Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozważania Feministyczne (O naturze mężczyzn)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 36, 37, 38 ... 40, 41, 42  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna ->
Pogadanki i pogawędki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
laval
Adept I roku



Dołączył: 20 Wrz 2010
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:22, 20 Wrz 2010    Temat postu:

Oj tam, dziewczyny, pewnie że fajnie jak facet jest wyższy, ale bez przesady. Ja z moim 178 się już przyzwyczaiłam, że wielu jest niższych. W którymś momencie zdecydowałam nawet, że lubię obcasy i nie mam zamiaru się krępować. I jakoś nawet całkiem dobrze się teraz ze swoim wzrostem czuję (a przy okazji na koncertach widzę scenę Very Happy)

A naprawdę wiele znam par, w których dziewczyna jest wyższa i muszę powiedzieć, że kilka z nich jest tak fajnie dobranych, że aż miło się na nich patrzy:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kristos89
Adept VII roku



Dołączył: 11 Mar 2010
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:45, 20 Wrz 2010    Temat postu:

Skoro facet może być wyższy, to i kobieta może być wyższa i 'tyla'.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dorka
Adept VI roku



Dołączył: 19 Mar 2010
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:46, 22 Wrz 2010    Temat postu:

laval napisał:
Oj tam, dziewczyny, pewnie że fajnie jak facet jest wyższy, ale bez przesady. Ja z moim 178 się już przyzwyczaiłam, że wielu jest niższych. W którymś momencie zdecydowałam nawet, że lubię obcasy i nie mam zamiaru się krępować. I jakoś nawet całkiem dobrze się teraz ze swoim wzrostem czuję (a przy okazji na koncertach widzę scenę Very Happy)
A naprawdę wiele znam par, w których dziewczyna jest wyższa i muszę powiedzieć, że kilka z nich jest tak fajnie dobranych, że aż miło się na nich patrzy:)

Z tymi obcasami masz rację , ja przy tym samym wzroście też lubię sobie je założyć, bo wtedy noga ładnie wygląda, chociaż zazwyczaj zakładam niskie cichobieżki. Ale co do par w których dziewczyna jest wyższa od chłopaka, to przypominają mi się rodzice kolegi. On sięgał jej pod pachę i jakoś tak dziwnie to wyglądało. Moja licealna koleżanka (ok 185 cm), wyszła za mąż za kolegę z którym siedziałam w ławce, a który był dużo ode mnie niższy. Ich niestety też w końcu to przerosło i po 2 latach skończyło się rozwodem. Ale oczywiście nie zawsze tak musi być.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Villka
Arcymag.
Arcymag.



Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:44, 22 Wrz 2010    Temat postu:

Eee... co ich przerosło? Razz
To, że koleś był od Ciebie niższy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anulka870
Arcymag



Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 1135
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice Wadowic
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:56, 22 Wrz 2010    Temat postu:

ale natworzyliście tematów....
Vill kultura równouprawnieniu nie równa ale wielu mężczyzn tego za argument używa a mnie dalej to ni ziębi ni grzeje choć faktem jest że na tych bardziej wychowanych patrzy sie przychylniej, choć i na takim sie można przejechać

kristos wróciłeś i temat sie rozrósł jednak bez rodzynka niektóre dyskusje są jałowe

co do wysokości mam 170 cm a najbardziej lubie moje butki na balu które dodają mi jakieś 15 cm wzrostu powaga istny cudek choć wyczuwalny obcas to zaledwie 12 cm reszte równa bal kocham te buty choć czasem używam mamy jak laski do podparcia Twisted Evil

ja w pracy mam kolegów ode mnie raczej niższych takie kurduelki Wink strasznie ich to drażni


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dorka
Adept VI roku



Dołączył: 19 Mar 2010
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:32, 23 Wrz 2010    Temat postu:

Villka napisał:
Eee... co ich przerosło? Razz
To, że koleś był od Ciebie niższy?

Środowisko zaczęło się podśmiewać iż wyglądają jak Flip i Flap, co następnie rzucało się cieniem na ich związek i gorąca miłość powoli stygła. Bardzo mi ich żal. On założył nową rodzinę, ona została sama.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kristos89
Adept VII roku



Dołączył: 11 Mar 2010
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:28, 23 Wrz 2010    Temat postu:

dorka napisał:
Villka napisał:
Eee... co ich przerosło? Razz
To, że koleś był od Ciebie niższy?

Środowisko zaczęło się podśmiewać iż wyglądają jak Flip i Flap, co następnie rzucało się cieniem na ich związek i gorąca miłość powoli stygła. Bardzo mi ich żal. On założył nową rodzinę, ona została sama.


I wg. Ciebie, wszystko to, z powodu wzrostu? ;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anulka870
Arcymag



Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 1135
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice Wadowic
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:28, 23 Wrz 2010    Temat postu:

moim z powodu braku charakteru miłość zdechła jak motyle w brzuchu , a później się okazało że to niestrawność była i tyle...
nie mylmy pojęć , miłość to miłość a nie coś co zniszczy ludzka zawiść


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Strzyga
Master of Disaster
Arcymag
Master of Disaster <br> Arcymag



Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Czw 19:03, 23 Wrz 2010    Temat postu:

Cholera, ludzie, mówcie co chcecie, a i tak mnie nie przekonacie - to źle wygląda, jak mężczyzna jest niższy od kobiety. Jeżeli uważacie, że by wam coś takiego nie przeszkadzało, to krzyż na drogę, ja się czuję dziwacznie. Poza tym, często już faceci mniej więcej mojego wzrostu pytali mnie, ile mam dokładnie - po czym strasznie się krzywili, kiedy okazywało się, że np. centymetr czy dwa więcej. Więc nawet gdybym przełamała moją estetyczną niechęć do niższych chłopaków (co już kiedyś zrobiłam), pewnie i tak nic by to nie dało (tak jak w tamtej sytuacji) - faceci się źle czują z dziewczynami wyższymi od siebie. Ergo - nie chcą się z nimi wiązać.

Poza tym, uznałam, że nie będę zaniżać swoich wymagań tylko po to, żeby być z kimkolwiek, ale teraz. Mogę poczekać, nie pali się. Poczekam, aż trafi się ktoś odpowiedni. Czyli m. in. wysoki Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wijara
Dyniowata Dewiantka
Arcymag
Dyniowata Dewiantka <br> Arcymag



Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:14, 23 Wrz 2010    Temat postu:

I ja się pod tym podpisuję.
Swoją drogą... Strzyguś, czy Twój klasowy Gabryś ma jakiś związek ze wspomnianą sytuacją? Bo coś mi świta ze zlotu... Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Strzyga
Master of Disaster
Arcymag
Master of Disaster <br> Arcymag



Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pią 23:51, 24 Wrz 2010    Temat postu:

Dobrze świta. Swoją drogą, z tego się zrobiła zaiste nie-boska komedia: kolega Gabryś zaczął się spotykać z koleżanką z klasy równoległej, z gatunku tych bardziej mhrocznych niż sam szatan, która wyglądała tak, że pożal się Bogini... Byłam przez wszystkich, którzy wiedzieli o sprawie gorąco pocieszana, że gdybym mu się spodobała, to w takim razie źle by to o mnie świadczyło Very Happy
No bo naprawdę, cytując moją świętej pamięci prababcię, "ona wygląda jak krzak". Twarz nieciekawa, figura jak baryłka, tyłek tuż nad podłogą - taki niemalże dokładny przykład tego, jak kobiety nie chcą wyglądać. A w końcu nawet ona go rzuciła.
Chłopak dostał chyba straszliwej traumy, bo z początkiem roku szkolnego przestał być metalem - jak go zobaczyłam w jasnoniebieskich dżinsach i oczojebno niebieskiej koszulce, to dostałam takiego ataku spazmatycznego śmiechu, że nie wiedzieli, co ze mną zrobić (widziałam w oczach koleżanek chęć odwiezienia mnie na Czechosłowacką), ani co mi się stało - bo jakoś nikt nie powiązał moich nagłych konwulsji z nowym imidżem kolegi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wijara
Dyniowata Dewiantka
Arcymag
Dyniowata Dewiantka <br> Arcymag



Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:32, 25 Wrz 2010    Temat postu:

O mateczko... Shocked Dobrze, Strzyguś, świetnie, go nic z tego nie wyszło! Naprawdę... Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Villka
Arcymag.
Arcymag.



Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:01, 25 Wrz 2010    Temat postu:

Hehehe Razz
Zabawnie, zabawnie Razz

Pewnie był bardzo wrażliwy w swojej... głębi Wink?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Strzyga
Master of Disaster
Arcymag
Master of Disaster <br> Arcymag



Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 3948
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Nie 12:22, 26 Wrz 2010    Temat postu:

Właśnie obawiam się raczej, że wszystko z braku owej głębi Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Villka
Arcymag.
Arcymag.



Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2166
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z piątej gwiazdy na lewo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:39, 25 Lis 2010    Temat postu:

Mam taki kłopot…
Mam kolegę.
Bardzo dobrego kolegę, którego znam od lat. Bardziej się skumaliśmy w momencie, kiedy się okazało, że studiujemy na jednym kierunku (tyle, że kumpel rok wyżej).
Świetnie nam się razem współpracuje dzięki temu, że jesteśmy diametralnie różni.
Ja –projektując- staram sobie wyobrażać, że znajduję się wewnątrz projektowanego przeze mnie budynku/wnętrza, staram się wszystko uczynić wygodnym i niebanalnym. Oryginalnym, przytulnym i dostosowanym do indywidualnych potrzeb inwestora (wchodzisz do nowego budynku i czujesz, że wszystko jest po Twojemu). Stawiam na funkcjonalność zabarwioną fantazją i nietypowymi kształtami. Można powiedzieć, że moje projekty są jak fantasy.
Kolega projektując zwykle łączy nowinki technologiczne, najmodniejsze bryły, przekombinowane konstrukcje i masę futurystycznej pomysłowości. Mu zależy na tym, by inwestorowi opadła szczęka na tyle nisko, by nie mógł jej pozbierać z wrażenia przez najbliższe parę miesięcy. Jego projekty to takie współczesne wariacje na temat Star Treka. Wink
Do tego wszystko się łączy z naszym nastawieniem do pracy: on jest pedantycznym perfekcjonistą, a ja chaotycznym wizjonerem Razz.
On – ścisły umysł, ja – artystyczny umysł.
On – architekt-inżynier, a ja – architekt-artysta.
Pomimo tych różnic praca nam idzie przednio. Nawzajem się inspirujemy i cenimy słowa krytyki drugiej strony. Praktycznie każdy projekt konsultujemy ze sobą.
Pech chciał, że jeszcze nie mieliśmy okazji do oficjalnej wspólnej współpracy nad projektem, ale ja nie o tym…

Chodzi o to, że przez fakt, że o tematach zawodowych możemy rozmawiać godzinami zaczęliśmy się spotykać również „prywatnie”.
I to jest problem.
Takie spotkania zwykle zaczynają się od paplania na temat architektury, ale szybko schodzą na tereny bardziej codzienne.
Wtedy okazuje się być straaaasznym szowinistą!
I teraz mi nie chodzi o to, że on… no właśnie nie wiem jak to ująć. Confused Chciałabym przekazać to tak, żebyście zrozumiały o co dokładnie mi chodzi.
Ja jestem w stanie bez problemów zaakceptować, że ktoś ma diametralnie inne od mojego podejście do życia. Tylko, że nie bardzo lubię być traktowana „z góry”, jako COŚ gorszego do mężczyzny i tylko nieco mądrzejszego od małpy, nie lubię być obrażana (nie ważne, że nie bezpośrednio).
Przy czym wcale nie staram się być „feministka absolutną” – nie chcę się stac „mężczyzną”. Lubię być kobietą i chce być za to szanowana.
Powtarzam, że wiem iż płcie się od siebie różnią, ale nie ma płci lepszej lub gorszej. Są inne, wzajemnie się uzupełniające… Tak uważam.
Kolega jest wychowany w modelu patriarchalnym: mężczyzna jest Panem i Władcą, a kobieta jest jego „duszką” w sensie – wychowuje dzieci, prowadzi dom, sprząta, gotuje, nie chodzi na jakieś imprezki bez niego, nie przeciwstawia się mu, jest posłuszna, wspiera go w każdej kwestii.
… i to też nie opisuje tego, co mnie gnębi, bo przecież takie związki mogą być udane (bez tego punktu o „byciu posłuszną” bo to jest już ubezwłasnowolnienie Rolling Eyes ).
Przykład: przychodzi do mnie do mieszkania. Ja go wpuszczam i idę nastawić wodę na herbatę, proponując by sam się rozdział i rozgościł przy moim biurku. Kiedy przynoszę herbatę i siadam obok niego kolega jakoś tak bacznie mnie obserwuje. Pytam w końcu o co mu chodzi, a on „Naniosłem błota. Trzeba to wytrzeć.”
To nie jest prośba o podanie mu ścierki by mógł po sobie posprzątać (tak robią inni glanochodni koledzy, jeżeli im bałagan przeszkadza), to nie jest zawiła próba przeproszenia za nabrudzenie w przedpokoju. Nie. To jest zwrócenie mi uwagi, że ja po nim nie posprzątałam, a przecież powinnam. I tu nie chodzi o zależność gospodarz -gość, tylko o podział obowiązków między mężczyzną i kobietą.
On za oczywiste przyjmuje, że ja, jako kobieta, powinnam posprzątać błoto.
Na początku nie chciałam przesadzać w interpretacji takich zachowań. Mi taki bałagan nie przeszkadza – sama w glanach chodzę i tak czy siak trzeba posprzątać przedpokój parę razy dziennie, ale żeby lecieć po ścierę, podczas gdy mam tylko 2 godziny czasu przeznaczone na prace z kolegą? Co za problem posprzątać po tym jak sobie pójdzie?

W tych naszych kontaktach poza zawodowych dał mi nie raz, nie dwa odczuć, że cokolwiek powiem –co jest bez dwóch zdań bardziej logiczne niż jego argumenty – jest to niemal śmieszne. Zdarzało się, że ze mnie drwił… Może nie wprost ze mnie, ale stosunkując się do tego co mówię podkreślał, że „wy kobiety i te wasze paplaniny o świecie, ploteczki… Rolling Eyes” – przy czym nie plotkowaliśmy, ani nie rozmawialiśmy o czymś trywialnym. Mówiliśmy o jego związku – on zaplanował wszystko dotyczące jego ślubu. Łącznie z suknią ślubną jego narzeczonej… Serio, zaprojektował jej kieckę ślubną Rolling Eyes. I nie przyjmuje do wiadomości, że coś może się jej nie spodobać.
On ma zamiar zrobić jej niespodziankę i zlecić uszycie tej sukni. Bez wiedzy swojej narzeczonej! Shocked Nie zamierza jej pytać o opinię! Shocked

Kiedy jestem stanowcza i konkretna on zaraz stara się mnie dopasować do wizerunku słodkiej kobietki, która gada głupotki.
Strasznie mnie to wkurza.

Jego dziewczyna jest bardzo spoko. Mądra, młoda kobieta zakochana po uszy. Mamy zupełnie inny światopogląd tzn – ja się uczę bo chcę być niezależna, chcę przygód, chcę latać, a ona poszła na studia tylko po to by rodzice się jej nie czepiali, ale nie zależy jej na studiach, nie boi się żadnej pracy i cały czas mi powtarza, że dla niej najważniejsza rolą w życiu kobiety jest bycie żoną i matką.
Well… ja uważam, że najważniejszą rola w życiu każdego człowieka jest świadome bycie sobą. Jeżeli dla niej bycie sobą to właśnie rola żony i matki – super. Tylko, że mam wrażenie, że mój kolega – a jej narzeczony – zabije w niej osobowość. Ech…

Dobra, więc wracając do kolegi: kilka razy w większej grupie znajomych, na imprezie, próbował moje argumenty i generalnie mnie zmniejszyć, drwił. W tamtym gronie pierwiastek żeński reprezentowałam ja i jego dziewczyna. Akurat rozmawialiśmy o różnicach między psychologią reklamy i psychologią terapeutyczną – jeden ze znajomych, Czerwony, musiał wybrać specjalizację. Poradziłam Czerwonemu, żeby wybrał psychologię reklamy: na dłuższą metę go to mniej obciąży psychicznie i znając jego naturę wesołka świetnie się w temacie znajdzie Razz

Wtedy mój kolega zaczął drwić z psychologii terapeutycznej i z ludzi, którzy chodzą do psychologa na terapie. I to nie były żarty z przymrużeniem oka – on uważał tych ludzi za gorszych od siebie na każdym polu: intelektualnym, psychicznym… Każdym. Mówił o ludziach chodzących do psychologa jak o zwierzętach.
Wkurzyłam się wtedy strasznie.

Nie chciałam ciągnąc tematu w nadziei, że jeżeli nikt nie „odbije piłeczki” i temat umrze. Ale im on się dłużej naśmiewał z ludzi chodzących do psychoterapeuty, tym bardziej ja się gotowałam i zgrzytałam zębami. W pewnym momencie jeden kolega (którego nie lubię za całokształt) przyłączył się do tych… ech… A reszta grupy wyglądała na zażenowanych.
W końcu wybuchłam.
Wyzwałam tych krytyków ludzkiego umysłu od nieczułych ignorantów, którzy są zbyt tępi by sobie chociażby wyobrazić co musi czuć zgwałcone dziecko, rodzina alkoholika czy osoba z załamaniem nerwowym. Zrobiło mu się głupio, ale zaraz poszły teksty o zbyt emocjonalnym podejściu kobiet do osób chorych umysłowo. Że kobiety niby nie potrafią realnie oceniać świata, bo kierują nimi tylko uczucia.

Mój Best friend w końcu nie wytrzymał i delikatnym, ale definitywnym tonem rzekł „skończ” – on ma niesamowitą moc autorytetu (coś w nim sprawia, że ludzie czują do niego respekt), więc ten… osioł… się w końcu zamknął. Czerwony wtedy szepnął mi do ucha „nie warto się nimi przejmować. Ten typ ludzi, nigdy nie zrozumie co właśnie im powiedziałaś”.
I dlatego było mi smutno…


Dopóki nie rozmawiam z moim kolegą na tematy prywatne jest okay… Serio… Mam wrażenie, że w kwestii architektury przestaję mieć dla niego płeć… Wczoraj pomyślałam sobie, że być może jest inaczej: jest zbyt „dumny” (napuszony raczej) by przyjąć krytykę od kogoś, kogo uważa za równego sobie, ale może przełknąć krytyczne słowa od kogoś, kto jest gorszy (czyli od kobiety, która ma jedynie „przebłyski inteligencji”… bo jak powszechnie wiadomo inteligencja bierze się z jąder, jest produkowana razem z plemnikami Rolling Eyes). Jak sadzicie, jak to jest?

W każdym razie kilka dni temu dyskutowaliśmy o jego pracy inżynierskiej.
Było piwko, była burza mózgów, w końcu usiedliśmy sobie wygodnie i zaczęliśmy paplać. On o swojej narzeczonej, a ja o tym, że świat jest do dupy. Razz

Nie wiem co mnie podkusiło by powiedzieć o swoim życiu uczuciowym. W sumie nie powiedziałam nic co mogłoby być wykorzystane przeciwko mnie. Powiedziałam, że raz w życiu byłam zakochana, ale nic z tego nie wyszło poza złamanym sercem, raz w życiu byłam w związku, który wynikał z przyjaźni i rozpadł się szybciej niż się zdążyłam przyzwyczaić do słów „mój chłopak”. No i powiedziałam, że jestem okropnie ślepa, bo nie raz nie dwa byłam w sytuacji w której jakiś kolega stawał na głowie by mnie w sobie rozkochać, a ja dostrzegałam to po fakcie albo w ogóle (np.: koleżanki mi to uświadamiały), albo dowiadywałam się w trakcie i wiedziałam, że to nie to. Powiedziałam też to, co pisałam na forum nie raz: nie wiem czego chcę, ale wiem, czego nie chcę.
Kolega wysłuchał mnie i stwierdził, że ja nigdy nie będę kochana, bo jestem kobietą, która przyciąga mężczyzn bez ambicji, bez przyszłości, bez marzeń, bez własnego zdania itp. Generalnie wynikało z tego, że jestem osobą z ławki rezerwowych, na którą się zwraca uwagę jeżeli wszystkie lepsze opcje zostały zajęte.

Wiem, że nie powinnam się przejmować opinią osoby o tak odmiennym w stosunku do mojego spojrzenia na świat, ale… zabolało.

Zapytałam nawet czy uważa H. za osobę pozbawioną marzeń, osobowości lub ambicji. (Pomijając fakt, że H. teraz przesadza z używkami…) A kolega wytrzeszczył oczy i niemal krzyknął „H.? On coś do ciebie czuł? Shocked Ale… Wiesz co? On chyba chciał być z kimkolwiek, byle nie być sam. A ty byłaś w zasięgu ręki… Zresztą i tak nie jesteście razem. ”…
Sad
Wiecie, może nie odwzajemniłam uczuć H., ale zapewniam, że to nie ten typ człowieka. To dobry chłopak… serio… Dobry i bardzo wrażliwy. Ech… on „w zasięgu reki” ma tuziny dziewczyn, serio – wszyscy go uwielbiają, bo jest taki… niepowtarzalny. Sad

Czułam się po tym wieczorku z kolegą po prostu jak COŚ, totalnie bezwartościowego…
Pierwszy raz usłyszałam tak bezpośrednią opinię na swój temat od mężczyzny…


Zaczęłam ten wieczór analizować z przyjaciółką (Gumisiem) i moim Best friendem… Wróciłam do swojej wypowiedzi, którą przedtem uznałam za mało istotną – wcześniej (przed wszystkimi słowami krytyki mojej osoby) powiedziałam koledze, że się bardzo cieszę, że on ma swoją dziewczynę i z tej naszej znajomości nic nigdy nie wyniknie, bo wolę go jako kolegę, a nie Rolling Eyes… I on się wtedy wkurzył (ale ja nie to chciałam powiedzieć… chciałam powiedzieć, że z mojej strony nigdy by nie było zainteresowania jego osobą na innym polu niż koleżeńskie… starałam się przekazać, że nasza relacja jest czysto koleżeńska, że jest bezpieczny, że nie ma w tym cienia flirtu!). Prawdopodobnie odczytał to na zasadzie „nie jesteś dla mnie w żaden sposób atrakcyjny!” to ukuło jego ego i dlatego mi dokopał mówiąc, że ja dla NIKOGO nie mogę być ciekawą dziewczyną. Jedynie dla kogoś, kto w jego mniemaniu nie jest nic wart… Confused
Tak przynajmniej tą rozmowę odczytała Gumiś (proponując, że go dla mnie wykastruje). Mój Best friend wysłuchał mnie z powagą (tylko lekko się uśmiechał w momentach, kiedy mi się robiło bardziej przykro) po czym zapytał „Czy zgadzasz się z jakimkolwiek jego poglądem na temat kobiet? No właśnie… więc bądź sobą”.
Ale mi nie o to chodzi by usłyszeć pocieszenie… mi chodzi o to, jak to naprawdę jest…
Czy nie ma opcji być kochaną na godnych sposób, za to kim jestem? Ja nie chcę bliskiej osoby ograniczać i nie chce być ograniczana. Chce niezależności, ale przy tym porozumienia, wzajemnej troski, szaleństwa…

Zapytałam mojego Best frienda, czy według niego ja nie zasługuję na miłośc. On odparł, że wiele osób na miłość nie zasługuje, ale mimo wszystko ją otrzymuje nie dając nic w zamian… Czyli znowu jakoś tak wykręcił się od odpowiedzi. Zapytałam wprost czy można mnie pokochać, a Best friend odparł, że to wyjątkowo głupie pytanie z racji, że tyle osób mnie kocha.
Zaczęłam się wkurzać, bo mi przecież chodziło o konkretny rodzaj miłości o czym ten drań dobrze wiedział, ale mimo to się wykręcał. W końcu powiedział, że każdy zasługuje na miłość i dodał, że ja to wszak dobrze wiem, ale przejmuje się złośliwą opinią jakiegoś szowinisty…

Co o tym sądzicie? =/


Ech… do tego rozmawiałyśmy z Gumisiem o jej problemach na uczelni. Okazało się, że ona ma problemy z kontaktami z ludźmi. Przynajmniej tak jej wszyscy mówią (Gumiś to ta moja przyjaciółka ze Śląska, którą siłą pocałował Marcel – pisałam o niej. Ta która ze złości kopała drzwi Wink). Ja kocham jej sposób bycia – zdaje się nikogo nie lubic i mówi wsio bardzo ironicznie – w istocie czuje się, że ta jej niechęć to rodzaj przekomarzanki, a wypowiadane z powagą krytyczne opinie to również iście angielski, bardzo czarny humor Very Happy. Do tego jest bardzo bezpośrednia – jak coś jej się nie podoba to mówi o tym wprost. Owszem, grzecznie, ale nie boi się nazywać rzeczy po imieniu. Kocham ją za to, jaka jest – uwielbiam jej złośliwości i łatwośc w doborze słów – ja opisując jej osobę musze poświecić cały akapit, a jej wystarczyłoby jedno zdanie na opisanie mnie. I to zdanie oddało by wszystko. Very Happy Do tego obydwie nadajemy na tych samych falach i często zbyt dokładnie analizujemy wszystkie sytuacje. Jesteśmy bardzo empatyczne.
W każdym razie problem Gumiśka brzmiał „jestem bardzo zimna w kontaktach z ludźmi. Tworzę niewidziany mur, który się wyczuwa od pierwszych słów. Odpycham tym ludzi, zniechęcam, boją się do mnie podejść i zmierzyć się z tym lodowatym murem. Ale kiedy się ktoś przedostanie za mur – jest mój. Tak od serca. Nie jestem już wtedy chłodna – jestem wtedy zabawna, bezpośrednia i potrafię być przyjacielem”. No właśnie… tak ją podsumowały koleżanki. Confused I coś w tym jest… i to jest jej problem, bo jej nastawienie już na wstępie ludzie jej nie lubią.
To bardzo nie porządku.
Confused Dla mnie Gumiś to złoto i jest mi przykro, że ludzie wyrabiają sobie o niej opinię już po pierwszym „cześć”.
Chłopcy się jej boją… odpycha ich na wstępie.
A jest jej źle z tym, że jest sama…! Sad
Pogłówkowałam nad tym… i mówię jej, że to wcale nie tak! Że przecież ja jestem bezpośrednia, nie mam problemów z nawiązywaniem kontaktów, też jestem raczej bezpośrednia, ale mimo to też jestem sama.
A Gumiś mówi: „No właśnie! Jesteś zupełnym przeciwieństwem mnie! Ja jestem zimna, chłodna. Ty jesteś tak ciepła, radosna i prawdziwa, że każdy ma ochotę do ciebie podejść, zagadać. Wszystko wokół ciebie jest takie ciepłe i dobre. Jesteś jak słońce. Naprawdę! Aż się chce do ciebie przytulic.”
… zatkało mnie… Shocked
Moja przyjaciółka kontynuowała „Wiesz co jest Twoim problemem z facetami? Myślą, że za tym ciepłem kryje się miła, lekka i przyjemna osobowość. Myślą, że dużo się uśmiechasz i niewiele wymagasz. Myślą, że nie jesteś skomplikowana. I wtedy się okazuje, że jesteś inteligentna, oczytana i do tego masz własne zdanie. Boją się ciebie. Bo jesteś dla nich za mądra.”

Jak o tym pomyśleć – kurcze, racja… Coś w tym jest, że na początku przyciągam facetów, a później mówię… a jak mówię i staram się dyskutować jakoś panowie markotnieją…

… Wiem, że być może zdaje trudne pytanie, ale czy ja mam szansę być kochana za to, że jestem jaka jestem…?
Sad

Chyba cały post jest pisany pod wpływem nadmiaru zasłyszanych opinii na własny temat… i obniżonego poczucia własnej wartości…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna ->
Pogadanki i pogawędki
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 36, 37, 38 ... 40, 41, 42  Następny
Strona 37 z 42

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin