|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kristos89
Adept VII roku
Dołączył: 11 Mar 2010
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 14:32, 16 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Oni mi ten wiatraczek co trzy miesięcy czyszczą ;]
Gwarancja jest tylko roczna, ale po każdej naprawie mam 3 miesiące gwarancji, od naprawy ostatniej :/
Tylko, że **** im mogę zrobić, nawet nie mogę teraz oddać do gwarancji, mimo że od pół roku prawie się przegrzewa, bo nie mam najmniejszego dowodu :/
Poza niekiedy poparzonymi (prawie) palcami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Optymistka^^
Bakałarz IV stopnia

Dołączył: 03 Sie 2009
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawaaa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:28, 16 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Boli mnie gardło. I cholernie mnie to denerwuje.
Dzisiaj nie było dziesięciu osób z klasy, moja koleżanka z ławki wyglądała jakby ją ktoś odkopał z grobu, bo była blada, zużyła w ciągu dnia sześć paczek chusteczek i generalnie prawie zemdlała, druga koleżanka zwolniła się po trzech lekcjach i poszła do domu, bo koszmarnie bolała ją głowa, dla odmiany kolega miał kaszel jak gruźlik. Reszcie teoretycznie nic nie było. Do czasu. Na ostatniej lekcji kichali i mieli kaszel wszyscy, łącznie z babką od polskiego, która stwierdziła, że jakoś średnio się czuje. No a mnie boli gardło, mimo że najadłam się wczoraj profilaktycznie garści tabletek i zjadłam cytrynę.
I jestem wkurzona =.='
kristos, współczuję. Może trzeba napisać jakąś reklamację do kogoś "wyżej"?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Optymistka^^ dnia Czw 17:35, 16 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
kristos89
Adept VII roku
Dołączył: 11 Mar 2010
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 16:59, 16 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Nie ma "wyżej" niestety. Reklamację już jedną pisałem, ale. Ich to kompletnie nie obchodzi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Wijara
Dyniowata Dewiantka Arcymag

Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:30, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Okropny, okropny dzień... Jestem zmęczona, i to nie pozytywnie.
Byłam dzisiaj w stajni. Miało być tak relaksacyjnie przed powrotem do szkoły po chorobie. Jasne... Gdy tylko weszliśmy do stajni, stanęliśmy praktycznie po kostki w wodzie, bo koń urwał poidło i woda lała się z rury, bramka do boksu była rozwalona, koń miał cały poraniony pysk, nogę i jakąś dziurę kłutą średnicy gwoździa pod żuchwą Ogólnie po każdym innym bym się tego mogła spodziewać, ale nie po niej- najspokojniejszy koń w stajni, cholera... Więc od razu zakręcanie wody, wynoszenie ściółki, oczyszczanie ran, telefon do weterynarza... Ledwo skończyliśmy właściwie, przyjechała grupa z przedszkola. 60 dzieciaczków na konie. Ponad dwie godziny łażenia- dodatkowo jeszcze miałam cholernego stresa, bo konia prowadził mi pacjent, który kompletnie nie umiał go zatrzymać. Imaginujcie sobie, dziecko robi młynek w stój (czyli siada bokiem, tyłem, drugim bokiem i znowu przodem), a tutaj koń rusza... A dlaczegóż to konia prowadził pacjent? Otóż, przyjechał każdy, kto mógł, a i tak brakowało ludzi. Przy czym z tego braku zadzwoniono do tego 14-letniego syna szefowej, któremu się jakoś irracjonalnie spodobałam, a który mnie irytuje zawsze niemożebnie, żeby przyjechał pomóc... Tak więc po dwóch godzinach silenia się na uśmiech i zagadywania dzieci opadłam na krzesło, planując zrobić sobie herbatę, ledwo żyjąc, gdy... Przychodzi dziecko. Z rodzicem, oczywiście. Na jazdę. Rodzic nie raczył zadzwonić się zapowiedzieć, ale jak tu odmówić? Dziecku zrobić przykrość? Tak więc najpierw jedno dziecko. Nie skończyliśmy jeszcze z tym, gdy przyjechało kolejne. I kolejne. Potem z padoku uciekł kucyk i musieliśmy go ganiać po polu, przy okazji zepsuło się inne poidło, instruktorka przeżywa dość ciężki okres w życiu i cały czas chodziła z podpuchniętymi oczami i się darła. Słowem... cudnie A wiecie, co jest najbardziej przykre? Że jutro zadzwoni druga instruktorka z darciem, że czemu nikogo w stajni nie ma z wolontariuszy nigdy, gdy ona jest... Mimo, że dzisiaj całą ekipą ledwo się ze wszystkim wyrobiliśmy i naprawdę było ciężko...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Strzyga
Master of Disaster Arcymag

Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Sob 21:20, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Jeżu, ale masakra Współczuję, Wijko, współczuję strasznie, chociaż zdaję sobie sprawę, że to niewiele może pomóc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Wijara
Dyniowata Dewiantka Arcymag

Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:50, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Ciężko było, ale cóż... Odejść nie odejdę
Wiesz, najbardziej przykre jest to, że przychodzimy tam, cały dzień- od 8/9 do 20 praktycznie nic nie jemy, chyba że gdzieś w biegu złapiemy kanapkę, bo nie ma czasu... Pracujemy w tej chwili praktycznie za darmo, bo na jazdy też czasu nie ma, wywalono ostatnio stajennego, który obsługiwał weekendy, tak więc ścielenie boksów, karmienie, zamiatanie- wszystko na naszych głowach. Tylko nie myślcie, że to jakiś wyzysk- my po prostu tą instruktorkę strasznie lubimy i gdybyśmy nie przyjeżdżali, to ona by sobie rady nijak nie dała, zwłaszcza teraz, kiedy jest jeszcze w miarę ciepło. Staramy się ją odciążyć. I jest w porządku- ciężko, ale mamy swoje towarzystwo, które lubimy, instruktorka jest wdzięczna, i tak dalej. Tyle że ta druga, kierowniczka... Nikt jej nie lubi- nawet pacjenci, szacunku za nic dla nikogo nie ma, sama sobie na taką opinię zarobiła. Klienci nie chcać do niej przywozić dzieci. Kiedy jest ta nasza, jazd jest koło 20 dziennie. Kiedy jest ta druga, jazd jest góra, góra 5. A i tak ma do nas wyrzuty, że nigdy nie ma wolontariuszy, kiedy ona akurat ma dyżur... A po co jej, cholera, oni, skoro ani nie umie się z nimi obejść, ani na dobrą sprawę przysłużyć się możemy jej tylko tym, że umyjemy kubki? Poza tym... Kiedyś był taki wywiad do miesięcznika mówiącego o niepełnospranych a propo hipoterapii, potrzebowali poza pracownikiem, pacjentem i instruktorem także wolontariusza. Więc opowiedziałam, jaki jest zakres naszych obowiązków, czym się zajmujemy, jak tu trafiliśmy itd. A ta kierowniczka po wywiadzie z tekstem do tej "naszej" (myślała, że nie słyszę): "No jak to, co robi wolontariusz? Opierdala się cały czas". By zobaczyła, jak my się opierdalamy, kiedy jej nie ma, by zobaczyła... Przykro być niedocenianym.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Villka
Arcymag.

Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:27, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Wredna baba >
Musisz być strasznie wymęczona...
Z konikiem już wsio w porządku? Ta rana kuta z opisu brzmi niezaciekawie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Wijara
Dyniowata Dewiantka Arcymag

Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:35, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
To nie jedyne rzeczy, które odwala i odwalała, ale nie mam siły nawet o tym pisać, to jest po prostu niemożliwe perfidne, okropne babsko, które psuje wszystko, co było w tym miejscu kiedyś wyjątkowe i najpiękniejsze...
Raczej w porządku- tzn. weterynarz odkaził, powiedział, że na zszywanie jest za późno, bo za bardzo opuchł pysk, ale będę regularnie przyjeżdżał na kontrole- nie powinno nic się wdać. Ta klaczka jest w dodatku źrebna... I jeszcze nie wiadomo, czy nic się źrebakowi nie stało, ale poronić nie poroniła, może będzie dobrze...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
mroczna88
Bakałarz I stopnia
Dołączył: 01 Sie 2010
Posty: 977
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 11:50, 30 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Jak już mówiłam wcześniej o wkurzających reklamach facebooka, tak teraz znalazlam coś, co irytuje mnie jeszcze bardziej. Kojarzycie grę IMVU czy coś takiego? Pełno tych reklam w necie (głównie na fanfiction.net). Ale to, co zobaczyłam na jednej ze stron, po prostu położyło mnie na łopatki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Villka
Arcymag.

Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:58, 01 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Kurde!
Co za beznadziejny dzień!
Moje poranne plany na dziś:
- dotrzeć z dworca do wynajmowanego mieszkania,
- napisać podanie,
- doczołgać się do dziekanatu (złożyć podanie),
- pójść na zajęcia z projektowania urbanistycznego i na wykład z teorii architektury,
- wrócić do mieszkania po manatki,
- pojechać do domu,
- spotkać się z moim best friendem.
... ale się popieprzyło figurowo...
W mieszkaniu czekała na mnie moja kochana współlokatorka, Kasia, z gór wysokich pochodząca. Odziana była w słodziutką piżamkę w serduszka.
Opowiedziała o wakacjach i wspomniała, że przyjechała wczoraj rano i właśnie wczoraj wczesnym wieczorem do naszego mieszkania wszedł jak do siebie syn właściciela mieszkania z kumplami.
Kaśka zastygła ze zdziwienia.
Oni zastygli ze zdziwienia.
Po dłuuuuugiej chwili ciszy chłopak powiedział z pretensją "Nikogo tutaj miało nie być do końca września!". Zadzwonił do tatusia na skargę, tatuś zadzwonił do Kasi z ochrzanem, a Kasia logicznie wyjaśniła, że musiała wprowadzić się 30 września, bo 1 października zaczynają się zajęcia.
Pytanie: co w naszym mieszkaniu robił jego synalek?
Kasia zapytała, a on odparł "miałem podkleić tapetę w łazience", ale zamiast podklejać tapetę szybko się zmył.
Oooookaaaaaaay...
Do Kasi zadzwonił jej chłopak (przyznaję: świetny gość, zakochany w niej po uszy, ma fantazję i jest romantyczny ) oświadczając, że zamiast na wykład idzie do niej.
Kasia prędziutko się przebrała i pyta "Możemy posiedzieć w Twoim pokoju?" (ja mam duży pokój, z TV, stoliczkiem, ale dzielę go z Gosią, roommate - Kasia ma malutki pokoik tylko dla siebie) - myślałam, że chcą posiedzieć, pooglądać TV czy coś. Zgodziłam się.
Tym czasem do mojego pokoju (4 x 3 metry) wtoczyło się ośmiu kolesi. Z wódką.
Chłopak Kasi to towarzyski gość, który odzywa się rzadko, ale zawsze z sensem, inteligentnie i na temat. Jego koledzy (szczególnie jeden) to były taki przykładowe nieokrzesane macho...
No, poza Sebastianem, którego znam od dawna i który jest wyjątkowo zniewieściały (w ruchach i w wyglądzie... ech to solarium ) i jeszcze jeden koleś był sympatyczny, chyba studiował anglistykę, bo dużo na temat moich angielskojęzycznych książek wiedział.
Nie ważne. Oni i tak byli zagłuszani przez pozostałe krzykliwe koguciki.
Ja sobie piszę podanie, a oni robią drinki i napinają mięśnie. ...okay...
Udaję, że nie widzę.
Napisałam, idę do dziekanatu, ubieram się. Pożyczyłam od siostry płaszcz (w czarno - różową kratkę) - właściwie nie miałam wyboru, bo sis wychodziła wcześniej ode mnie i zwinęła z wieszaka mój czarny płaszczyk. Nagle jeden z macho rzecze "Jaki śliczny płaszczyk " i sonduje mnie wzrokiem znad kieliszka. Skrzywiłam się.
A on wkurzył się i mówi "Co to za czasy! Mówisz kobiecie komplement, a ona jest niezadowolona! Nawet nie uśmiechnie się, nie podziękuje..." i zapadła dłuuuuga cisza.
Czekali aż coś powiem (szczególnie chłopak Kasi- on lubi kiedy komuś dogaduję ). Byłam poirytowana. Westchnęłam:
- Jestem chłopczycą. I dlatego nie lubię różowych płaszczyków i słabych komplementów.
No i koleś chciał się odkupić. Próbował mnie ciągnąć w rozmowę, która miała być flirtem...
Wkurzyłam się i wyszłam.
Pod dziekanatem stałam w kolejce prawie trzy godziny. Złożyłam podanie, ale okazało się, że zaginął mój indeks
Całe szczęście odnalazła się zastępczyni Starosty mojego byłego rocznika, która wyznała całkiem przypadkiem, że ktoś jej podrzucił mój index.
Musiałam więc wraz z nią tłuc się przez godzinę tramwajami na peryferia miasta by odzyskać tą małą, zieloną książeczkę i złożyć ją na czas w dziekanacie...
Kiedy wróciłyśmy, złożyłyśmy wsio panie z dziekanatu powiedziały mi, że aż do wtorku jestem zawieszona w nauce, a we wtorek będę miała oficjalne spotkanie z dziekanem na którym się dowiem co ze mną teraz będzie.
Suuupeeeeer.
Oczywiście - jak zresztą przewidywałam - musiałam się spotkać ze starymi znajomymi. Były uściski, były ubolewania nad moim losem oraz były wrażenia z wakacji. Czegoś mi brakowało...
Brakowało mi mojej koleżanki, tej co to do Marcela słodkie oczka robiła...
Pytam gdzie ona się podziwia, a reszta odpowiada "W Bratysławie.".
Załatwiła sobie cichaczem wymianę studencką i nikomu o tym nie powiedziała. Wróć: powiedziała wszystkim innym, oprócz mnie.
I nagle słyszę z mojej drugiej dobrej qmpeli - "Marcel pojechał razem z nią".
Pytam "Że łot? O,o ".
Podobno kiedy dowiedział się, że ona wyjeżdża nie chciał być gorszy - pokserował wszelkie papiery od niej, pozmieniał dane osobowe i pojechał wraz z nią.
Zabili mi ćwieka...
Mówię: ale ja z nim dopiero co we wtorek łoiłam tequilę! (a może mi się to przyśniło...?)
Tłumaczą więc mi, że on we wtorek w nocy miał samolot, dlatego był w mieście.
Oświadczono mi, że nie będzie ich przez jeden semestr, albo przez cały rok...
Mam co do tego złe przeczucia... złe ze względu na koleżankę. Zapytałam grupy głosem czarnowidza "Myślicie, że wrócą jako para, czy jako śmiertelni wrogowie? ". Kiedy już opanowano śmiech wszyscy zgodnie uznali, że Marcel co najwyżej Ninę wykorzysta, ale z pewnością nic z tego nie będzie.
Ba!
Ta najbliższa dla mnie i Niny koleżanka powtórzyła nam, co powiedziała koleżance przed odjazdem "Zobaczysz jeszcze, prześpisz się z nim po pijaku, będzie fajnie i obydwoje nie będziecie o tym pamiętać ", a Nina chociaż odparła z oburzeniem "Czego ty mi życzysz" wyglądała na zadowoloną taką wróżbą na przyszłość (mogę sobie wyobrazić jej wyraz twarzy i ton głosu, kiedy to mówiła ).
W sumie jest mi przykro...
Koleżanka (która mnie zawiodła kilka razy i najwidoczniej kręciła się przy mnie, bo zawsze gdzieś przy nodze pałętał mi się Marcel ) nie powiedziała mi o tak istotnej dla jej życia decyzji. Nie tylko mi nie zaufała - to nie o zaufanie chodzi (bo to nie była tajemnica - wiedzieli ludzie, których znamy na "cześć" ). Po prostu mnie wykluczyła.
Nie pożegnałam się z nią...
Do tego Marcel.
Niech idzie do czorta, ale mógł mi przecież powiedzieć...
Ech... znowu mi nie powiedział po co coś robi, a ja się bawię w zgadywanie i się z nim kłócę...
Przeanalizowałam nasze wtorkowe spotkanie i chyba wychodziłoby na to, że znowu miał tą chwilę, w której zachował sie jak człowiek: ja się dołowałam, że muszę powtarzać semestr, więc on opanował swoją perwersyjną chęć pochwalenia się, że ma lepiej niż ja i dokopania mi wiadomością o wymianie...
Tak, jakby uznał, że leżącego się nie bije.
Robił docinki i śmiał się, kiedy złamał mi się parasol... tak, jak gdyby nigdy nic... (czyli był przepisowym dupkiem).
Holował mnie za rękaw płaszcza do siebie do mieszkania i nalegał, żebym się z nim napiła tequili. Wesoło było... A później mnie wyprosił, bo chciał iść spać (przed lotem...). Ja nie wiedziałam, że to było pożegnanie
No dlaczego mi nie powiedział!
Jeszcze się na niego teatralnie obraziłam. Drzwiami trzasnęłam i oświadczyłam, że za jego bezczelność puszczam focha.
A on miał to głęboko w dupie...
Nie pożegnałam się z nim...
Mam dziwne wyrzuty sumienia... jakbym tego dupka nie lubiła - zapewniał mi rozrywkę.
Ech...
Później był slalom z przeszkodami - wyjdź z uczelni bez natknięcia się na kogoś, kto chce zamienić parę słów i spróbuj zdążyć na pociąg powrotny. Natknęłam się na mojego ulubionego nauczyciela - tego, który podarował mi parasolkę - bez kurtki okazało się, że znacznie się odchudził. Najprawdopodobniej na siłowni [studentki już godzinę wcześniej prowadziły tyradę o jego zachwycających barach i zgrabnym tyłku uznały, że gdyby organizowano zawody Mistera Polibudy - on byłby reprezentantem naszego kierunku. Stanowczo on i to jego ciałoooo ].
Zapytał się mnie czy parasolka działa (bałam się, że zażąda zwrotu ) i czy nie zechciałabym przyłączyć się do kółka projektowego, które będzie prowadził -i tym sposobem jeszcze nie jestem studentką polibudy, ale już jestem członkiem kółka projektowego xP
Zgon!
Kiedy dotarłam do swojego bloku w którym wynajmuję mieszkanie na podwórzu spotkałam chłopaka Kasi. Szedł z rękami w kieszeniach i oświadczył "nie widziałaś mnie". Wyglądał na wściekłego. Okay, nie widziałam go, może być.
Weszłam do mieszkania, a tam...
Nie mam siły tego opisywać dokładnie:
- podłoga mojego pokoju zalana sokiem,
- pokruszone chipsy i paluszki na wszelkich powierzchniach płaskich,
- butelki wszędzie,
- w pokoju pełno bzyczących os (przyleciały do lepiącej się podłogi),
- 6 chłopaków skacze po łóżkach i bełkocze,
- Kasia zamknięta w swoim pokoju wraz z tym chłopakiem, któremu podobał się mój płaszczyk.
Wkurzyłam się.
Kazałam im się wynosić.
Sebastian mnie próbował uspokoić - był w miarę trzeźwy.
Nagle wyszła Kasia - pijana tak, że była w stanie jedynie powtarzać "Villko, o ja pierdole" i kręcić głową.
I wiecie co? Olać to. Pakuje się i wracam - umówiłam się z moim kochanym przyjacielem - nie obchodzi mnie kto i gdzie się upija.
Nagle ktoś dzwoni - chłopaki chichoczą, któryś obiera i mówi zmienionym głosem "Abonent. Czasowo. Niedostępny". I tak kilka razy.
Kiedy miałam wychodzić okazało się, że to właściciel naszego mieszkania dzwonił... Za którymś razem słysząc ten kretyński kawał krzyknął do słuchawki - "Przyjadę i wam mordy poobijam!" na co pijani chłopcy zaśmiali się i mówią "No to chodź! Nas jest siedmiu, a ty jeden!". Do bójki się szykowali.
Usłyszałam relację zdarzeń od Seby i tego maczo od płaszczyka (nota bene na imię mu było Marcel... ) Ponoć, kiedy przebywałam na uczelni w moim mieszkaniu odbyła się ostra libacja, sąsiedzi zadzwonili na policję, a policja do właściciela.
Sebastian otrzeźwiał.
Pomógł mi wszystkich debili wyrzucić za drzwi, a Kasia mnie poprosiła żebym posprzątała. Dla świętego spokoju się zgodziłam i ją również wywaliłam za drzwi. Ponoć nawet w trakcie zamieszania do właściciela zadzwoniła i coś mu dogadała.
Nie wiedziała co - była tak pijana, że nie pamiętała.
W tym czasie pociąg mi uciekł
Kiedy dokładniej oszacowałam zakres zniszczeń stwierdziłam: "ni hu ja! Nie będę tego sprzątać!"
Zrobiłam inną rzecz - przeszłam się po klatce przeprosić sąsiadów.
Starsza pani mieszkająca tuż obok powiedziała, że to nie ja powinnam przepraszać, tylko ci chłopcy, co tak hałasowali. Dodała, że to i tak była cichutka libacja w porównaniu do tych, które się odbywały od początku wakacji (imaginujcie sobie wielki znak zapytania, który się pojawił Villce nad głową - przecież na wakacje się wyprowadziłyśmy, zostawiając w środku wszystkie nasze rzeczy... raz tam pojechałam zabrać pościel do prania... więc o jakich libacjach mowa? Pan właściciel mieszkania miał wpadać od czasu do czasu wywietrzyć i tyle. Taka była umowa. Intrygujące...).
Zadzwoniłam do drugiej współlokatorki, mojej roommate, żeby była "na bieżąco". Tak na wszelki wypadek.
Gosia nie mogła uwierzyć w to, co mówiłam. Powiedziała, że to brzmi jakbym opowiadała jej jakiś scenariusz z filmowy... Bo to tak bardzo nie pasuje do typowego zachowania Kasi...
Gosia zatelefonowała do swojego chłopaka - który również wynajmuje pokój w naszym mieszkaniu i któremu wsio streściła.
Poszłam do sąsiadów mieszkających piętro wyżej: dwie panie w wieku mojej mamy, bardzo dziarskie kobitki
Objechały mnie, za to, że przepraszam w imieniu koleżanki (oczywiście oficjalna wersja jest taka, że Kasia jest cacy - bo tutaj mieszka-, Kasi chłopak jest cacy -bo tak -, ale źliiiii koledzy Kasi chłopaka, którzy się na chama sprosili do mieszkania biednej dziewuszki są stanowczo beee!), a później zaczęły opowiadać...
Ponoć całe wakacje, co drugą noc czterech młodych chłopców, którzy mieli klucze (sic!) urządzali w naszym mieszkaniu imprezy...
Kiedy tym panią powiedziałam, że to mógł być syn właściciela mieszkania z kolegami powiedziały, że być może mam racje - bo sąd mieliby klucz?
Kiedy powiedziałam tym panią, że miałam z właścicielem mieszkania umowę, że mieszkanie stoi puste przez wakacje, a my możemy zostawić nasze rzeczy wewnątrz (suszarki, słuchawki do uszu, perfumy, ciuchy, rysunki itp), a nikt nie będzie do środka wchodził oprócz niego - oburzyły się.
I zapewniły, że na 100% nam ktoś był i rzygał z balkonu na chodnik.
Skończyło się na tym, że zaproponowały mi do wynajęcia na uczciwych warunkach mieszkanie piętro wyżej i powiedziały, że jeżeli jeszcze kiedyś Ci chłopcy nas najdą mamy nie ryzykować życiem (lol ), tylko zawołać je, a one do nas przyjdą z wałkami i przepędzą intruzów xD
Czaicie jaka to bezczelność!
Pozwalać synalkowi na imprezki podczas naszej nieobecności!!!?
Mógł powiedzieć, żebyśmy pozabierały swoje rzeczy, prawda!?
I stwierdziły, że na pewno jstem głodna.
No bo co to za student, który nie jest głodny.
Jakaś podróba chyba xD !
Nie chciały mnie wypuścić dopóki nie wypiję kakao i nie zjem dwóch kawałków placka z jabłkami. xD
Ja chcę taką babcię mieć!
Napisałam Kasi kartkę z zawiadomieniem, że ten burdel musi posprzątać sama (głównie dlatego, że się boję os) i ze dowiedziałam się czegoś ciekawego o dziejach naszego mieszkania...
I pojechałam do domu...
Mój best friend w międzyczasie (tzn od razu do niego zadzwoniłam i uprzedziłam, że pociąg mi uciekł) sprawdził mi pociągi i pozwolił się rozłożyć gorączce.
Nie mogliśmy się spotkać dzisiaj w ogóle, bo był u lekarza, a teraz trawi go gorączka...
Kolejny plan dzisiejszy, który się sypnął...
Wróciłam do domu. Zjadłam coś. Nagle dzwoni Gosia - ponoć dzwonił do niej Właściciel Mieszkania. Suszył jej głowę i rzucał groźby pod moim adresem "Ta dziewczyna, która często nie nocowała w mieszkaniu urządziła dzisiaj libację!".
Oj, ależ ja się wkurzyłam!
Dzwonię wiec do fiutka i mówię, że to Ja, Villka. A on "Świetnie, czekaj na mnie w mieszkaniu, już do ciebie jadę!", ja na to "nie jestem w mieszkaniu proszę pana, tylko w moim rodzinnym domu!", a go zatkało... i za chwilę runęła się lawina wymówek pod moim adresem!
Koleś był równie wściekły, jak ja, więc było mi to w sumie na rękę.
Mówię mu, że to nie ja urządzałam jakąś imprezę! Że to Kasia (może i nie ładnie tym razem się zachowałam, ale kurcze... dlaczego mam spijać ten "nektar" za nią?). On się uspokoił, posłuchał tego co mówię, przeprosił. Oświadczył mi "Za narzyganie na okna sąsiadki z piętra niżej, za alkohol i za pijaństwo - wasza koleżanka wylatuje. Przegięła pałę. Albo szukacie sobie nowej współlokatorki, albo wszystkie się wynosicie".
Przyjemniaczek, co?
Zawsze był w porzo...
Od tej strony go nie znałam...
Nie wspomniałam mu o tych imprezkach organizowanych przez jego syna w naszym mieszkaniu - umówiłam się z nim na niedzielny wieczór. Wtedy zaproszę do nas sąsiadki, które będą robić za świadków.
Ale jestem wściekła...
I jest mi strasznie przykro...
Zostałam oskarżona bezpodstawnie (ciekawe dlaczego? Dlatego, że często nie sypiałam na stancji? No bo na podstawie czego wymyślił sobie, że to ja jakieś libacje urządzam... wynajmuję jego mieszkanie od trzech lat - nigdy u nas nie było głośno, nigdy nie było skarg... więc dlaczego padło na mnie? ), od prawie miesiąca nie wiedziałam mojego best frienda, który na domiar złego się przeziębił, nie wiem kiedy rozpocznę regularne zajęcia, koleżanka postanowiła mi nie mówić o tym, że wyjeżdża na rok zagranicę, kolega się ze mną nie pożegnał (co więcej: rozstaliśmy się w niezgodzie)...
Ech...
Miałam wrażenie, że dzisiaj wszystkie deszcze padały na mnie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Coya
Bakałarz III stopnia
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 671
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:08, 01 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Villka, przytulam mocno!! Naprawdę mocno!! Gadać nic nie będę, bo po pierwsze primo nie mam sily, a po drugie primo to i tak bez sensu.
*przytula tak mocno, że Villce zaczyna brakować tchu, ale w ostateczności udaje jej sie uniknąć uduszenia*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
mfabry
Adept IX roku
Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 400
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 11:37, 02 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Paskudny tydzień a będzie jeszcze gorzej.
Część osób z firmy wyjeżdża na szkolenie. Ktoś rzecz jasna musi robić, więc padło na młodszych stażem. I tak dzisiaj zap...alam (bo inaczej się nie da tego nazwać) 13 godzin na 2 zmiany a jutro 8 (i w dodatku siedzę sama). System na którym pracujemy już od tygodnia regularnie odwala fochy i jakoś nikt nie robi nic w tej sprawie. Zgadnijcie kto odbiera telefony od wkurzonych klientów Tydzień rzecz jasna też jest pracujący. Normalnie nic tylko umrzeć na karoshi.
W dodatku jakiś wał w zeszłym tygodniu porysował moje nowe (no prawie), wychuchane autko na pracowym parkingu. Mamy ochronę, kamery, bajery a nikt nic oczywiście nie widział. Nagrań też ponoć nie ma. Rysa jest płytka, tylko po lakierze powierzchniowym, ale całe drzwi do lakierowania. Tak więc kasę z podwyżki mogę pocałować na do widzenia. Moja druga połowa oczywiście się wściekła (na mnie; dobrze, że nie na długo).
Chwilowo mam dosyć. No i paskudna, zimna jesień. Okres totalnego doła dla mnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Luiza
Arcymag
Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 1038
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:33, 02 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Biedna Villka .
Ta koleżanka, Kasia, cię chyba nie uprzedziła w ogóle, że jej chłopak kolegów przyprowadza? W ogóle to trochę niezbyt miłe, że ona i jej goście zrobili pierdolnik w twoim pokoju i jeszcze prosiła cię o sprzątanie. Ja na jej miejscu bym się strasznie wstydziła i prędzej prosiła o wybaczenie niż o sprzątanie... I na pewno na twoim miejscu bym się na to nie zgodziła. Z moim wybuchowym charakterem pewnie bym nakrzyczała na nią tylko...
A ten Marcel mógłby jednak mimo wszystko powiedzieć, że wyjeżdża. Co innego na parę dni, ale pół roku to już dużo i pożegnanie by się przydało...
Ale nie martw się, czasami są przecież dni, gdy nic się nie układa, a później jest świetnie .
Mfabry, ty też się nie przejmuj tak bardzo . Jeśli chodzi o samochód, to na pocieszenie powiem, że mojemu tacie ostatnio w trakcie jazdy się maska otworzyła i walnęła w szybę. Wstawił już nową szybę, a maska jest prawie gotowa. Co prawda śmiejemy się, że to auto to złom i brzydal, bo mamy jeszcze inne, a to jest takie dla siostry, która robi prawko, ale jednak w naprawdę też trzeba było zainwestować.
Będzie dobrze, zobaczycie .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Strzyga
Master of Disaster Arcymag

Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Nie 12:28, 03 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Aż nie wiem co powiedzieć... Poza tym, Villko, że masz zarąbiste sąsiadki
Czasem tak już jest, że się wszystko sypie. A nawet jest tak bardzo często.
Mój problem przy waszych jest jak pyłek: wkurzam się, bo posłuchałam wszystkich mówiących, że lepiej jest wybrać na prezentację z polskiego jakiś łatwy temat, żeby się nie męczyć, wykorzystać to, co już się czytało i szybko odwalić robotę. W związku z czym wybrałam "Motywy stare jak świat podstawą literatury fantastycznej i fantasy" podczas gdy tak na prawdę wzdycham tęsknie do tematu "Portret artysty przeklętego w literaturze. Omów zagadnienie odwołując się do biografii i twórczości wybranych twórców ( np. Ch. Baudelaire, A. Rimbaud, E. Stachura, R. Wojaczek…)". Uwielbiam Baudelaire'a! Rimbauda też, chociaż bardziej od twórczości ciekawi mnie jego biografia ^^ Poza tym, do schematu artysty przeklętego pasuje też mój ukochany Oscar Wilde... No i chyba czeka mnie kołomyja związana ze zmienianiem tematu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
mroczna88
Bakałarz I stopnia
Dołączył: 01 Sie 2010
Posty: 977
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:13, 03 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Dlatego ja nie słuchałam wszystkich naokoło i poszłam za moim feministycznym duchem ("Obraz kobiety-buntowniczki w literaturze na przestrzeni wieków"). Zmieniaj, zmieniaj. Nie ma sensu męczyć się z tematem, który cię nie interesuje.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|