Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Wiedźma Opiekunka
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 25, 26, 27 ... 33, 34, 35  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna ->
Co w paprociach piszczy
/ UWAGA!
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wijara
Dyniowata Dewiantka
Arcymag
Dyniowata Dewiantka <br> Arcymag



Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:56, 17 Cze 2010    Temat postu:

Wiecie... ta bluzka nie jest lekko rozchłestana. Ona jest CAŁA sznurowana w taki sposób, że przedni pas ciała, ten.... mostek-pępek, jest w zasadzie odsłonięty.
Faceci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mfabry
Adept IX roku



Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 400
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:00, 17 Cze 2010    Temat postu:

Gdyby nie cycki i długie włosy to miałabym pewne wątpliwości co do płci Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
alicee
adwoKat Strzygi
Arcymag
adwoKat Strzygi <br>Arcymag



Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 3450
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:20, 17 Cze 2010    Temat postu:

Ech, jednak mi się jej facjata aż tak nie podoba Confused Cokolwiek rozjechana. Ze sklepieniem nosa jest coś wybitnie nie tak, a usta ma krzywe. Ale te naćpane, fanatyczne oczęta... ^^

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez alicee dnia Czw 12:21, 17 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wijara
Dyniowata Dewiantka
Arcymag
Dyniowata Dewiantka <br> Arcymag



Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:23, 17 Cze 2010    Temat postu:

Jakkolwiek- lepiej nie będzie, nie sądzę żeby zrobili tą okładkę od początku, a biorąc pod uwagę jej pierwszą wersję, jest dobrze Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mfabry
Adept IX roku



Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 400
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:52, 17 Cze 2010    Temat postu:

Ciekawe jak się pani Gromyko owa okładka spodoba. Pewnie wcale Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
alicee
adwoKat Strzygi
Arcymag
adwoKat Strzygi <br>Arcymag



Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 3450
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:26, 17 Cze 2010    Temat postu:

Cytat:
Jakkolwiek- lepiej nie będzie, nie sądzę żeby zrobili tą okładkę od początku, a biorąc pod uwagę jej pierwszą wersję, jest dobrze Wink


Nie no, dobrze jest Smile Tylko że z daleka twarz miała trochę mniej jakby ją walec przejechał... Wolę zdecydowanie tą drugą okładkę Młynarskiej, "krzaczastobrewą".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anulka870
Arcymag



Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 1135
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice Wadowic
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:33, 17 Cze 2010    Temat postu:

alicee napisał:
Ech, jednak mi się jej facjata aż tak nie podoba Confused Cokolwiek rozjechana. Ze sklepieniem nosa jest coś wybitnie nie tak, a usta ma krzywe. Ale te naćpane, fanatyczne oczęta... ^^


jak u Rydzyka... mwahahaha


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
alicee
adwoKat Strzygi
Arcymag
adwoKat Strzygi <br>Arcymag



Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 3450
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:10, 17 Cze 2010    Temat postu:

anulka870 napisał:
alicee napisał:
Ech, jednak mi się jej facjata aż tak nie podoba Confused Cokolwiek rozjechana. Ze sklepieniem nosa jest coś wybitnie nie tak, a usta ma krzywe. Ale te naćpane, fanatyczne oczęta... ^^


jak u Rydzyka... mwahahaha

xD
Anulko, rozbroiłaś mnie ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sanguina
Adept V roku



Dołączył: 23 Lut 2010
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świebodzin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:15, 19 Cze 2010    Temat postu:

Dla mnie ta okładka jest najlepszą wersją... Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rissaya
Adept I roku



Dołączył: 14 Cze 2010
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:06, 20 Cze 2010    Temat postu:

Villka napisał:

Rysunek by facet: nagle stala się nie tylko wiedźmowata, ale i sexowna Razz (z obluzowanymi sznureczkami gorsecika) Razz - ładny rysunek, ale sie przyczepie - znowu kobieta przedstawiona jako obiekt pożądania, a nie jako sympatyczna, acz wredna i nietaktowna dziewczyna, która zresztą do końca nie jest świadoma swojej kobiecości.

Ja tam nie mam nic przeciwko zostać obiektem pożądania. Byle tylko właściwego gościa. Laughing
A książki już nie mogę się doczekać, pal licho okładkę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rissaya dnia Nie 17:07, 20 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Panna z Dogewy
Adept VI roku



Dołączył: 08 Cze 2010
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mielec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:13, 20 Cze 2010    Temat postu:

Dla mnie to okładkowa Wolha wygląda trochę jak Elf, hmmm ....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Juny
Bakałarz IV stopnia



Dołączył: 12 Paź 2009
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:58, 21 Cze 2010    Temat postu:

Cóż. Najlepsze okładki to jednak Zawód Wiedźma, obie części.
Mnie się najbardziej karnacja Wolhy nie podoba. Może szczegół, ale taki... różowy...

Muszę sprawdzić jak wyglądała na poprzednich okładkach...

Choć- o wiele, wiele lepsza od Wolhy-Wróżbitki-Z-Podbródkiem-Zlewającym-Się-Z-Szyją. Dobrze, gdy lubiana postać wygląda dobrze jednak, no nie? Jeśli ktoś powiedział, że wygląd się nie liczy- myli się!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kuszumai
Królowa Offtopiarstwa
Arcymag
Królowa Offtopiarstwa <br> Arcymag



Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 7089
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: z podlasia...
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:38, 21 Cze 2010    Temat postu:

Tu jest promujący fragment Opiekunki ze strony Fabryki. Ci, którzy czytali nasze tłumaczenie, niech porównają:
„Wredne staruchy”, reprezentowane przez byłego aspiranta, a dziś bakałarza trzeciego stopnia Almita (magia obiektów), bakałarza drugiego stopnia Kreniana (zielarstwo) i bakałarza czwartego stopnia Rodomira (magia żywiołów), przywitały nas bardzo ciepło, po raz kolejny potwierdzając moje domysły odnośnie do zawczasu podpisanych dyplomów. Egzamin się jeszcze nie zaczął, wszyscy czekali na mistrza (czytaj: Ksana Dejanira Perłowa, bakałarza magii praktycznej pierwszego stopnia, albo po prostu dyrektora Ksandera). Studenci, których cały tłumek wpuszczony został do auli, najpierw rzucili się do stołu z biletami. Przekręcali je, jęczeli, łapali się za serce, wywracali oczami, próbowali jakoś zaznaczyć najlepiej wyuczone tematy albo przynajmniej zapamiętać, gdzie się znajdują. Bakałarze tylko chichotali w kułak, nie robiąc żadnych uwag. Wreszcie, stukając grubą jesionową laską, do auli wkroczył mistrz. Laski pozostałych członków komisji spokojnie stały za ich fotelami – były niczym innym jak symbolami, takimi samymi jak togi i wysokie kołpaki zakładane przy najbardziej uroczystych okazjach. Ciągania wszędzie za sobą przyciężkiej, dekorowanej srebrem i klejnotami laski, nawet gdyby miała ona jakąś magiczną moc, nie podjąłby się najbardziej wytrzymały mag. Jeżeli praktycy używali jakichkolwiek dodatkowych źródeł mocy, to woleli bransolety, medaliony albo pierścienie.
Rozmowy i hałasy natychmiast ucichły, a my z przerażeniem przypomnieliśmy sobie, że znajdujemy się na egzaminie państwowym z magii. Komisja niechętnie zajęła miejsca, gotowa, by wysłuchać i ocenić naszą skromną wiedzę.
Mistrz zaczął od odebrania Ważkowi ściąg. Potem zrobił mi uwagę:
– Wolho, przestań szczękać zębami! Strach znajdować się z tobą w jednej auli.
Posłusznie zacisnęłam szczęki. Zęby przestały dzwonić, za to zaczęły mi drżeć nogi. Mistrz spojrzał na stół z biletami i ściągnął brwi.
Wszystkie oznaczenia, zadrapania oraz zagięte rogi znikły jak zakładki na tkaninie pod rozżarzonym żelazkiem. Enka, który i bez tego przypominał kolorem twarzy umarlaka, pokrył się plamami wyglądającymi jak trupie. Westchnęłam, uświadamiając sobie, że na drugim bilecie po lewej w trzecim rzędzie już nie ma trzech praw nekromancji, twierdzenia Łupina -Babkina i zadania na dematerializację.
Mistrz z zadowoleniem pogłaskał się po brodzie i szerokim gestem zaproponował, byśmy losowali.
Tak myślałam! Trzynastka! Ja to mam prawdziwe szczęście do tego numeru, w ciągu dziesięciu lat i czterdziestu egzaminów udało mi się wyciągnąć równo tuzin trzynastych biletów! Podałam asystentce rzucający się w oczy numer i nie patrząc już więcej na biały świstek, usiadłam w drugiej ławce w środkowym rzędzie.
Wzięłam ze stosiku kilka czystych kartek z urzędowymi pieczęciami na rogach, zdjęłam pokrywkę z kałamarza, sprawdziłam na paznokciu pióro. A dopiero potem przeczytałam pytania. Hura! Pierwsze znałam doskonale, drugie potrafi łam sobie przypomnieć, a trzecim była ta po trzykroć przeklęta historia rozwoju magii. Oczywiście połowa dat zdążyła wywietrzeć mi z głowy, ale dzięki Lenowi te pierwsze na liście nadal stały mi przed oczyma. Szybciutko przeniosłam je na papier, żeby nie pogubić, zanim przystąpię do odpowiadania.
Mistrz wstał i przeszedł się pomiędzy rzędami, bez ceregieli zaglądając pod ławki w poszukiwaniu konspektów.
Odebrał Ważkowi kopię ściągi. Chwilę postał nade mną, wpatrując się w chaotyczne bazgroły. Z nawyku przykryłam swoją twórczość ręką – ile by mnie mistrz rugał, nie potrafi łam pozbyć się tego machinalnego gestu. Nie lubię, gdy patrzy mi się przez ramię. Ale tym razem mistrz zmilczał i ruszył dalej.
Rozejrzałam się na boki. Enka sapał, kreśląc na kartce schemat samolatającej miotły. Ważek w natchnieniu przepisywał z kopii kopii ściągi.
Patologiczna miłość Ważka do ściągania nie dawała się wyjaśnić. Po wyuczeniu konspektu na blachę, przeczytaniu całej masy literatury podstawowej i przejrzeniu kupy dodatkowej nadal nie mógł powstrzymać się przed pokusą zapisania malutkich skrawków papieru jemu tylko zrozumiałymi piktogramami. Prawie zawsze wpadał, co zmuszało go do wyciągnięcia drugiego biletu i odpowiadania bez przygotowania. Niezmiennie odpowiadał śpiewająco, zaskakując tym egzaminatorów.
Po półgodzinie czyjeś nerwy nie wytrzymały i potykająca się postać niepewnymi krokami dotarła do katedry, mnąc w spoconych rękach zapisaną z dwóch stron kartkę.
– B-b-bilet siódmy. T-teoretyczne i pra... praktyczne podstawy telekinezy – Wander przeczytał pytanie, jąkając się i oblizując zaschnięte wargi, po czym skierował pełne przedśmiertnej męki spojrzenie gdzieś w stronę sufitu.
Mistrz pokrzepiająco skinął w kierunku adepta, przeniósł spojrzenie na salę i z wcale zrozumiałym oburzeniem odnalazł tam tylko porzucone kartki i pióra.
Wszyscy zdający natychmiast i zgodnie zanurkowali pod ławki.
– C-co t-t-tu się, do licha, dzieje?! – gniewnie ryknął Ksander, stukając laską. – Natychmiast stamtąd wyłazić! Rodomir, Krenian, tylko na to popatrzcie!
Mistrz obejrzał się i drgnął zaskoczony. Nad stołami komisji egzaminacyjnej połyskiwały osierocone gałki magicznych lasek.
Brak zdolności Wandera w dziedzinie magii praktycznej zdążył już przejść do legendy. Cała grupa spisywała od niego prace domowe, ale w przypadku konieczności wykonania natychmiastowych działań przy tablicy adept gubił się, denerwował i mylił najprostsze zaklęcia, stanowiąc niemałe zagrożenie dla otoczenia.
Mistrz z niezadowoleniem pokręcił głową, ale dostrzegłam, jak nieznacznie poruszył końcem laski, tworząc niewidoczny ekran Grundela – rozpraszacz zaklęć.
– Można łyk wody? – żałośnie poprosił adept, docierając do praktycznej części zagadnienia.
– Proszę nalać wody do szklanki przy pomocy telekinezy. I niech to będzie pańska odpowiedź – poradził mistrz, mocniej ściskając laskę w rękach.
Wander skinął głową, zmarszczył czoło i zagapił się na karafkę.
Woda zawrzała.
Adept skupił się. Wrzenie ustało, szkło pokryło się szronem. Prawie natychmiast karafkę rozerwało na kawałki, na stole została lodowa kopia, a dookoła niej rozbryznął się bezdźwięcznie obłok szklanych okruszków.
– Wystarczy – pośpiesznie rzucił mistrz. – Następne pytanie!
Odłamki z brzękiem spadły na podłogę. Niewzruszona asystentka zabrała lodową karafkę i wytarła kałużę, która zdążyła się utworzyć. Egzamin trwał dalej.
Szczęśliwie dla nas, Wander nie trafi ł już ani jednego praktycznego pytania i, niezmiernie zadowolony z końca koszmaru egzaminacyjnego, w podskokach wybiegł z auli, trzaskając drzwiami.
Westchnęliśmy z zazdrością. Zdecydowałam się nie przeciągać oczekiwania na wyrok i zajęłam opustoszałe krzesło przed katedrą. Mistrz przebiegł wzrokiem bilet, skinął głową i skierował na mnie wyczekujące spojrzenie spod groźnie zsuniętych brwi. Na pierwszym roku odjęłoby mi mowę, na piątym – zadrżał głos, na dziesiątym bez chwili wahania odpowiedziałam mu tym samym. Komisja zakrztusiła się źle maskowanymi chichotami. Mistrz z irytacją postukał kostką palca wskazującego w stół, przywołując wszystkich do porządku.
Póki odpowiadałam na pierwsze pytanie, arcymag nie przeszkadzał i wydawało się, że w ogóle mnie nie słucha, tylko wertuje rozłożone na stole papierzyska, kiwając głową raz na czas jakiś, bym nie pomyślała, że o mnie zapomniał.
– No dobrze – powiedział w końcu. – Widzę, że teorię lewitacji opanowałaś. Co tam masz jako drugie pytanie? Blokadę psychosomatyczną? Bardzo dobrze. Omińmy zasady i charakterystykę, tyle to każdy się na trzecim roku nauczył, przejdź od razu do praktyki. Na mnie. Na nim?! Zmusić arcymaga, by zamarł jak ten trup, i to biorąc pod uwagę, że na bank zastosuje przeciwzaklęcie, a może nawet „lustro” odbijające czar na czarującą?
Oblizałam nieoczekiwanie zaschnięte wargi, żywo wyobrażając sobie, jak ktoś wynosi moje oniemiałe ciało z auli razem z krzesłem i ustawia pod figowcem. Komisja zaciekawiła się i obudziła z lekkiej, uważnej drzemki, w której bakałarze zwykle przeczekiwali egzamin. Mawiano, że bakałarz Werogor z katedry zielarstwa wprawił się na tyle, by sypiać z otwartymi oczyma, pochrapując potakująco na co dłuższych i bardziej nudnych odpowiedziach.
Najprościej byłoby zastosować dla blokady uniwersalne zaklęcie Mirtona, ale spowodowanie, by przeszło bokiem, również nie należało do zbyt skomplikowanych.
Można też spróbować plastycznej formuły z siedmioma zmiennymi, bazowanej na magii żywiołów, lecz to zaklęcie jest najbardziej kapryśne i nieprzewidywalne, a poza tym wymaga doskonałej znajomości przeciwnika. Badawczo spojrzałam na mistrza, próbując odgadnąć, jakie słabe miejsca może mieć jego obrona. Najłatwiejsze wydawało się wyczarowanie sobie wystarczająco ciężkiej maczugi i zajście od tyłu...
Poza tym istnieje jeszcze jedno bardzo dobre i potężne zaklęcie... zbyt potężne nawet dla doświadczonego maga. Plecie się je bardzo długo i dokładnie, ale za to pozwala wkładać moc po kawałku, a nie jednym impulsem na końcu. Bardzo wygodna sprawa, szczególnie w sytuacji, gdy ma się czas na odnowienie rezerwy magicznej: plecie się jedną część, odpoczywa, plecie drugą, aktywuje i używa. Jednak mało prawdopodobne, by komisja chciała czekać dobę czy pozwoliła mi na przebieżkę do najbliższego źródła mocy.
A jeżeli założymy, że mistrz już przygotował „lustro”, które wisi między nami, czekając na moją odpowiedź? Najprawdopodobniej zostało skonstruowane tak, by odbić bezpośredni cios i przepuścić niedokończone zaklęcie. A ono, przechodząc przez „lustro”, pociągnie je za sobą i w ten sposób się dostroi. Ale jeśli „lustra” tam nie ma, to czeka mnie jesienna poprawka...
Połączyłam koniuszki zauważalnie drżących palców w klasyczną kulę, udając, że zdecydowałam się na Mirtona – ogromna pokusa dla przeciwnika, by jednak ustawić „lustro”. Sama tymczasem, smętnie i absolutnie nie wierząc w powodzenie, wypowiedziałam w myśli zupełnie inne słowa i na wszelki wypadek zamknęłam oczy, by nie widzieć swojej porażki.
Zaklęcie poszło, a ja nie poczułam sprzężenia zwrotnego, czyli albo zadziałało, albo jednak nie dostroiło się do końca. Przynajmniej do mnie nie wróciło. Minął pierwszy niekończący się moment oczekiwania. Potem drugi. Zaryzykowałam otworzenie jednego oka. Ofiara nadal patrzyła na mnie tak samo badawczo, lekko wychylona do przodu.
Siedzący obok Almit z niedowierzaniem wyciągnął rękę i pomachał nią przed nosem mistrza.
Zrobiło mi się nieswojo. Adepci wykazali się wyczuciem chwili i co sił rzucili się odpisywać. Ważek uroczyście wyciągnął zza ucha malutką kulkę papieru, która natychmiast rozrosła się w jego ręku w ważący pół puda foliał „Teoria i praktyka pracy z przestrzenią”, rozłożył go na kolanach, po czym księga sama z siebie zaczęła poruszać stronami, by w końcu zatrzymać się na rozdziale „Manipulacja rozmiarami”.
Bakałarze dla przyzwoitości poczekali trochę, ale nic się nie zmieniło. Chyba tylko hałas w auli narastał – adepci w pośpiechu wymieniali się wiedzą.
– Wolho, dodatkowe pytanie – odkaszlnął Krenian.
– Jak stoisz ze zdejmowaniem blokady psychosomatycznej?
Posłałam bakałarzowi żałosne spojrzenie, zbyt późno przypomniawszy sobie, że rozwianie nałożonego przeze mnie zaklęcia leży wyłącznie w mocy zaklinającego albo ofiary, z czego ja nie miałam już żadnej rezerwy, a mistrz z jakichś powodów nie śpieszył się skorzystać ze swoich umiejętności.
– Leć do źródła w auli, tylko szybko – pozwolił mi domyślny Almit.
Zerwałam się z miejsca, po drodze przewracając krzesło, i jak strzała pomknęłam do źródła. Odnowienie rezerwy zajęło mi około kwadransa. Po moim powrocie sala egzaminacyjna przypominała bibliotekę – na wszystkich ławkach w stosikach i pojedynczo leżała literatura pomocnicza, z wiszącej przed Temarem kryształowej kostki dobiegał czyjś nosowy głos dyktujący osiemnaście różnic pomiędzy strzygą a kudłakiem. Komisja miała w tym czasie ważniejsze zadania niż pilnowanie adeptów – szanowni bakałarze zebrali się dookoła mistrza i bezskutecznie próbowali dojść, co i w jaki sposób mu zrobiłam. Na mój widok w pośpiechu zajęli swoje miejsca, pokasłując w kułak z podszytym szacunkiem skrępowaniem.
Po zdjęciu blokady skuliłam się w kłębuszek w oczekiwaniu na gromy i pioruny, ale mistrz jak gdyby nigdy nic mruknął coś z zadowoleniem, niedbale nakreślił parę zawijasów w arkuszu egzaminacyjnym i zrobił sobie niewielką przerwę, na parę minut opuszczając salę. Pytanie z teorii rozwoju magii zaliczałam u Almita, a pozostali bakałarze zgodnie zapadli w drzemkę.
– No to w którym roku niefortunnie zszedł z tego świata wielce szacowny arcymag Kapucjusz? – ponowił pytanie były aspirant, uśmiechając się do wnętrza swojej brody.
Doskonale wiedziałam, że trójkę już wypracowałam, a niżej Almit i tak mi nie postawi, jako że zbyt dobrze pamięta swoje własne cierpienia na egzaminie państwowym, więc zapomniałam o resztkach strachu. W związku z tym nawet nie spróbowałam przypomnieć sobie odpowiedzi i bezczelnie strzeliłam:
– W roku trzysta czterdziestym pierwszym.
– A dlaczegóż to z takim smutkiem? – zaciekawił się bakałarz.
– A z czego tu się cieszyć...
– To fakt. W roku trzysta czterdziestym pierwszym arcymag był martwy od prawie dwóch stuleci – w jego głosie słychać było szczere współczucie.
– No bo przecież zszedł niefortunnie... Skąd pan wie, ile by jeszcze przeżył?
Almit jedynie westchnął, z tęsknotą spoglądając za okno, za którym stary kasztanowiec wypuszczał puchate pąki. Na zewnątrz szczebiotały ptaki, jaskrawo świeciło słońce, a historię rozwoju magii Almit sam nie bardzo pamiętał.
Bakałarz z wyraźnym wstrętem powrócił do egzaminu:
– Wolho, ostatnie pytanie... Spręż się, twoja ocena od niego zależy.
Zerknęłam na Almita z niedowierzaniem, spodziewając się jakiegoś kruczka.
– Tak więc pytanie... Co mam ci postawić?
– Piątkę! – krzyknęłam radośnie.
Almit westchnął i podpisał swój protokół. Komplet stanowiły cztery, zgodnie z liczbą członków komisji Oceny, które postawili mi pozostali bakałarze, stanowiły w tajemnicę do początku balu absolwentów.
Jednak nikt nie wątpił, że zdałam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katarzyna
Arcymag



Dołączył: 07 Kwi 2010
Posty: 1038
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:53, 21 Cze 2010    Temat postu:

Phi, Wolha to jest Wolha, nikt jej nie dorówna. Nawet z Mistrzem sobie da radę Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mfabry
Adept IX roku



Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 400
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:07, 21 Cze 2010    Temat postu:

Łaskawcy sobie przypomnieli na kilka dni przed premierą zamiast na zachętę fragment z miesiąc temu wrzucić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna ->
Co w paprociach piszczy
/ UWAGA!
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 25, 26, 27 ... 33, 34, 35  Następny
Strona 26 z 35

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin