wklei blisko skóry, to jedynym wyjściem jest je obciąć.
Obstawiam, że to jednak ona jest ciemna. Każdy głupi by załapał.

– Czemu go posłuchałaś?! Przecież to metal, Margo! Nikt nie wie, co oni robią ani kim są! Może co tydzień obrabiają gdzieś jakieś banki! A ty słuchasz takiego kryminalisty? Przez niego będziesz miała kłopoty!
Ja to koledze wyślę! XD Jak rany, ja mu to wyślę! Będzie zachwycony, że metale mają taką opinię! XD

Metale są nietykalni, bo wszyscy się ich boją!
Ech, ile polscy metale daliby za to, żeby rzeczywiście tak było...

A może to narkoman! Nie pomyślałaś o tym? Oni wszyscy wyglądają, jakby cały czas coś brali. Są bladzi, wiecznie niewyspani i wściekli.
Wychodzi na to, że niemal wszyscy polscy licealiści i studenci coś cały czas biorą...

W tym momencie dyra zatkało. Najwyraźniej nie podejrzewał, że chłopak w kąpielówkach, a na dodatek metal (a wszyscy wiedzą, że to przecież narkomani i sataniści), potrafi sklecić poprawne zdanie na jakikolwiek temat.
Czy umiejętności oratorskie chłopaka w kąpielówkach a chłopaka ubranego się tak tragicznie różnią? Poza tym, sataniści muszą umieć sklecić zdanie, żeby móc werbować do sekty. A narkomani zawsze coś bełkocą, więc może przy okazji i jakieś poprawne zdanie palną.

Nie dość, że srebrny metalik, błyszczący jak gwiazda w świetle lamp ulicznych, to na dodatek był to porsche, kabriolet ze złożonym dachem. Wspaniały! Niesamowity! Po prostu cudo!
Łobożesztymój, blachara! O.O

Gdy spytałam, czy mają do picia coś bez procentów, wyśmiali mnie i wcisnęli do ręki puszkę piwa.
Abstynentowi zawsze uda się zepsuć imprezę. ZAWSZE.

Był już nieźle wstawiony, chociaż przyjechaliśmy tu może ze dwie godziny temu. To się nazywa tempo.
Nie chcę nic mówić, ale ostatnio byłam wstawiona, mniej więcej pół godziny od rozpoczęcia imprezy. A ja i tak piłam mało. Tak książka to chyba ma jakoś masakrycznie nachalnie abstynencję promować...

Peter nagle zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. Wziął mnie za ręce i patrząc mi prosto w oczy (no, nie całkiem, miał chyba problemy ze skupieniem wzroku w jednym, nieruchomym punkcie – ciekawe, czy poza piwem nie brał czegoś jeszcze), powiedział:
– Margo, bardzo... eee... mi się podobasz.
Następnie złapał mnie jedną ręką za pośladek, a drugą za ramię, przyciągnął do siebie i pocałował prosto w usta!
To było obrzydliwe!!! Nie dość, że śmierdziało od niego piwem, to jeszcze było... brutalne.
Och, no tak, szczyt brutalności. Tak to jest, jak za pisanie biorą się jednostki, co to w życiu na imprezie nie były i informacje czerpią z Pamiętnika Księżniczki. No w porządku, może nie jestem najbardziej przystosowaną społecznie jednostką, jaką znam, ale jednak zdaję sobie sprawę, że ten chłopak się jeszcze nie zachował tragicznie...

– Nic ci nie jest? – spytał i ukucnął obok mnie. No proszę, odezwał się...
– Nic mi nie jest?! Mało nie dostałam zawału, oczywiście o ile go nie dostałam!!!! – krzyknęłam, oddychając ciężko. – Musiałeś mnie straszyć?!
– Sorry – mruknął tylko w odpowiedzi.
Sorry?! SORRY?! Mało nie zemdlałam ze strachu, a może nawet nie umarłam, a on mówi „sorry”?!
To, że ona jest tchórzem, nie oznacza od razu, że wszyscy wokół mają to akceptować i się dostosowywać...

– A co ty tu robisz?
– Nie tylko sportowcy robią imprezy – stwierdził krótko, też wstając.
I co, jego też ktoś próbował zgwałcić, że zwiał do lasu?...

– Margo, zapomnieliśmy ci wcześniej powiedzieć. Jutro z samego rana jedziemy na sympozjum. Tata będzie miał wykład na temat „Problemy emocjonalne dzisiejszej młodzieży a coraz większe zapotrzebowanie na narkotyki i środki pobudzająco-odurzające w środowisku szkolnym” – powiedziała z dumą.
– Aha – specjalnie mnie to nie obeszło, ciągle jeżdżą na jakieś wykłady o podobnie bzdurnych tytułach.
Ignorantka. Ja bym tam chętnie na taki wykład poszła.

– To twoja dziewczyna, że jej tak bronisz, metalu? – spytał, uśmiechając się drwiąco, Peter.
Od kiedy "metal" jest obelgą i/lub oficjalnym tytułem? Bo mnie to strasznie leci manierą z "Siewcy Wiatru": "(...), destruktorze", "(...), cherubinie".

Dziewięciu wysokich, ubranych w skórzane kurtki chłopaków to może być przerażający widok.
[i]Eee tam... ^^


– Nawet jeśli, to i tak bym się nie zgodziła – stwierdziłam.
– Dlaczego?
– Bo według mnie to było bardzo nieromantyczne i mi się nie podobało – powiedziałam cierpko.
Głupia. Facet stanął w jej obronie, a ona mówi, że to nieromantyczne!?

No bo przecież Max jest i przystojny, a do tego tajemniczy, trochę „mroczny”. I jeździ na motorze, i nosi skórzaną kurtkę, i słucha metalu. Może to dość dziwny ideał, ale jak dla mnie – w sam raz.
No właśnie, ideał jest normalny. Gorzej, że jak już się w niej zakochał, to zrobiła się z niego romantyczna paciaja.

Dlaczego chłopcy to zwierzęta stadne?! Czy Max nie może chociaż przez chwilę być sam?!
Oni o nas myślą tak samo ^^

Strasznie szybko przeszliśmy ten kilometr. O wiele za szybko.
Tiaa... Pani pływaczka, totalnie pozbawiona kondycji... Tia...

Właśnie znaleźliśmy się przy drzwiach, gdy zza rogu wyszedł kumpel Maksa z jakąś dziewczyną, także należącą do metalowców. Poznałam go, bo ma charakterystyczną urodę – lekko skośne oczy i czarne włosy, ale nie jest Chińczykiem, może Eskimosem?
Przystanęli obok nas i ciemnowłosy chłopak powiedział, patrząc na Maksa:
– Co ty robisz?!
– Idę do kina – mruknął niechętnie Max.
– Z nią?!
– Tak – odpowiedział lodowato.
– Przecież ona nie jest jedną z nas! – warknął tamten.
No proszę, a już byłam pewna, że metale z natury rzeczy umawiają się z blacharami i innymi pokemoniastymi dziewuszkami i nikogo to nie dziwi.

– Margo – przerwał mi Max. Przystanął, wziął moje dłonie w swoje ręce i spojrzał mi prosto w oczy. – Mnie nie obchodzi, co mówi Aki. Niech sobie gada, co chce. Jeżeli mu się nie podoba, że ze sobą chodzimy i że jesteś moją dziewczyną, to jego problem. Musi to jakoś przeżyć – dodał i pochylił się w moją stronę, a potem delikatnie dotknął mojego policzka.
Poczułam, jakby czas nagle stanął w miejscu, jakby cały świat przestał istnieć. Była tylko ta jedna chwila, w której Max pochylił się i pocałował mnie prosto w usta..
Tak! W usta!!! A na dodatek powiedział, że jestem jego dziewczyną! Czyli: jesteśmy parą!!! Jeeeeeest!!!
A jednak. Metale albo nie mają gustu, albo szczęścia do dziewczyn.

– Też miałem z tym kiedyś kłopot – wyznał. – Ale można się tego nauczyć. Jeśli chcesz, to mogę dać ci kilka lekcji.
– Jasne – ucieszyłam się. – A teraz mi coś zagrasz?
– Jakąś moją piosenkę?
– Piszesz piosenki?
– Tak – mruknął zakłopotany i najwyraźniej zły na samego siebie, że się wygadał.
– Zaśpiewaj mi coś! – zażądałam i uwiesiłam mu się na ramieniu.
– No dobrze – odpowiedział niechętnie.

Marzenie, które dręczy serce,
Sprawia, ze drżą mi ręce.
Jedno pragnienie:
Spotkać cię na jawie...
O.O
...
I on uważa się za metala? O bogowie...


Kiedy weszłam do saloniku, zobaczyłam, że tata śpi w bardzo niewygodnej pozycji na kanapie, a mama udaje, że spokojnie czyta czasopismo. Skąd wiedziałam, że udaje? No, bo trzymała je do góry nogami – widocznie chwilę wcześniej stała w oknie.
Denerwuje mnie to uporczywe robienie z rodziców bohaterki idiotów. To takie blogaskowe.

Ach, strasznie fajnie jest być z chłopakiem, który na dodatek ma własny motor...
No blachara, no...

Nie chcę tyle ćwiczyć!!! To okropna harówka!
I jeszcze się nie chce rączką ruszyć.

– Dziwna sprawa. Podejrzewasz coś? – spytała Iv.
– Nie, a ty?
– Nie obraź się, ale ja sądzę, że albo oni biorą narkotyki albo należą do jakiejś sekty.
Czyli nadal to samo, co było powtarzane od samego początku...

– Jeśli byliby sektą, chyba próbowaliby zdobyć nowych wyznawców, a oni nie chcą słyszeć o tym, żebym się do nich przyłączyła. W ogóle nie chcą o mnie słyszeć – dodałam, przypominając sobie słowa Akiego.
– Margo, ja naprawdę nie wiem. To tylko domysły. Może są jakąś dziwną sektą, która nie chce, żeby ktoś się o nich dowiedział.
"Jakaś dziwna sekta" rox... XD

Żaden metalowiec nie ma psa. Tylko nieliczni sportowcy, no i ty. Gdzieś czytałam, że niektóre sekty składają ofiary ze zwierząt albo je zjadają.
Ale to o KOTY chodzi, na litość... Rolling Eyes

– A oto pan Jack Black... – zaczął mówić dyrektor, wskazując na wysokiego mężczyznę, ubranego tak, jakby właśnie wrócił z polowania. Miał na sobie spodnie i kurtkę khaki, a na głowie kapelusz w takim samym kolorze. Może w lesie dobrze wtapiał się w tło, ale na naszej sali gimnastycznej wyraźnie rzucał się w oczy. Swoją drogą fajne imię i nazwisko – brzmi zupełnie jak pseudonim.
– Proszę mówić do mnie Jaguar – wtrącił się tamten. – Wszyscy tak do mnie mówią.
No proszę, przerwał gadkę dyrektorowi. Jestem pod wrażeniem.
– Eee, dobrze, panie Jaguar, więc jak mówiłem...
– Po prostu Jaguar – znowu mu przerwał i uśmiechnął się drwiąco.
Przerwał mu po raz drugi! Dyrektorowi!!! Ma facet tupet, ja bym się nie odważyła. Na sali rozległy się przytłumione śmiechy.
U nas też już by się wszyscy zanosili od drwiącego śmiehcu, ale raczej przez tego chamskiego pozera, niż przez dyrektora...

(niech mi ktoś wyjaśni, czy kiedykolwiek w przyszłości przydadzą mi się funkcje?)
Mój Wewnętrzny Matematyk zgadał się z moim Wewnętrznym Metalem i teraz razem rysują pentagramy i ostrzą rytualne sztylety, żeby ją złożyć w ofierze.

Max pomagał mi w szkolnej bibliotece w zrozumieniu fizyki, ale mu to wyraźnie nie szło, widocznie już zapomniał, co przerabiał w pierwszej klasie, więc poprosił o pomoc Marka. Dobrze mu się wtedy przyjrzałam: cichy, nieśmiały, doskonale rozumiejący fizykę, zakochany w książkach i nauce. Przecież on rzadko kiedy wychodzi z biblioteki. To aż dziwne, że jest metalowcem i należy do ich grupy.
Metale to zasadniczo najporządniejsi ludzie jakich znam. Zazwyczaj są dość cisi, niektórzy nieśmiali, lubią książki i wcale często są świetni z fizyki.

A scena zerwania wcale nie kojarzy mi się ze Zmierzchem. Wcale a wcale.

Dookoła ogniska siedzieli metalowcy, bardzo dziwnie ubrani. Hm, dziwnie? To chyba naprawdę jakaś sekta. Każdy miał na sobie dość szeroką eee... sukienkę. Tak, sukienka to chyba najlepsze słowo opisujące ich strój. Chociaż może to wyglądało raczej na czarne worki z otworami na głowę i ręce.
No czyli lejby akurat zgodne z najnowszą modą.

– Wszystko było tak jak w moim śnie – zakończyłam.
– I to ja miałem kompleksy, że jestem inny – mruknął Max.
Bawi mnie ten gość. Może i zmienił się w paciaję, ale jednak nadal jest zabawny.

Szczyt wzniesienia nie był porośnięty drzewami, znajdował się na nim tylko jeden samotny, powalony pień, na którym rozłożony był koc.
Max musiał przyjść tu wcześniej i wszystko przygotować.
W Polsce by mu już ten koc ukradli...

Proszę, zatrzymaj czas,
byśmy przeżyli to jeszcze raz.
Niech znów śpiewa dla nas las,
proszę, zatrzymaj czas...
Jeżu, to wygląda na piosenkę turystyczną... Nikt mi nie wmówi, że to metal napisał.

Po paru minutach dość widowiskowej, ale niezbyt bezpiecznej jazdy (wymijanie samochodów, ostre branie zakrętów)
[schiza mode: on]Obiekt poruszający się w tym samym kierunku co my, można jedynie wyprzedzić, nie wyminąć. Nawet ślimaka wyprzedzamy. [schiza mode: off]

– Rano samochód potrącił Ivette. Jest w ciężkim stanie, ma poważne obrażenia wewnętrzne. Za godzinę zabierają ją śmigłowcem do szpitala w Nowym Jorku. O Boże... – biedną mamą Ivette wstrząsnął kolejny spazm.
– Możemy się z nią zobaczyć? – spytał cicho Aki.
– Tak, jest w sali siedemdziesiąt dziewięć.
No dobra - wydaje mi się, czy do osoby z poważnymi obrażerniami nie wolno nikogo wpuszczać? A zwłaszcza dwóch nieletnich metali i jednej metalopodobnej małolaty?

Jedyne, co zapamiętałam, to zielona narzuta na łóżku, plakat zespołu Metallica na ścianie i gitara elektryczna oparta o szafę.
Czyli dość klasycznie... A nie było tam żadnych pantagramów, hm?

Spojrzałam na swoje podrapane dłonie. Czemu ja mam takie szczęście do wypadków, na dodatek do takich, po których zostają wyraźne ślady? Jeśli tak dalej pójdzie, wkrótce będę wyglądać jak narzeczona Frankensteina.
Będę je musiała potem opatrzyć.
No cóż, przynajmniej nie jest z tych niezniszczalnych bohaterek, co to się nigdy nie zadrapią...

– Ale jest zamknięta, więc i tak się do niej nie dostaniemy – stwierdziłam.
– To żaden problem – powiedział Aki i wyjął z kieszeni wytrych.
No tak, przecież on pewnie nigdy nie rozstaje się z zestawem „Mały włamywacz”...
Na litość, nie mówcie mi, że też uważacie to za nienormalne... Chyba każde polskie dziecko umie zrobić wytrych?

A gdy doszedł do piętnastu (to długi korytarz), przystanął i położył na ziemi skradzioną legitymację.
– Co? – spytał zdziwiony, widząc moje spojrzenie, mówiące: „Jesteś kretynem, czy tylko tak mi się wydaje?”. – To po to, żeby facet się nie zastanawiał. Mógłby pomyśleć, że ją ukradliśmy.
– No, co ty? – spytałam ironicznie. – To by była straszna pomyłka.
Jedyny rozsądny w grupie oszołomów, a ta się na niego wkurza...

– Moglibyśmy spowodować jakiś wypadek – zaczął Aki. – Może tak podłożymy jakieś substancje wybuchowe. Mógłbym skombinować trochę plastiku. Gorzej będzie z zapalnikami, ale to też da się zrobić.
Jezu, to naprawdę terrorysta! Spojrzałam szybko na Maksa, ale on wyglądał tak, jakby wywód Akiego nie zrobił na nim żadnego wrażenia. No, tak... przecież znają się od dziecka.
Ale mimo wszystko nie mogę uwierzyć w to, że Aki byłby w stanie zrobić bombę!
Ja nie mogę uwierzyć, że tę książkę napisała polska nastolatka... Niech ona nam nie psuje opinii, że "Polak potrafi". Podstawowe właściwości dziecka z mat-fizu to umiejętność zrobienia bomby. I nikt nie uważa tego za nienormalne.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Strzyga dnia Wto 14:02, 29 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Juny
Bakałarz IV stopnia



Dołączył: 12 Paź 2009
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:41, 29 Gru 2009    Temat postu:

Widziałam tą książkę gdzieś!
Abstrahując od metali i ich honoru- dziiiz, to było okropne. Gdzieś na forum ktoś ją polecił. Ta książka jest wydana? Tak na papierze?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Strzyga
Master of Disaster
Arcymag
Master of Disaster <br> Arcymag



Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Wto 19:00, 29 Gru 2009    Temat postu:

Tak, tak na papierze ^^ Na szczęście mam tylko ebooka.

Ale w ogóle, to jest bardziej strawna niż Zmierzch... No tylko ci metale.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Juny
Bakałarz IV stopnia



Dołączył: 12 Paź 2009
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:49, 30 Gru 2009    Temat postu:

A mnie wkurzała i tak, i to bardziej niż Zmierzch. Szczerze, przeczytałam go zaraz jak wyszedł, nie było całego szumu wokół tego jeszcze, no to zwykła książka, był wampir, jest ok. No i nie było kontynuacji wszystkich.

A Wilka przeczytałam już PO, widziałam ciągle te podobieństwa i cały czas zza kratki czuć było, że pisała to .. no... powiedzmy początkująca autorka.

Takie uczucie jak się ma czytając Eragona po Władcy Pierścieni, jeśli łapiecie o co mi chodzi...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
alicee
adwoKat Strzygi
Arcymag
adwoKat Strzygi <br>Arcymag



Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 3450
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:51, 30 Gru 2009    Temat postu:

Przeczytałam, zreanalizowałam, ale wena coś mi niezbyt dopisała, i niewiele poza potakiwaniem byłam w stanie z siebie wydusić.

Zawsze chciałam mieć własny motocykl, ale rodzice prędzej daliby się pokroić, niżby mi na to pozwolili. Ech, ale pomarzyć zawsze można... Wyobrażacie sobie mnie na motorze? Ten wiatr we włosach, cichy szum silnika (nie rozumiem jak inni radzą sobie bez tłumików!) i pęd powietrza... ach...
Ha, mam pierwszy błąd! Cóż to za motor z tłumikiem?! No na pewno nie jest to tru motor, droga pani. Motor ma warczeć, taka jego rola.
Toż ona właśnie - nie rozumie. Dobrze, że się chociaż przyznaje bez bicia...

Wieczorem, już po kolacji, leżałam na łóżku w swojej ulubionej piżamie w gwiazdki i czytałam bardzo ciekawy romans dla nastolatek.
*parsk* Dżi-zas-krztu-szę-się... Piżama w gwiazdki. Romans dla nastolatek. To ja nie mam pytań, Wysoki Sądzie.
Czyżbyś miała coś do fanek zmierzchu? Twisted Evil Ale dziwne to dziewczę, bo jak to tak - we gwiazdki? Jako klasyczna edwardomanka powinna brązową piżamę mieć, albo ostatecznie, jak w ostatniej części pożal-się-Borze sagi - jakieś fikuśne fatałaszki. Jako fanka jakowychś innych romansów - obowiązkowo róż! Autorka wykazuje się znajomością już nie tylko jednej subkultury młodzieżowej!
Gwiadki, gwiadki... Kto to wdział gwiazdki?


Tak naprawdę, to wolę książki, w których dużo się dzieje: jakieś wybuchy, tajemnice, zwariowane przygody, potwory. Ale gdy jestem w nastroju, romansem też nie pogardzę. Każdy ma chyba prawo do marzeń, no nie?
Nie. Nie TAKICH.
„(...)jakieś wybuchy, tajemnice, zwariowane przygody, potwory.” *facepalm* OMG, n00b... (tak, to było zamierzone).

Tajemnice rzeczywiście bardzo się dzieją. Potwory też się dzieją. I, mimo wszystko, brzmi to cokolwiek sprzecznie... Można marzyć o znalezieniu się w sercu jakiegoś "dziania się", na przykład... albo innej cholery...

Jakimś cudem zdążyłam na pierwszą lekcję, chociaż do dziś nie wiem, jak tego dokonałam. A musiało to oznaczać, że odległość z domu do szkoły, czyli jakieś sześć kilometrów, przejechałam w kwadrans!
Bosz, te dzisiejsze dzieciaki to koszmarne miągwy są! Kilometr na piechotę przejdzie się w dziesięć minut. Przejechać sześć w kwadrans... no, ok, ja bym może nie dała rady, ale jakiś chłopak to bezproblemowo.
Z całą pewnością da się to zrobić. A autorka to jakaś inna młodzież jest, z rzeczywistości alternatywnej chyba Confused

Zrobiła ze mnie przedstawienie przy wszystkich uczniach znajdujących się w hali. Na dodatek z uporem maniaka darła się na mnie po nazwisku! Miałam ochotę zapytać, jak zdołała zdać testy psychologiczne na pedagoga, skoro jej równowaga emocjonalna jest wyraźnie zachwiana. Ale uznałam, że gadka w stylu mojego taty tylko jeszcze bardziej ją rozwścieczy. Nie odezwałam się więc i przeszłam obok niej z miną, która miała wyrażać głęboką pogardę.
Panienka autorka wybitnie rekompensuje sobie to, że w polskiej szkole, jak krzywo spojrzysz na nauczyciela, to słyszysz, że obniży ci stopień ze sprawowania. A darcie się po nazwisku to przecież chleb powszedni. Ja nie wiem, gdzie ona się uchowała.
Dziewczyna po prostu faktycznie miała najwyraźniej indywidualny tok nauczania. W domu. Tak od I klasy podstawówki do końca liceum.

Niektórzy chłopcy z tej grupki mieli długie włosy, inni skórzane kurtki. Wyglądali jak gang młodocianych przestępców albo wielbiciele metalu. Osobiście wolałabym, żeby to był ten drugi wariant, ale przy moim szczęściu...
Nie no, naprawdę n00b... Metali z młodocianymi przestępcami jest jednak dość trudno pomylić. Przynajmniej u nas. No dobra, odpuszczam, jestem skrzywiona przez polski sposób myślenia.
Ale żałosny ten opis jest, wynika z niego, że żaden nie miał I skórzanej kurtki, I długich włosów. To mnie zasmuca Sad
Ja też uważam, że metali z "przestępcami" trudno pomylić. Bo to jakby zupełnie inny podział jest. Młodociany przestępca... ok, mi się kojarzy przede wszystkim z dresem, ale to jest z kolei skrzywienie krakowskie.


– Natomiast tamci – kiwnęła głową w stronę grupy ubranych na czarno – to metalowcy. Oni z nikim, jak nie muszą, nie gadają, więc są raczej nieszkodliwi. Wiesz, zawsze trzymają się razem.
...A przepraszam, jaki jest związek pomiędzy jednym a drugim? To, że z nikim nie gadają, może świadczyć o tym, że wymyślają właśnie złowieszczy plan zniszczenia świata. I co, nadal są raczej nie szkodliwi?
Ależ to ma głęboki sens! Bo byliby groźnie wtedy, gdyby cię zagadali i oczekiwali odpowiedzi. ZgrĄza! Toż by trzeba było pomyśleć!

Max i jego pokręceni kumple.
Nie wiem, czemu mnie to tak bawi XD Może dlatego, że u nas nie mówi się na grupę metali "Ktośtam i jego pokręceni kumple".
Metal nadrzędny, metal podrzędny... Zaczynam to chwytać. Pokręceni? Rzeczywiście, o czymś takim jak metale, albo prezentowani tu pseudometale, to raczej nikt nigdy nie słyszał...

Normalna dziewczyna, taka jak Ivette, nosi różowe sweterki i eleganckie, delikatne kolczyki. Natomiast ja ubieram się przeważnie na czarno i lubię duże kolczyki, takie w stylu indyjskim. Zresztą, ku zgrozie wszystkich babć i ciotek, bardzo lubię czarny kolor. Po prostu do wszystkiego mi pasuje! No i zupełnie nie cierpię różowego!
Och, ach, ojojoj!... Kolejna tru mhroczna pannica, co to ma porąbane definicje normalności...
Dżizas, ale to jest bardzo interesująca definicja normalności. Rzeczywiście, wszędzie dookoła siebie widzę teraz różowe sweterki. I eleganckie, długie kolczyki. Na peeewno. A już pomijając - precyzyjne określenie wyglądu, zawsze się sprawdza - powiedzieć, jaki kolor się nosi, i jakie nosi się kolczyki. Z resztą elementów pies tańcował.

A ten Max... Nie można o nim powiedzieć, żeby nie był przystojny. Ma długie jasne włosy, wycieniowane tak, że otaczają mu twarz i opadają lekko na ramiona, zgrabny, prosty nos i niesamowite, zielone oczy. Przy źrenicy są koloru trawy, a potem stopniowo ciemnieją, aż do czarnej obwódki tęczówki. Trochę przypomina Aleksa Banda, wokalistę mojego ukochanego zespołu The Calling, ale jest przystojniejszy i nosi inny kolczyk. Ma w uchu taki srebrny kieł. To wygląda super!
*chlipie* Jeżu no, przecież metale tak nie wyglądają... Metale nie noszą kolczyków w kształcie kłów... Bo to pedalskie dość jest.
Weeeź, nie znasz się... Razz Autorce poza tym na pewno chodzi właśnie o to - o tolerancję dla homoseksualistów! A co, pedał nie może być metalem? Ale wiem, wiem... całe mój wywód bez sensu jets, bo to zapewne będzie wielka laaaw bohaterki, tak? Ech...

– Umarł ci ktoś w rodzinie, że ubierasz się jak metal, czy po prostu wszyscy w tym Nowym Jorku nie mają gustu?
Hm... No dobra. W życiu nie byłam zdeklarowanym metalem, za to byłam zdeklarowaną gotką, a teraz jestem zdeklarowanym dziwadłem. I owszem, pytano mnie, czy mi ktoś umarł, ale jakoś częściej byłam z emo niż z metalem mylona. Jak widać, subkultur w których normą jest czarny ubiór znajdzie się dość sporo. No to, cholera, czy pani autorka, a co za tym idzie, również postaci, innych nie znają?!
Pytanie po prostu było bez sensu. Od kiedy to, jak ktoś jest w żałobie, ubiera się "jak metal"? Moim zdaniem ubiera się na czarno. Co jednak niekoniecznie łączy się z metalem. No proszę, litości...


– Jeszcze mnie popamiętasz, ty... ty... metalu!
*parsk* Borze, ta książka naprawdę jest zabawna XD
Żeby mnie tak obrażano...

Ło matko... Główna bohatrerka (tak sądząc po przytoczonych fragmentach, więc może się mylę ) prezentuje nam poziom porównywalny do rywalizantek. Tych od porywania biednego Dominika. Jakie to były pocieszne dziewczyny... ^^

– Nie mam jak wrócić do domu – odpowiedziałam i zaczęłam się zastanawiać, ile czasu zajęłoby mi dojście pieszo. Przy moim braku kondycji, to pewnie jakichś parę godzin...
Sześć kilometrów to godzinka szybkiego marszu. No, może półtorej w porywach do dwóch, jak ktoś jest totalnie niewysportowany. Pani pływaczce coś takiego nie powinno przysporzyć trudności.
Zwątpiłam, bo siedząc kiedyś nad planem miasta i mierząc sobie centymetrem uliczki, doszłam do wniosku, że mam do szkoły 4 km. A codziennie wracam na piechotę, i zajmuje mi to na ogół ok. 27-28 minut. To chyba trochę jednak mniej mam do domu... Rolling Eyes

– Tylko nie zapomnij, dzisiaj o północy – dobiegł mnie przyciszony głos znajomego Maksa.
Hm, ciekawe... co oni mogą robić o północy? Grać w karty? Czytać komiksy? A może jakieś „mocniejsze pisemka”?
*facepalm* Borze, o czym to dziecko myśli?! A na to, że idą na czarną mszę, albo grać w erpega, to nie wpadła?
Lista rzeczy, które zdaniem bohaterki można robić "nocą" (jaka tam noc...) jest póki co dość uboga. Wspólne czytanie "mocniejszych pisemek" to szczyt jej pomysłowości w stronę hardcore'u? A to szkoda...

Rodziców, jak zwykle o tej porze, nie było już w domu, więc musiałam jechać rowerem. Nie miałam nic przeciwko temu, tylko że niebo wyglądało tak, jakby zaraz miało zacząć padać.
Super... Będę w strugach deszczu zwiedzać bagnisty cmentarz. Żyć nie umierać, no nie?
Ona jakaś obłakana jest! Ja bym była zachwycona!
Nie ty jedna ...

– Jeszcze raz dziękuję – powiedziałam, patrząc na jego profil (ma zgrabny nos, naprawdę).
Ech, no dobra, znowu ją rozumiem. Chłopak naprawdę MUSI mieć ładny nos. Po prostu MUSI.
*budzi się z letargu* To chłopak może mieć coś innego ładnego? Oprócz włosów, dajmy na to?

Nie podejrzewałam, że słucha rocka. Myślałam, że może czegoś mocniejszego. W końcu, jak rany, jest metalowcem!
METALEM, do diabła! Poza tym, to rzeczywiście dziwne.
Tak na rozgrzewkę... Zależy jeszcze, jaki to rock...

Wiecie, co jest tu najgorsze? To, że wszyscy są tacy okropnie mili (oczywiście poza cheerleaderkami). Poważnie. Wchodzisz do sklepu, a sprzedawczyni się do ciebie uśmiecha, mijasz na ulicy nieznanych ci ludzi, a oni się do ciebie uśmiechają, nawet twój sąsiad, którego nie cierpisz, uśmiecha się do ciebie! Aż ciarki chodzą po plecach. To nie jest normalne...
No rzeczywiście, horror...
To się będzie śnić po nocach...

Na miejsce miałyśmy dojechać samochodem Ivette. Trochę mnie zdziwiło, że moi rodzice się na to zgodzili. Koncert zaczynał się dopiero o dziewiątej wieczorem, a potem jeszcze będziemy musiały same wrócić.
Biorąc pod uwagę, że na koncertach zazwyczaj się nic, tylko pije, to rodzice rzeczywiście zachowali się baaardzo rozważnie.
Heh, aż mi się pzrypomniało, jak mój brat, aged 14, wybrał się z miesiąc temu na koncert Behemotha z kolegą z klasy i matką kolegi. Z tymże ta matka to dość dziwna kobieta, regularnie kupuje synowi Playboya...
... Zgubiłam wątek. To było takie luźne skojarzenie...


Aż tęsknię do tych beztroskich lat, kiedy moim jedynym problemem było, w co ubrać lalkę Barbie. Żadnych poważnych decyzji, żadnych zmartwień. A teraz? Moje życie to jedno wielkie pasmo nieszczęść...
Może mi ktoś pokazać to pasmo nieszczęść? Bo jakoś nie zauważyłam.
No jak to? Nieszczęście pierwsze - już nie może się bawić lalkami z koleżankami, jeśli chce, może to robić, ale sama. Nieszczęście drugie - ... *myśli* może się martwi, że się starzeje? Jakieś pierwsze zmarszczki? E, coś mi nie wyszło...

– On i tak się w tobie nie zakochał, czy co ty tam sobie ubzdurałaś – dodała i odeszła, potykając się o nogi Maksa. – Uważaj! – powiedziała do niego z wściekłością.
– Bo co? – warknął, patrząc na nią jak na jakiegoś robaka. Dziewczyna nie chciała się z nim kłócić, po prostu odeszła, zgrzytając tymi swoimi butami. Zresztą o ile mi wiadomo, nikt nie zaczyna z żadnym metalowcem. Wszyscy trzymają się od nich z daleka, jak od zarazy. To pewnie przez ten ich wygląd...
Z tego, można wywnioskować, że wyglądają, jak chorzy na dżumę...
No i, cholera, czy ja żyję w świecie równoległym? U nas metale regularnie obrywają, właśnie za to, że są metalami. Nie wierzę, żeby w Ameryce było jakoś ekstremalnie inaczej.

Ja się nie wypowiem, bo w maleńkiej szkółce, do której chodzę, to metale "trzymią wUadzę", a w ogóle to tam się każdy z każdym dogada i metal z hiphopowcem z jedej fajki sziszę pali. ^^

– Czemu go posłuchałaś?! Przecież to metal, Margo! Nikt nie wie, co oni robią ani kim są! Może co tydzień obrabiają gdzieś jakieś banki! A ty słuchasz takiego kryminalisty? Przez niego będziesz miała kłopoty!
Ja to koledze wyślę! XD Jak rany, ja mu to wyślę! Będzie zachwycony, że metale mają taką opinię! XD
*ziew* Baaanki? Jak jesteśmy w Ameryce, to co my o jakichś bankach mówimy? Co tydzień powinni Fort Knoź obrabiać, co raz to w innym stylu... No co, pasuje do klimatów bohaterki - wybuchy, przygody, potwory, costam cośtam, tak?

Metale są nietykalni, bo wszyscy się ich boją!
Ech, ile polscy metale daliby za to, żeby rzeczywiście tak było... Autorka po prostu tworzy zupełnie nowy świat na kartach tej książki. Cokolwiek surrealistyczny.

A może to narkoman! Nie pomyślałaś o tym? Oni wszyscy wyglądają, jakby cały czas coś brali. Są bladzi, wiecznie niewyspani i wściekli.
Wychodzi na to, że niemal wszyscy polscy licealiści i studenci coś cały czas biorą...
A nie robią tego? *szok*

W tym momencie dyra zatkało. Najwyraźniej nie podejrzewał, że chłopak w kąpielówkach, a na dodatek metal (a wszyscy wiedzą, że to przecież narkomani i sataniści), potrafi sklecić poprawne zdanie na jakikolwiek temat.
Czy umiejętności oratorskie chłopaka w kąpielówkach a chłopaka ubranego się tak tragicznie różnią? Poza tym, sataniści muszą umieć sklecić zdanie, żeby móc werbować do sekty. A narkomani zawsze coś bełkocą, więc może przy okazji i jakieś poprawne zdanie palną.
Bo ten dyrektor to nigdy nie rozmawiał z chłopakiem w kąpielówkach, za bardzo wstydził się, i dlatego teraz go zatkało...

Nie dość, że srebrny metalik, błyszczący jak gwiazda w świetle lamp ulicznych, to na dodatek był to porsche, kabriolet ze złożonym dachem. Wspaniały! Niesamowity! Po prostu cudo!
Łobożesztymój, blachara! O.O
... Ale czy ciebie to dziwi? Bo w sumie... Nie, w sumie faktycznie jakoś nie współgra z uprzednio kreowanym wizerunkiem.

Był już nieźle wstawiony, chociaż przyjechaliśmy tu może ze dwie godziny temu. To się nazywa tempo.
Nie chcę nic mówić, ale ostatnio byłam wstawiona, mniej więcej pół godziny od rozpoczęcia imprezy. A ja i tak piłam mało. Tak książka to chyba ma jakoś masakrycznie nachalnie abstynencję promować... Bohaterka pierwszy raz na imprezie, to dlatego...

– To twoja dziewczyna, że jej tak bronisz, metalu? – spytał, uśmiechając się drwiąco, Peter.
Od kiedy "metal" jest obelgą i/lub oficjalnym tytułem? Bo mnie to strasznie leci manierą z "Siewcy Wiatru": "(...), destruktorze", "(...), cherubinie".
Bo tu metal świadczy o hierarchi społecznej - są metale i ludzie... Ale zaraz, zaraz... Którzy to są ci ważniejsi?

Dziewięciu wysokich, ubranych w skórzane kurtki chłopaków to może być przerażający widok.
Eee tam... ^^
E tam... Żeby to chociaż ogniem z paszczęk zionęło, ale tak...

– Margo – przerwał mi Max. Przystanął, wziął moje dłonie w swoje ręce i spojrzał mi prosto w oczy. – Mnie nie obchodzi, co mówi Aki. Niech sobie gada, co chce. Jeżeli mu się nie podoba, że ze sobą chodzimy i że jesteś moją dziewczyną, to jego problem. Musi to jakoś przeżyć – dodał i pochylił się w moją stronę, a potem delikatnie dotknął mojego policzka.
Poczułam, jakby czas nagle stanął w miejscu, jakby cały świat przestał istnieć. Była tylko ta jedna chwila, w której Max pochylił się i pocałował mnie prosto w usta..
Tak! W usta!!! A na dodatek powiedział, że jestem jego dziewczyną! Czyli: jesteśmy parą!!! Jeeeeeest!!!
A jednak. Metale albo nie mają gustu, albo szczęścia do dziewczyn. No proszę cię, nie uogólniaj... Zabijasz we mnie nadzieję...

– Dziwna sprawa. Podejrzewasz coś? – spytała Iv.
– Nie, a ty?
– Nie obraź się, ale ja sądzę, że albo oni biorą narkotyki albo należą do jakiejś sekty.
Czyli nadal to samo, co było powtarzane od samego początku... Tylko że teraz jakoś uprzejmiej i spokojniej, jak do dziecka? Coś w tym jest...

(niech mi ktoś wyjaśni, czy kiedykolwiek w przyszłości przydadzą mi się funkcje?)
Mój Wewnętrzny Matematyk zgadał się z moim Wewnętrznym Metalem i teraz razem rysują pentagramy i ostrzą rytualne sztylety, żeby ją złożyć w ofierze.
No, jej się pewnie funkcje nie przydadzą...

– Moglibyśmy spowodować jakiś wypadek – zaczął Aki. – Może tak podłożymy jakieś substancje wybuchowe. Mógłbym skombinować trochę plastiku. Gorzej będzie z zapalnikami, ale to też da się zrobić.
Jezu, to naprawdę terrorysta! Spojrzałam szybko na Maksa, ale on wyglądał tak, jakby wywód Akiego nie zrobił na nim żadnego wrażenia. No, tak... przecież znają się od dziecka.
Ale mimo wszystko nie mogę uwierzyć w to, że Aki byłby w stanie zrobić bombę!
Ja nie mogę uwierzyć, że tę książkę napisała polska nastolatka... Niech ona nam nie psuje opinii, że "Polak potrafi". Podstawowe właściwości dziecka z mat-fizu to umiejętność zrobienia bomby. I nikt nie uważa tego za nienormalne.
Już się po prostu nie mogę doczekać liceum ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wredniak
Imperator Offtopu
Arcymag
Imperator Offtopu <br> Arcymag



Dołączył: 07 Kwi 2009
Posty: 1442
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzeszów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:36, 30 Gru 2009    Temat postu:

Brak czasu i natchnienia. Przeczytam i poznęcam się później. Nie zapomniałem o tobie Strzyguś Wink

BTW Zagoń Lady_R niech przyzna dostęp do tłumaczeń, albo niech wyrazi zgodę by ktoś inny się tym zajął...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Strzyga
Master of Disaster
Arcymag
Master of Disaster <br> Arcymag



Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Czw 15:48, 31 Gru 2009    Temat postu:

Niektórzy chłopcy z tej grupki mieli długie włosy, inni skórzane kurtki. Wyglądali jak gang młodocianych przestępców albo wielbiciele metalu. Osobiście wolałabym, żeby to był ten drugi wariant, ale przy moim szczęściu...
Nie no, naprawdę n00b... Metali z młodocianymi przestępcami jest jednak dość trudno pomylić. Przynajmniej u nas. No dobra, odpuszczam, jestem skrzywiona przez polski sposób myślenia.
Ale żałosny ten opis jest, wynika z niego, że żaden nie miał I skórzanej kurtki, I długich włosów. To mnie zasmuca Sad
Ja też uważam, że metali z "przestępcami" trudno pomylić. Bo to jakby zupełnie inny podział jest. Młodociany przestępca... ok, mi się kojarzy przede wszystkim z dresem, ale to jest z kolei skrzywienie krakowskie.

To jest skrzywienie ogólnopolskie, jak widać, bo mnie też się tak kojarzy.

Normalna dziewczyna, taka jak Ivette, nosi różowe sweterki i eleganckie, delikatne kolczyki. Natomiast ja ubieram się przeważnie na czarno i lubię duże kolczyki, takie w stylu indyjskim. Zresztą, ku zgrozie wszystkich babć i ciotek, bardzo lubię czarny kolor. Po prostu do wszystkiego mi pasuje! No i zupełnie nie cierpię różowego!
Och, ach, ojojoj!... Kolejna tru mhroczna pannica, co to ma porąbane definicje normalności...
Dżizas, ale to jest bardzo interesująca definicja normalności. Rzeczywiście, wszędzie dookoła siebie widzę teraz różowe sweterki. I eleganckie, długie kolczyki. Na peeewno. A już pomijając - precyzyjne określenie wyglądu, zawsze się sprawdza - powiedzieć, jaki kolor się nosi, i jakie nosi się kolczyki. Z resztą elementów pies tańcował.
U mnie wszystkie koleżanki noszą "duże kolczyki, takie w stylu indyjskim", więc mam zachwiany ogląd sytuacji...

A ten Max... Nie można o nim powiedzieć, żeby nie był przystojny. Ma długie jasne włosy, wycieniowane tak, że otaczają mu twarz i opadają lekko na ramiona, zgrabny, prosty nos i niesamowite, zielone oczy. Przy źrenicy są koloru trawy, a potem stopniowo ciemnieją, aż do czarnej obwódki tęczówki. Trochę przypomina Aleksa Banda, wokalistę mojego ukochanego zespołu The Calling, ale jest przystojniejszy i nosi inny kolczyk. Ma w uchu taki srebrny kieł. To wygląda super!
*chlipie* Jeżu no, przecież metale tak nie wyglądają... Metale nie noszą kolczyków w kształcie kłów... Bo to pedalskie dość jest.
Weeeź, nie znasz się... Razz Autorce poza tym na pewno chodzi właśnie o to - o tolerancję dla homoseksualistów! A co, pedał nie może być metalem? Ale wiem, wiem... całe mój wywód bez sensu jets, bo to zapewne będzie wielka laaaw bohaterki, tak? Ech...
No... mnie się wydaje, że mniejszości, szczególnie homoseksualiści, w niektórych subkulturach jednak mają trudniej... Gdyby to byli emo, no to pewnie, ale to jednak są metale...

– Umarł ci ktoś w rodzinie, że ubierasz się jak metal, czy po prostu wszyscy w tym Nowym Jorku nie mają gustu?
Hm... No dobra. W życiu nie byłam zdeklarowanym metalem, za to byłam zdeklarowaną gotką, a teraz jestem zdeklarowanym dziwadłem. I owszem, pytano mnie, czy mi ktoś umarł, ale jakoś częściej byłam z emo niż z metalem mylona. Jak widać, subkultur w których normą jest czarny ubiór znajdzie się dość sporo. No to, cholera, czy pani autorka, a co za tym idzie, również postaci, innych nie znają?!
Pytanie po prostu było bez sensu. Od kiedy to, jak ktoś jest w żałobie, ubiera się "jak metal"? Moim zdaniem ubiera się na czarno. Co jednak niekoniecznie łączy się z metalem. No proszę, litości...

Bo niedługo dojdziemy do rewolucyjnej tezy, że jak ktoś jest w żałobie, to automatycznie staje się metalem...

– Nie mam jak wrócić do domu – odpowiedziałam i zaczęłam się zastanawiać, ile czasu zajęłoby mi dojście pieszo. Przy moim braku kondycji, to pewnie jakichś parę godzin...
Sześć kilometrów to godzinka szybkiego marszu. No, może półtorej w porywach do dwóch, jak ktoś jest totalnie niewysportowany. Pani pływaczce coś takiego nie powinno przysporzyć trudności.
Zwątpiłam, bo siedząc kiedyś nad planem miasta i mierząc sobie centymetrem uliczki, doszłam do wniosku, że mam do szkoły 4 km. A codziennie wracam na piechotę, i zajmuje mi to na ogół ok. 27-28 minut. To chyba trochę jednak mniej mam do domu... Rolling Eyes
Albo chodzisz szybciej.

– Tylko nie zapomnij, dzisiaj o północy – dobiegł mnie przyciszony głos znajomego Maksa.
Hm, ciekawe... co oni mogą robić o północy? Grać w karty? Czytać komiksy? A może jakieś „mocniejsze pisemka”?
*facepalm* Borze, o czym to dziecko myśli?! A na to, że idą na czarną mszę, albo grać w erpega, to nie wpadła?
Lista rzeczy, które zdaniem bohaterki można robić "nocą" (jaka tam noc...) jest póki co dość uboga. Wspólne czytanie "mocniejszych pisemek" to szczyt jej pomysłowości w stronę hardcore'u? A to szkoda...
Bo dla niej tak właśnie wygląda ZŁOOOO!!!

– Jeszcze raz dziękuję – powiedziałam, patrząc na jego profil (ma zgrabny nos, naprawdę).
Ech, no dobra, znowu ją rozumiem. Chłopak naprawdę MUSI mieć ładny nos. Po prostu MUSI.
*budzi się z letargu* To chłopak może mieć coś innego ładnego? Oprócz włosów, dajmy na to?
Wiesz, alicee, może jakaś niekumata jestem, ale nie chwytam. Coś nagmatwałaś gramatycznie.

Nie podejrzewałam, że słucha rocka. Myślałam, że może czegoś mocniejszego. W końcu, jak rany, jest metalowcem!
METALEM, do diabła! Poza tym, to rzeczywiście dziwne.
Tak na rozgrzewkę... Zależy jeszcze, jaki to rock...
Puściłam sobie to nieszczęsne The Calling, żeby wiedzieć, o czym mówię. Zachwycające to to nie jest. Taki typowy pop-rock. Nie wierzę, żeby metal czegoś takiego słuchał.

– On i tak się w tobie nie zakochał, czy co ty tam sobie ubzdurałaś – dodała i odeszła, potykając się o nogi Maksa. – Uważaj! – powiedziała do niego z wściekłością.
– Bo co? – warknął, patrząc na nią jak na jakiegoś robaka. Dziewczyna nie chciała się z nim kłócić, po prostu odeszła, zgrzytając tymi swoimi butami. Zresztą o ile mi wiadomo, nikt nie zaczyna z żadnym metalowcem. Wszyscy trzymają się od nich z daleka, jak od zarazy. To pewnie przez ten ich wygląd...
Z tego, można wywnioskować, że wyglądają, jak chorzy na dżumę...
No i, cholera, czy ja żyję w świecie równoległym? U nas metale regularnie obrywają, właśnie za to, że są metalami. Nie wierzę, żeby w Ameryce było jakoś ekstremalnie inaczej.

Ja się nie wypowiem, bo w maleńkiej szkółce, do której chodzę, to metale "trzymią wUadzę", a w ogóle to tam się każdy z każdym dogada i metal z hiphopowcem z jedej fajki sziszę pali. ^^
U nas metale nie palą sziszy ^^ Fajna szkoła, swoją szosą.

– Czemu go posłuchałaś?! Przecież to metal, Margo! Nikt nie wie, co oni robią ani kim są! Może co tydzień obrabiają gdzieś jakieś banki! A ty słuchasz takiego kryminalisty? Przez niego będziesz miała kłopoty!
Ja to koledze wyślę! XD Jak rany, ja mu to wyślę! Będzie zachwycony, że metale mają taką opinię! XD
*ziew* Baaanki? Jak jesteśmy w Ameryce, to co my o jakichś bankach mówimy? Co tydzień powinni Fort Knoź obrabiać, co raz to w innym stylu... No co, pasuje do klimatów bohaterki - wybuchy, przygody, potwory, costam cośtam, tak?
A z kolei gdyby to przenieść na nasze warunki, to obrabialiby co najwyżej monopolowy.

A może to narkoman! Nie pomyślałaś o tym? Oni wszyscy wyglądają, jakby cały czas coś brali. Są bladzi, wiecznie niewyspani i wściekli.
Wychodzi na to, że niemal wszyscy polscy licealiści i studenci coś cały czas biorą...
A nie robią tego? *szok*
*facepalm* alicee, ja jestem z porządnego liceum, u nas wszyscy jedynie piją na umór...

Był już nieźle wstawiony, chociaż przyjechaliśmy tu może ze dwie godziny temu. To się nazywa tempo.
Nie chcę nic mówić, ale ostatnio byłam wstawiona, mniej więcej pół godziny od rozpoczęcia imprezy. A ja i tak piłam mało. Tak książka to chyba ma jakoś masakrycznie nachalnie abstynencję promować... Bohaterka pierwszy raz na imprezie, to dlatego...
Ja tam na swojej pierwszej imprezie zostałam napojona wódką i wciągnięta w zabawę, więc niezbyt rozumiem jej sytuację...

– Moglibyśmy spowodować jakiś wypadek – zaczął Aki. – Może tak podłożymy jakieś substancje wybuchowe. Mógłbym skombinować trochę plastiku. Gorzej będzie z zapalnikami, ale to też da się zrobić.
Jezu, to naprawdę terrorysta! Spojrzałam szybko na Maksa, ale on wyglądał tak, jakby wywód Akiego nie zrobił na nim żadnego wrażenia. No, tak... przecież znają się od dziecka.
Ale mimo wszystko nie mogę uwierzyć w to, że Aki byłby w stanie zrobić bombę!
Ja nie mogę uwierzyć, że tę książkę napisała polska nastolatka... Niech ona nam nie psuje opinii, że "Polak potrafi". Podstawowe właściwości dziecka z mat-fizu to umiejętność zrobienia bomby. I nikt nie uważa tego za nienormalne.
Już się po prostu nie mogę doczekać liceum ^^
I słusznie ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
alicee
adwoKat Strzygi
Arcymag
adwoKat Strzygi <br>Arcymag



Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 3450
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:24, 01 Sty 2010    Temat postu:

– Nie mam jak wrócić do domu – odpowiedziałam i zaczęłam się zastanawiać, ile czasu zajęłoby mi dojście pieszo. Przy moim braku kondycji, to pewnie jakichś parę godzin...
Sześć kilometrów to godzinka szybkiego marszu. No, może półtorej w porywach do dwóch, jak ktoś jest totalnie niewysportowany. Pani pływaczce coś takiego nie powinno przysporzyć trudności.
Zwątpiłam, bo siedząc kiedyś nad planem miasta i mierząc sobie centymetrem uliczki, doszłam do wniosku, że mam do szkoły 4 km. A codziennie wracam na piechotę, i zajmuje mi to na ogół ok. 27-28 minut. To chyba trochę jednak mniej mam do domu... Rolling Eyes
Albo chodzisz szybciej.
Kiedy ja się wlokę...

– Tylko nie zapomnij, dzisiaj o północy – dobiegł mnie przyciszony głos znajomego Maksa.
Hm, ciekawe... co oni mogą robić o północy? Grać w karty? Czytać komiksy? A może jakieś „mocniejsze pisemka”?
*facepalm* Borze, o czym to dziecko myśli?! A na to, że idą na czarną mszę, albo grać w erpega, to nie wpadła?
Lista rzeczy, które zdaniem bohaterki można robić "nocą" (jaka tam noc...) jest póki co dość uboga. Wspólne czytanie "mocniejszych pisemek" to szczyt jej pomysłowości w stronę hardcore'u? A to szkoda...
Bo dla niej tak właśnie wygląda ZŁOOOO!!!
Biedne dziecko. Uświadamiamy?

– Jeszcze raz dziękuję – powiedziałam, patrząc na jego profil (ma zgrabny nos, naprawdę).
Ech, no dobra, znowu ją rozumiem. Chłopak naprawdę MUSI mieć ładny nos. Po prostu MUSI.
*budzi się z letargu* To chłopak może mieć coś innego ładnego? Oprócz włosów, dajmy na to?
Wiesz, alicee, może jakaś niekumata jestem, ale nie chwytam. Coś nagmatwałaś gramatycznie.
Hm, hm... *myśli intensywnie* Ja chyba też już nie chwytam. Chyba trochę zamulona byłam, jak to pisałam... (ach, ta nomenklatura halogenowęglowodorów, wodę z mózgu robi)

Nie podejrzewałam, że słucha rocka. Myślałam, że może czegoś mocniejszego. W końcu, jak rany, jest metalowcem!
METALEM, do diabła! Poza tym, to rzeczywiście dziwne.
Tak na rozgrzewkę... Zależy jeszcze, jaki to rock...
Puściłam sobie to nieszczęsne The Calling, żeby wiedzieć, o czym mówię. Zachwycające to to nie jest. Taki typowy pop-rock. Nie wierzę, żeby metal czegoś takiego słuchał.
Poszłam twoim śladem. I przyznaję ci rację.

– On i tak się w tobie nie zakochał, czy co ty tam sobie ubzdurałaś – dodała i odeszła, potykając się o nogi Maksa. – Uważaj! – powiedziała do niego z wściekłością.
– Bo co? – warknął, patrząc na nią jak na jakiegoś robaka. Dziewczyna nie chciała się z nim kłócić, po prostu odeszła, zgrzytając tymi swoimi butami. Zresztą o ile mi wiadomo, nikt nie zaczyna z żadnym metalowcem. Wszyscy trzymają się od nich z daleka, jak od zarazy. To pewnie przez ten ich wygląd...
Z tego, można wywnioskować, że wyglądają, jak chorzy na dżumę...
No i, cholera, czy ja żyję w świecie równoległym? U nas metale regularnie obrywają, właśnie za to, że są metalami. Nie wierzę, żeby w Ameryce było jakoś ekstremalnie inaczej.

Ja się nie wypowiem, bo w maleńkiej szkółce, do której chodzę, to metale "trzymią wUadzę", a w ogóle to tam się każdy z każdym dogada i metal z hiphopowcem z jedej fajki sziszę pali. ^^
U nas metale nie palą sziszy ^^ Fajna szkoła, swoją szosą.
Zaleta małej liczby osób, naprawdę. Jest tak ... sympatycznie. ^^ I u nas chyba wszyscy palą. No, oprócz mojego brata, bo mu nie pozwalam. I wierzę w to, że tego nie robu. Serio.

A może to narkoman! Nie pomyślałaś o tym? Oni wszyscy wyglądają, jakby cały czas coś brali. Są bladzi, wiecznie niewyspani i wściekli.
Wychodzi na to, że niemal wszyscy polscy licealiści i studenci coś cały czas biorą...
A nie robią tego? *szok*
*facepalm* alicee, ja jestem z porządnego liceum, u nas wszyscy jedynie piją na umór...
No, może troszeczkę przesadziłam...

Był już nieźle wstawiony, chociaż przyjechaliśmy tu może ze dwie godziny temu. To się nazywa tempo.
Nie chcę nic mówić, ale ostatnio byłam wstawiona, mniej więcej pół godziny od rozpoczęcia imprezy. A ja i tak piłam mało. Tak książka to chyba ma jakoś masakrycznie nachalnie abstynencję promować... Bohaterka pierwszy raz na imprezie, to dlatego...
Ja tam na swojej pierwszej imprezie zostałam napojona wódką i wciągnięta w zabawę, więc niezbyt rozumiem jej sytuację...
A widzisz, bo to jest stworzenie z charakterem (taki joke), ona postanowiła pozostać abstynentką, to nią pozostanie... Choćby się z tym miała nie wiem jak źle czuć...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna ->
Analizatornia
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin