Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

"Białe dnie, Krwawe noce" by Mikka
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna ->
Tfu!rczość niezależna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dasha
Mistrzyni Okrucieństwa
Arcymag
Mistrzyni Okrucieństwa <br> Arcymag



Dołączył: 23 Maj 2009
Posty: 1782
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:12, 17 Wrz 2009    Temat postu:

No. Przeczytałam i znów pochwalę Very Happy Historia coraz bardziej wciąga, dobrze się ją czyta, chociaż najciężej poszło mi z drugim rozdziałem...sama nie wiem dlaczego...przeczytam pewnie raz jeszcze by to zbadać Wink Nadal czekam na dalsze części Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli
Arcymag
Skarbnica Srebrnych Myśli <br> Arcymag



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Cieni Nocy...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:20, 17 Wrz 2009    Temat postu:

Dziękuję Very Happy Miło wiedzieć że jednak ktoś to czyta Very Happy
Dziś może jeszcze jeden rozdział napiszę, zależy czy mi ręce nie wysiądą Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli
Arcymag
Skarbnica Srebrnych Myśli <br> Arcymag



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Cieni Nocy...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:56, 17 Wrz 2009    Temat postu:

(posiadłość Blackburn)

Xander wyglądał przez okno i przyglądał się okolicy. Nienawidził wsi, więc okoliczne pola i lasy nie napawały go bynajmniej zachwytem. Usłyszał za sobą lekkie kroki i uśmiechnął się do siebie z ironią, Isabell Blackburn, Księżniczka, jak ją pogardliwie nazywano, postanowiła go zaszczycić swoją obecnością.
- Moi pomocnicy donieśli mi, że wywiązałeś się z umowy, Xandrze. Nawet sobie nie wyobrażasz jak się cieszę.
- Jeśli chodzi ci o to, że przywiozłem ci starego wampira… - obrócił się powoli i zmierzył ją wzrokiem. Kasztanowe włosy i czarne oczy dodawały jej urody. - … to rzeczywiście wykonałem swoją część umowy. Teraz mogę ci tylko poradzić, abyś stale podawała mu tę swoją truciznę, bo jeśli kiedyś oprzytomnieje to niewątpliwie wszystkich was pozabija.
- Czyżbyś był rozgoryczony, Xandrze? Dostałeś już swoje pieniądze, prawda? Swoją drogą straszliwie mnie bawi myśl, że ty, wampir, byłeś na tyle ludzki by sprzedać jednego ze swoich za pieniądze. A teraz opowiedz mi coś ciekawego o moim nowym gościu. – spojrzała na niego wyczekująco. – A właściwie to chodźmy go obejrzeć, a ty po drodze mi o nim opowiesz. Jestem niewiarygodnie ciekawa kogo naprawdę goszczę. – ruszyła do wyjścia i Xander chcąc nie chcąc ruszył za nią. – A więc mówiłeś zdaje się, że nazywa się Shadrak Drake, prawda?
- Tak, choć ostatnio używał innego nazwiska, ale pod tym imieniem poznałem go dwieście lat temu.
- Gdzie?
- Na zjeździe, gdy starsi ustalali zasady jakich nasz gatunek ma się trzymać.
- Jakie zasady? – jej oczy zabłysły ciekawością.
- Tego nie mogę powiedzieć. – zauważając jej spojrzenie, dodał: - za żadną cenę.
- Rozczarowujące, ale jakoś to przeboleję. Chociaż może mój gość będzie bardziej rozmowny…
- Nie radziłbym dopuszczać, by odzyskał przytomność na tyle by mógł rozmawiać.
- Dlaczego?
- Bo wtedy najprawdopodobniej zmusiłby cię byś go uwolniła. – roześmiała się, ale on pozostał poważny.
- Mówisz poważnie?
- Jak najbardziej, to właśnie jego dodatkowy talent, jest hipnotyzerem. Parę jego słów a zrobisz wszystko co ci każe.
- Dodatkowy talent?
- Ten, który znam. Nie wiem, może ma ich więcej, nie przyjaźniliśmy się na tyle by zdradzał mi swoje sekrety. Ale słyszałem, że z wiekiem owych talentów przybywa.
- Jeśli to jest dodatkowy talent, to jakie są zwykłe?
- Tego też ci nie powiem, ten jeden ci zdradziłem, bo nie powiem żeby mi zależało na tym żeby Shadrak szybko się uwolnił.
Zeszli do podziemi, Xander po raz kolejny się zdziwił, że taka posiadłość posiada lochy, częściej obecne w zamkach. Isabell, najwyraźniej domyślając się co mu chodzi po głowie, powiedziała:
- Efekt paranoi jednego z moich przodków, ale przydatny efekt, jak się okazuje.
Nie skomentował. Weszli do celi i Księżniczka zamarła zdumiona.
- Ależ on jest absolutnie cudowny! – krzyknęła.
Xander nawet się nie zdziwił, każdy kto choć trochę przebywał w towarzystwie Shadraka, był przyzwyczajony do takiej reakcji kobiet. Siedział przy jednej ze ścian, obnażony do pasa i przykuty srebrnymi łańcuchami do ściany za nadgarstki, ramiona, łańcuchy przeplatały się również przez tors i nogi. Głowę miał opuszczoną, a kruczoczarne włosy opadały mu na czoło. Niewiarygodnie przystojna twarz dopełniała rysunku sponiewieranego anioła.
- Naprawdę cudowny – powtórzyła Isabell, oczarowana.
- Tak, tak… cudowny, tylko pilnuj żeby ten cud się nie obudził, bo rozszarpie cię na strzępy.
Księżniczka przyklękła przed swoim więźniem i przyglądała mu się uważnie.
- Dlaczego doktor już upuszcza mu krew? – spytała, gdy zauważyła rurkę wystającą z ramienia Shade’a. – Jeszcze jej nie potrzebujemy. Najpierw muszę zgromadzić króliki doświadczalne.
- Postanowiliśmy, że tak będzie najlepiej, gdy tylko skończymy tę rozmowę wynoszę się stąd i z tego kraju, a beze mnie nie dostałabyś ani kropli jego cennej krwi.
- Dlaczego? – spytała zaciekawiona.
- Dlatego że skórę wampira mogą przebić tylko wampirze kły. A przynajmniej nie odkryliśmy nigdy, żeby dało radę przebić ją coś innego. Nie patrz tak na mnie, to prawda, mogłabyś próbować użyć najostrzejszego noża, a nawet byś go nie drasnęła. Paru naszych, którzy interesują się nauką twierdzi, że między skórą a kłami zachodzi jakaś reakcja, która pozwala im ją przebić, nic innego nie daje rady.
- Jakież to wszystko ciekawe – mruknęła Isabell. – No cóż, chodźmy już, trzeba rozpocząć przygotowania, a ty pewnie śpieszysz się żeby wyjechać.
Xander wzruszył ramionami i wyszedł z celi. Księżniczka ruszyła za nim, już w progu odwróciła się i spojrzała na nieprzytomnego wampira.
- Dobranoc, aniele – wyszeptała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
alicee
adwoKat Strzygi
Arcymag
adwoKat Strzygi <br>Arcymag



Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 3450
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:43, 18 Wrz 2009    Temat postu:

Mikka napisał:
Miło wiedzieć że jednak ktoś to czyta Very Happy

Ja też czytam Very Happy I też mi się podoba Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli
Arcymag
Skarbnica Srebrnych Myśli <br> Arcymag



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Cieni Nocy...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:55, 18 Wrz 2009    Temat postu:

No wiem Alicee Very Happy Na Ciebie, Dashę i Miriam można liczyć Very Happy

Na razie będę wklejać na library, więc zapraszam serdecznie. Tu wkleję jak będzie tego więcej Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lily
Adept X roku



Dołączył: 18 Maj 2009
Posty: 475
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:34, 18 Wrz 2009    Temat postu:

Przeczytałam tylko 2 części (Embarassed nie miałam czasu ale jutro odrobię zaległości i przeczytam wszystkie opowiadania ) ale bardzo mi się podobało na prawdę super Very Happy masz talent Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli
Arcymag
Skarbnica Srebrnych Myśli <br> Arcymag



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Cieni Nocy...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:29, 18 Wrz 2009    Temat postu:

Część 5
*teraźniejszość*

Przerażona wpatrywałam się w nowo przybyłego. I co z tego że był najprzystojniejszym mężczyzną jakiego w życiu widziałam, skoro wyglądał jakby chciał kogoś rozszarpać? Zdecydowanie znajdywałam się zbyt blisko by czuć się bezpiecznie.
- Cholera jasna! – Cass rzuciła przybyszowi równie rozwścieczone spojrzenie. – Musisz tu wpadać jak po ogień, skoro wiesz, że mam gościa?
- I tak jestem piekielnie spóźniony. Zebranie miało się zacząć już pół godziny temu! – ale widocznie już się uspokajał, krwawe oczy przybrały bursztynowy kolor. Powoli zmierzył mnie wzrokiem, nie pozostałam mu dłużna. Bardziej odważnie niż się czułam, obejrzałam jego kruczoczarne włosy, żółtawe oczy, wysoką i muskularną sylwetkę, przystojną twarz. – Uspokój się – rzucił miłym dla ucha głosem, a ja o dziwo poczułam jak całe napięcie i przerażenie się rozpływa.
- Nie stosuj swoich sztuczek na gościach! – piekliła się Cassandra. – Cholerny świat, masz dwa tysiące lat, a zachowujesz się czasami jak duży dzieciak!
- Widać taka moja rola – rzucił jej rozbrajający uśmiech, starając się najwyraźniej rozładować sytuację. – Gabe przyniósł projekty? No już, nie złość się, naprawdę się śpieszę. – spojrzał jej w oczy i zapadła cisza. Patrzyłam to na jedno to na drugie i chociaż to głupie nie mogłam się pozbyć wrażenia że porozumiewają się bez słów, przynajmniej tych głośnych. W końcu Cassandra rzuciła brunetowi ostatnie, już spokojne spojrzenie i odwróciła się do mnie.
- Musisz wybaczyć mojemu towarzyszowi brak dobrych manier – rzuciła mi rozbawione spojrzenie. – Jak się na pewno zdążyłaś domyślić, to właśnie Shade, o którym wspominałam.
Spojrzałam na niego niepewnie, gdy się uspokoił wyglądał jeszcze lepiej, łatwo też było się dopatrzeć pewnej władczości w rysach twarzy i posturze. Teraz przybrał rozluźnioną pozę i posłał mi szeroki, rozbrajający uśmiech. Lekko drgnęłam na widok kłów, ale przerażenie nie wróciło. Nadal uśmiechnięty, podszedł i wyciągnął rękę.
- Shadrak Drake, miło mi poznać przyszłą, wielką dziennikarkę.
Spojrzałam na niego zaskoczona i rozbawiona. Wstałam i trochę niepewnie podałam mu swoją dłoń.
- Amy Drake, również bardzo mi miło poznać wielkiego władcę wampirów – uśmiechnęłam się do niego łobuzersko.
Spojrzał zaskoczony najpierw na mnie, potem na Cassandrę i znów na mnie.
- Żartujesz? Nazywasz się Drake? – roześmiał się. – Fantastyczny zbieg okoliczności. Czemu wcześniej mi nie powiedziałaś? – zwrócił się do Cass.
- A czemu miałam ci mówić? – rzuciła mu niewinne spojrzenie. Po chwili uśmiechnęła się szeroko. – Tak jest zabawniej.
- Niech ci będzie – pokręcił głową z rozbawieniem. – Gdzie projekty? I czemu nie ma tu Gabe’a?
- Jest cwany jak zwykle i wolał się zmyć zanim się pojawisz i urwiesz mu głowę za opóźnienie.
- I tak go dorwę jak tylko będę miał więcej czasu.
- To już sprawa między wami. Projekty leżą tam – wskazała półkę pod ścianą.
Chwilowo nikt nie zwracał na mnie uwagi, więc znów usiadłam i szybko zanotowałam parę zdań. Shade zabrał plik papierów leżący na wskazanej półce, po czym podszedł i pocałował Cass. Trzeba przyznać że pięknie się razem prezentowali. Po chwili odwrócił się do mnie.
- Naprawdę miło było cię poznać, mam nadzieję że uda mi się wrócić nim skończycie rozmowę. Może też się na coś przydam.
Uśmiechnęłam się szeroko, jednocześnie rozpatrując, ile splendoru dodałaby mojemu artykułowi rozmowa z tutejszym panem wampirów.
- Bardzo by mi to pomogło –rzuciłam niemal przepraszającym tonem. – Ale nie musisz czuć się do tego zobowiązany.
- To raczej rozrywka niż obowiązek – znów się uśmiechnął. I naprawdę wyglądał jakby tak uważał. – No nic, żegnam panie.
Wyszedł, jeszcze przez chwilę wpatrywałam się w drzwi po czym spojrzałam na Cassandrę. Wyglądała na rozbawioną.
- Hmmm… - odkaszlnęłam. – To bardzo ciekawa osobowość.
Roześmiała się.
- Tak, to na pewno można o nim powiedzieć. Możesz mi przypomnieć na czym skończyłyśmy?
Zreflektowałam się i szybko spojrzałam w swoje notatki. Ale ze mnie dziennikarka!
- Na tym że Shade jest tutejszym władcą, na jego roli.
- Ach tak, ale nadal nie podoba mi się używanie tu określenia „władca”, nikt z nas nie ścierpiałby nad sobą czegoś w rodzaju króla. Jak już mówiłam określenie „przywódca” pasowałoby lepiej. Shadrak ustala zasady panujące na swoim terenie, stara się pomóc gdy któryś z nas ma problem, no i każe gdy ktoś przekroczy dopuszczalne granice.
- Rozumiem, nie rządzi, ale prowadzi.
- Dokładnie. – uśmiechnęła się. – Może jednak przygotuję coś do picia?
- Nie trzeba –zamachałam ręką. – Czułabym się głupio pijąc sama… - wyrwało mi się.
- Ależ ja też się z chęcią napiję – spojrzała na mnie zaskoczona. Po chwili się zreflektowała. – No tak, zapomniałam jakie bzdury o nas krążą. Zaczekaj moment.
Przeszła do sąsiedniego pomieszczenia. Usłyszałam trzask szafek, po chwili wróciła niosąc na tacy dwie wysokie szklanki wypełnione, o dziwo, najwyraźniej coca colą. Podała mi jedną i z powrotem usiadła.
- Mam nadzieję że lubisz, ja sama za alkoholem nie przepadam.
Spojrzałam na nią coraz bardziej zdziwiona. Uśmiechnęła się rozbawiona.
- Za nim przejdziemy do poważniejszych spraw powinnaś zrozumieć, że naprawdę grubą większość tego co do tej pory o nas słyszałaś, tego co promują media, powinnaś włożyć między bajki. Pijemy i jemy normalne produkty, jeśli tylko mamy na to ochotę. Nieśmiertelność byłaby, moim zdaniem drażniąca, jeśliby nie można od czasu do czasu zjeść czegoś pysznego. Swoją drogą, Shade by się chyba załamał, gdyby go pozbawić możliwości zjedzenia od czasu do czasu lodów.
Roześmiałam się.
- Ale przecież lody to nie taki stary wynalazek.
- No tak, ale odkąd się pojawiły, wpadł w nałóg – uśmiechnęła się. Muszę przyznać, że coraz bardziej ją lubiłam.
- Ale wracając do rozmowy chyba powinnyśmy zacząć właśnie od spraw fizycznych, żeby nie było nieporozumień.
- Też tak sądzę. A więc jecie i… - upiłam łyk coli. - …pijecie. Co jeszcze jest nieprawdą w krążących plotkach?
- Wiesz, łatwiej mi będzie niczego nie ominąć, jeśli najpierw podasz mi te plotki. Od dawna nie interesowałam się tematem.
- Więc, dobrze – zastanowiłam się. – Czosnek, woda święcona?
- Nie działają na nas w ogóle. Chociaż ja osobiście nie cierpię czosnku – skrzywiła się. – I pewnie bym uciekła, gdybym poczuła ten okropny zapach, ale z wyboru, nie przymusu. Co do wody święconej, czy też poświęconej ziemi, gdybym była wierząca mogłabym pójść do kościoła bez problemu. Raz nawet byłam na cmentarzu i nie sprawiło mi to problemu – jej wzrok stwardniał, spojrzała w przestrzeń ponad moją głową, najwyraźniej wspominając coś nieprzyjemnego. Po chwili znów spojrzała na mnie, wracając na ziemię, nie skomentowałam jej zamyślenia.
- Kołek? – spytałam niepewnie.
Roześmiała się, ucieszyłam się że wrócił jej dobry humor.
- Nie da rady, może nie poczujesz się dzięki temu bezpieczniej, ale ważną rzeczą jest fakt że nasza skóra ma konsystencję stali – spojrzałam na nią niepewnie, nie do końca rozumiejąc. Właściwie, teraz gdy zwróciła mi na to uwagę, zauważyłam że jej skóra wyglądała całkiem normalnie, nawet nie była blada. – Hmmm… - mruknęła, zastanawiając się nad czymś. Po chwili, ku mojemu zdziwieniu wyciągnęła z kieszeni scyzoryk, wysunęła ostrze i nim zdążyłam zaprotestować wbiła sobie ostrze w odkryte ramię. A raczej spróbowała, bo skóra co prawda ugięła się pod ostrzem, ale nie powstała żadna rana. Powoli złożyła nóż i schowała go do kieszeni. Widząc moją zaszokowaną minę, uśmiechnęła się. – Co prawda nie użyłam całej siły, bo lubię ten scyzoryk, a gdybym to zrobiła ostrze by się skrzywiło lub połamało.
- To… cóż… dziwne… -wyjąkałam, nadal w lekkim szoku. – A więc… czy w ogóle istnieje jakiś sposób żeby zabić jednego z was? To znaczy nie zrozum mnie źle…
- Rozumiem, ale nie, nikt przynajmniej na razie nie wymyślił takiego sposobu. Z tego co wiemy, tylko wampirze kły są w stanie przebić naszą skórę. A ponieważ o ile nic do takiej rany nie włożysz, goi się błyskawicznie, nie jest to w stanie zrobić dużej krzywdy.
- To niesamowite. Nie mogę powiedzieć, żebym nie była pod wrażeniem. To trochę przerażające, ale też fascynujące. Ale na przykład śmierć głodowa…
Coś przerażającego przez moment zabłysło w jej oczach, ale prędko się opanowała. Niemal skuliłam się w sobie, wcale nie chciałam poruszyć tematu, który najwyraźniej jest dla niej bolesny.
- Przepraszam… ja…
- Nic się nie stało… Rozumiem twoją ciekawość. Nie, głód nie zabije w pełni przemienionego wampira – dotarło do mnie, że musiała znać takiego, który nie był w pełni przemieniony i umarł z głodu. Nie spytałam o to, bo może i jestem ciekawska, ale trzeba wiedzieć kiedy tę cechę opanować. – Zamęczy go i sprawi że wyschnie niczym mumia, no i serce przestanie bić…
- To wasze serca… biją? – wyrwało mi się. Spoliczkowałam się w myślach, co za nie takt…
Spojrzała zdziwiona, po chwili zrozumiała moje pytanie i roześmiała się.
- Ależ oczywiście, że tak! Po co innego byłaby nam krew? Nasze serca biją, rozprowadzając krew po całym ciele. Szczerze mówiąc, to zawsze najbardziej dziwiło mnie w tym mitycznym wampirze… Jeśli jego serce nie biło, to czemu tylko jego przebicie, mogło go zabić? Już prędzej rozumiem ucięcie głowy, jako metodę. Ale przebicie niepracującego serca… no cóż… - pokręciła głową. - … przecież to nielogiczne. Nas można by w ten sposób uśmiercić, gdyby nie skóra.
- Rzeczywiście, a jeśli chodzi o picie krwi… Przyznam, że jestem ciekawa dlaczego jest to dla was konieczne, no i jak to się odbywa, bo jakoś nie trafia do mnie ogólnie przyjęta wizja…
- To tylko znaczy, że miałam rację zgadzając się na ten wywiad… Bo myślisz logicznie – uśmiechnęła się do mnie. – Sama byłam zdziwiona oglądając ostatnio film i widząc wampira „dosłownie” pijącego krew. Czekaj, jak on się nazywał… A! „Wywiad z wampirem” – roześmiała się, rozbawiona najwyraźniej wspomnieniem filmu, jak i też podobieństwem sytuacji. – Shade pół filmu mi przeszkadzał, wyzywając na jego idiotyzm, a Gabriel śmiał się do rozpuku. Nie pijemy krwi dosłownie, nasze kły są tak skonstruowane, że wystarczy przebić nimi skórę, a natychmiast zaczynają pompować krew do krwioobiegu. To sprawia, że nie musimy też robić tego często, tylko w razie ubytków. To czasem denerwujące, bo wystarczy, że trochę sobie popłaczę a robię się głodna – musiałam się roześmiać, mimo że dla mnie, jako ewentualnego „posiłku”, nie był to lekki temat.
- Płaczecie krwią?
- W naszym przypadku to całkiem normalne. Człowiek w 70% składa się z wody, u nas te 70% zastępuje krew.
- Rozumiem. A przechodząc do kolejnej rzeczy o którą chciałam zapytać, to co z reakcją waszej, już i tak niezwykłej, skóry na słońce?
- O cholera, chodzi o to czy się spalamy, czy o to że błyszczymy? – skrzywiła się okropnie.
- Nie chcesz o tym rozmawiać?
- Nie, źle mnie zrozumiałaś. Jeśli chodzi o spalanie to nie, nie palimy się na słońcu, jak mówiłam nie ma sposobu by można nas zabić czy żebyśmy sami mogli popełnić samobójstwo, gdyby któryś z nas tego zapragnął. Moja reakcja tyczy się raczej tej drugiej opcji – zauważając moje zdziwione spojrzenie, dodała. – Nie, nie błyszczymy. Przecież to czysty idiotyzm. Zareagowałam jak zareagowałam, bo jakiś czas temu przegrałam zakład z Gabrielem i musiałam, posmarowana ma całym odkrytym ciele brokatem, pójść na zakupy. Żebyś ty widziała reakcję tłumu! Połowa uciekła aż się kurzyło, a druga pogoniła za mną, wrzeszcząc coś w stylu „ugryź mnie!”, „chcę być jedną z was!”. Nieźle się wystraszyłam, ale nie mogłam zwiać, bo określał to warunek zakładu. Otoczyła mnie cała zgraja wariatek, a ja nawet nie mogłam uciec, wyobrażasz to sobie? Jedna widocznie doszła do wniosku, że weźmie sobie sama to czego chce, gdy zaczęłam im tłumaczyć żeby zostawiły mnie w spokoju i spróbowała dźgnąć mnie nożem. Bardzo się zdziwiła, gdy nóż nie przebił skóry. Wkurzyłam się, miałam prawo, prawda? – spojrzała na mnie wyczekująco, więc przytaknęłam, że rozumiem. – Moje oczy poczerwieniały i odruchowo przywaliłam wariatce dość mocno. Nie zabiłam jej, tylko lekko pokiereszowałam. Reszta zwiała, gdy tylko się przekonała, że NAPRAWDĘ jestem wampirem. – pokręciła głową ze zdumieniem. – Niektórzy naprawdę są dziwni. Po powrocie do domu spuściłam łomot Gabrielowi, który swoją drogą obserwował całą sytuację i pokładał się ze śmiechu.
- A więc czytaliście „Zmierzch”? – zapytałam z uśmiechem.
- Ja dopiero po tej sytuacji. Chciałam wiedzieć dlaczego wzbudziłam taką sensację, więc Gabe mi ją dał. Trzeba przyznać, że tak durnej książki o wampirach jeszcze nie widziałam. Przez miesiąc pokładałam się ze śmiechu. Potem przeczytał ją Shade i na przemian śmiał się i wyzywał. Mnie najbardziej zdziwił jad. Czy ja wyglądam jakbym miała gady w rodzinie? Przecież to obrzydliwe.
Obie się roześmiałyśmy. Gdy się uspokoiłyśmy, spytałam:
- A co jeśli chodzi o inne zdolności?
******************
Część 6
*250 lat wcześniej*
(Dzień 0)

#Posiadłość Blackburn# rano

- Wzywała mnie pani? – zapytał wysoki blondyn.
Isabell odwróciła się od okna i spojrzała na niego.
- Witaj Gabrielu, jak zawsze miło cię widzieć.
- Panią również, oczywiście. Słyszałem, że chcesz, pani, ubić grubszy interes, czy to prawda?
- Więc dobrze słyszałeś, nie wzywałabym cię aż tutaj, gdyby nie chodziło mi o coś wielkiego. Ale najpierw musisz mi obiecać, oczywiście nie za darmo, Gabrielu, że cokolwiek ustalimy, nie wyjdzie to poza ściany tego pokoju.
- Wiesz, pani, że zawsze możesz liczyć na moją dyskrecję.
- A więc usiądź, młody przyjacielu, a ja wyjaśnię ci o co chodzi.
- Wiesz, Gabrielu, że zawsze podziwiałam twój otwarty umysł i chęć pomocy przy moich, hmmm… doświadczeniach – zaczęła, gdy zajął miejsce. Przytaknął. – Muszę cię wpierw zapytać, co słyszałeś o wampirach.
- Żartujesz, pani? – zaśmiał się niepewnie. Zamilkł gdy zobaczył że jest całkiem poważna. – Chodzi ci, pani, o martwe istoty pijące krew? Nieśmiertelnych krwiopijców?
- Zgadza się, chłopcze. Wampiry. Widzę, że o nich słyszałeś.
- Każdy słyszał, ale to tylko bajki, służące do straszenia dzieci.
- A gdybym ci powiedziała, że owe stwory istnieją naprawdę?
Zamyślił się.
- Poprosiłbym cie, pani, być przedstawiła mi jakiś dowód, jako że nie mam w zwyczaju wierzyć komukolwiek na słowo, w końcu jestem złodziejem.
- A więc chodź ze mną, młodzieńcze, przedstawię ci kogoś.
Wyszła z pokoju, Gabriel ruszył za nią. Zeszli do lochów i weszli do celi, chłopak zamarł zdumiony. Mężczyzna, o wyglądzie upadłego anioła, siedział przykuty do ściany. Miał zaklejone usta, ale jego krwiście czerwone oczy rzucały błyskawice w kierunku Księżniczki. Oczy te były lekko zamglone, jakby mężczyzna nie do kończ był przytomny.
- Popatrz jakie cudowne z niego stworzenie – zachwycała się Isabell. – Mimo rad przyjaciela, który mi go krótko mówiąc, sprzedał, nie mogłam oprzeć się pokusie docucenia mojego gościa. Ponieważ owy przyjaciel uprzedził mnie, że ten osobnik wykazuje talenty w kierunku hipnotyzowania słowami, musiałam wymyślić coś co pozwoliłoby mi cieszyć się jego, nawet półprzytomnym, towarzystwem, bez ryzyka że zmusi mnie do tego bym go uwolniła.
Gabriel, trwał zaszokowany, a jedyna myśl jaka kołatała się po jego głowie to: „Chryste, ona jest bardziej szalona niż myślałem”. Uwięziła to skrajnie niebezpieczne… stworzenie i teraz… no właśnie, co teraz?
- Widzę, że mówiłaś prawdę, pani. Nawet jeśli ciężko mi to przyjąć do wiadomości. Ale nadal nie rozumiem jaki to interes chcesz ubić ze mną. – czuł się… winny, pod spojrzeniem tych krwawych oczu i wiele by dał żeby móc się stąd zmyć.
- Widzisz, Gabrielu, cała sprawa polega na tym, że planuję kolejny eksperyment. Ten piękny egzemplarz mi do tego posłuży. Potrzebuję piętnastu ochotników w różnym wieku, powiedzmy od dwunastu do dwudziestu lat i zapłacę ci żebyś ich zgromadził.
- A do czego ci, pani, owi ochotnicy?
- Czy to nie oczywiste? Przemienię ich w wampiry, chcę sprawdzić czy to możliwe i obserwować zachodzące w nich zmiany. Nawet jeśli eksperyment się nie uda, sam pomyśl jakie plusy ma taka sytuacja dla takiego ochotnika. Wyżywienie i dach nad głową przez miesiąc, bo sądzę że tyle to potrwa, a później zapłacę każdemu po tysiąc funtów. A jeśli się uda staną się nieśmiertelni!
- Tak mam to przedstawić tym ochotnikom?
- Oczywiście, że nie. Powiesz im, że to eksperyment naukowy, całkowicie bezpieczny. Przedstawisz plusy, a resztę zostawisz mi. Zapłacę ci za to, powiedzmy, pół miliona funtów, co ty na to?
Zastanowił się i powoli przytaknął.
- Zgadzam się, pani… - w tym momencie poczuł na sobie skupioną wściekłość krwawego spojrzenia. Spojrzał w oczy wampira i, ku swemu zdumieniu, zobaczył w nich nie tylko gniew, ale i… - Ale zgromadzę ci, pani, czternastu ochotników.
- Dlaczego?
- Bo piętnastego już masz… mnie.
- Wiedziałam, że nie oprzesz się tej pokusie, Gabrielu!
Zerknął na nią, odrywając spojrzenie od krwawych oczu. „Myśl co chcesz” – pomyślał z wściekłością – „Zostanę by, w razie potrzeby, chronić moich przyjaciół, nie bawić się w twoje gierki”.
- Ciężko się oprzeć takiej propozycji, pani – posłał jej sztuczny uśmiech. – Kiedy mam wszystkich zgromadzić?
- Jak najszybciej, właściwie to możesz już ruszać do Londynu.
- Jak rozkażesz, pani- obrócił się, by wyjść z tej celi, uciec od czerwonych oczu napełniających go poczuciem winy, gdy znów usłyszał jej głos.
- Aa, Gabrielu, to ma być grupa samych chłopców. Nie życzę sobie tu dziewczyny, którą mogłaby ogłupić uroda mojego gościa, tak by próbowała go uwolnić.
- Jak sobie życzysz – wyszedł i od razu poczuł się lepiej.
Później, już w drodze do Londynu, nie mógł przestać się zastanawiać, dlaczego w oczach wampira, oprócz gniewu, zobaczył współczucie…

*********************
(Dzień 0/1)
#Seven Dials# północ

Gabriel patrzył jak jego przyjaciółka, Cassandra, zalewa się w pestkę. Sam był już nieźle wstawiony, ale nie mógł przestać myśleć o dzisiejszym poranku. Prześladowało go krwawe spojrzenie, pełne współczucia.
„Cała ta historia śmierdzi na mile” – rozmyślał. – „Ta wariatka chce stworzyć bandę wampirów, a jednocześnie nie interesuje jej charakter ochotników. Zupełnie jakby nie obchodziło jej w co się zmienią. Krwawe potwory czy osobniki, które powinno być łatwo kontrolować. Baardzo mi się to nie podoba”.
Nagle coś mu zaświtało i spojrzał baczniej na zalaną przyjaciółkę.
„Gdyby mieć tam Cass” –pomyślał. – „Mało co jest w stanie ukryć się przed tym ostrym jak brzytwa umysłem. Ale też Księżniczka zastrzegła, że mam nie zabierać żadnych dziewczyn. Może gdyby Cass przebrała się za chłopaka...”
Gdy tylko ten pomysł pojawił się w jego świadomości zaczął go obracać z każdej strony, wyszukując słabe punkty.
„Zaraz, zaraz, ale niby jak ją na to namówię? Cass ma za dużo zdrowego rozsądku, żeby się pchać w taką kabałę. Kasa też jej nie znęci…”
Jego wzrok padł na rudowłosego chłopaka, zawsze kręcącego się w pobliżu czarnowłosej dziewczyny.
„Zagrać na Rorym? Ale jeśli coś mu się stanie Cass urwie mi jaja i wepchnie do gardła” – zaczął myśleć intensywnie. Alkohol niemal całkiem z niego wyparował. –Pal licho, potrzebuję jej. A jeśli wszystko od razu wytłumaczę to każe mi się wypchać. Najwyżej będę pilnować chłopaka dwa razy bardziej niż innych. Wystarczy namówić o’Neila, a Cass w życiu nie zgodzi się żeby gdzieś się wybrał bez niej… Odrobina manipulacji, a sama podrzuci pomysł że przebierze się za chłopaka. I voila, będę ją miał na miejscu do pomocy przy chronieniu innych i dochodzeniu o co, do licha, chodzi w tym gównie”.
Nagle zauważył jakieś poruszenie w pobliżu dziewczyny. A dokładniej panna zwaliła się jak kłoda pod stół, a reszta najwyraźniej doszła do wniosku, że ma niezłą okazję się zabawić. Rory rozglądał się spanikowany, szukając pomocy. „Mam swoją szansę” – Gabe niemal się uśmiechnął i podziękował łaskawemu bóstwu, które dziś nad nim czuwało – „Dodatkowo będzie miała u mnie dług”.
Podszedł i rozgonił towarzystwo, żaden z kumpli nie zaprotestował, każdy w bandzie wiedział, że Gabriel bije się wyjątkowo zajadle i nie warto mu wchodzić w paradę.
- Pomóc ci, mały?
- Gabe! Dzięki, mówiłem jej żeby uważała z piciem, ale jak zwykle wszystko musi zrobić po swojemu. – rudzielec uśmiechnął się szeroko. – Jutro znów będzie się zarzekać, że zostanie abstynentką.
- Jak każdy na kacu – posłał szczeniakowi szeroki uśmiech.
Podszedł do nieprzytomnej koleżanki i podniósł ją bez wysiłku.
-Dobra, młody, wskazuj drogę.
Już na ulicy, Rory znów się odezwał.
- Naprawdę dzięki, nie wiem co bym zrobił gdyby cie tam nie było.
- Wiesz, możesz mi się odwdzięczyć – dzieciak spojrzał na niego zaintrygowany. – Wystarczy, że przekażesz Cass pewną propozycję…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mikka dnia Pią 21:31, 18 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli
Arcymag
Skarbnica Srebrnych Myśli <br> Arcymag



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Cieni Nocy...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:21, 19 Wrz 2009    Temat postu:

Część 7
#Posiadłość Blackburn#
(Dzień 4)

Okazało się, że częściej powinnam słuchać swoich przeczuć. Czuję, że Gabrielowi też cała sprawa się nie podoba. Rory jest zdezorientowany, a my oboje z Gabem milczymy, choć zdaję sobie sprawę, że w końcu będziemy musieli omówić co dalej zrobimy.
W moim przebraniu wyglądam jakbym była w tej grupie najmłodsza, nawet mimo tego, że tak naprawdę to tylko Gabriel jest ode mnie starszy. Księżniczka, gdy mnie zobaczyła niczego się nie domyśliła, wyglądała tylko na zadowoloną z tego, że wyglądam tak młodo. Chciałabym móc obić jej buźkę, w życiu jeszcze tak mocno nie pragnęłam pokiereszować komuś twarzy. Gdybym została z nią sama, pewnie bym nie wytrzymała, ale spotykając się z nami zawsze zatrzymuje przy sobie strażników.
Jesteśmy tu dopiero dwa dni, a już zaczęło się robić nieciekawie. Strażników jest dwudziestu jeden, a nas piętnaścioro, do tego reszta chłopaków jest ode mnie i Gabe’a młodsza i niezbyt odważna. Bunt odpada.
Od pierwszych chwil w tej posiadłości czułam, że coś mocno nie gra. Gabe był spięty gdy przyjechaliśmy, ale nie chciał zdradzić dlaczego. Do tego już pierwszego dnia Księżniczka kazała nam wypić jakiś „soczek”. Pewnie nie zorientowałabym się, że z owym „soczkiem” jest coś nie tak, gdyby nie mina Gabriela i to, że kazała strażnikom przypilnować żebyśmy tego nie wylali.
Bardziej pod wpływem przeczucia niż zdrowego rozsądku szybko wypiłam swój i niemal zmusiłam Rorego, by oddał mi większość swojej porcji. Sam upił łyk, może dwa. Jeśli chciała nas otruć jakimś specyfikiem, to przynajmniej z moim rudzielcem się nie uda. Bałam się, że któryś strażnik to zauważy, ale ja i Rory nie od parady pracujemy razem od dwóch lat w złodziejskim fachu. U nas w bandzie nikt nie wiedział, że razem z Rorym wypracowaliśmy własny system współpracy, więc nawet Gabrielowi umknęły sygnały, które sobie przesyłaliśmy.
Na mój znak Rory wywołał trochę zamieszania i wtedy zdobyłam okazję żeby zerknąć do zapieczętowanego kubka. Żołądek mi się wywrócił, gdy się zorientowałam, że wypiłam krew. Musieli coś do niej dodać, bo co prawda smak za przyjemny nie był, ale też gdybym nie zobaczyła, to bym się nie zorientowała. Dopiero na widok mojej wykrzywionej z obrzydzenia twarzy Gabe, najwyraźniej zorientował się, że wiem i posłał mi przepraszające spojrzenie. Miałam ochotę udusić go na miejscu, skurwysyn, najwyraźniej kłamał kiedy mówił, że nie ma pojęcia na czym ma polegać ten „eksperyment”.
Narażał Rorego i już za sam ten fakt oberwie ode mnie przy najbliższej okazji. Resztę chłopaków miałam w nosie, ale za mojego rudzielca, Gabriel zapłaci.
Dziś dali nam spokój i wszyscy siedzimy w wspólnym pokoju. Gdy zobaczyłam że znudzony strażnik wyszedł skorzystałam z okazji by pogadać z Gabem. Dałam znak Roremu by ruszył za mną i podeszłam do blondyna.
- W coś ty nas wpakował? – wyszeptałam, siadając obok niego. Pokój był duży, piętnaście łóżek stało w dwóch rzędach, poza nimi nie było tu żadnych mebli. Do tego co jakiś czas zmieniający się strażnicy pilnowali byśmy nie urządzali sobie spacerków. Przesłanie było jasne, jesteśmy więźniami.
- Sam się nad tym zastanawiam.
- Nie pieprz, wiesz na czym polega ten cały eksperyment- rozłościłam się. - A spróbuj zaprzeczyć to dorobisz się paru bolesnych ran – dodałam niespostrzeżenie przytykając mu do prawego boku nóż, do tej pory ukryty w rękawie. – Narażasz mnie i Rorego, więc należy się nam wyjaśnienie.
Rudy przytaknął z poważną miną.
- Jezu, Cass, jak przemyciłaś nóż? – Gabe jęknął.
- Nigdy się z nim nie rozstaje, a na przemycanie różnych rzeczy mam swoje sposoby. Ale nie zmieniaj tematu, tylko gadaj o co tu chodzi. Czemu ta wariatka dała nam krew do picia? I co tu w ogóle jest grane.
- Dobra, schowaj nóż i tak ci powiem – odetchnął ciężko. Ostrze wróciło za pasek przymocowany pod rękawem. – Tylko nie wiem czy mi uwierzysz, ja sam w to nadal nie wierzę.
- Gadaj – syknęłam.
- Isabell, Księżniczka jeśli wolisz, trzyma w podziemiach, w celi, wampira i to jego krew nam dała.
- Kurwa, nie żartuj sobie ze mnie. Wampiry nie istnieją.
- Nie byłbym taki pewny… A przynajmniej już nie jestem. Widziałem go i jeśli ten gość nie jest wampirem to nie mam pojęcia czym jest.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Losie miej nas w opiece, on mówił poważnie!
- Dobrze… – powiedziałam powoli. – Załóżmy, że ci wierzę. A więc dlaczego dała nam krew wampira?
- Chce nas przemienić i obserwować wyniki – odpowiedział z wahaniem.
- Do diabła! I ty nas w to wciągnąłeś? Sam w wszedłeś? Rozum ci odjęło?
- Sam się zgłosiłem, bo chcę obserwować rozwój sytuacji i w razie czego wyciągnąć z tego chłopaków. A gdybym w ogóle się nie zgodził to pewnie już bym nie żył, bo składając mi tę „propozycję” Księżniczka powiedziała mi zbyt wiele, żeby pozwolić mi się nie zgodzić i puścić mnie wolno. A ponieważ coś mi w całej tej historii nie pasuje, doszedłem do wniosku że potrzebuję ciebie, bo niewiele rzeczy ci umknie, co z resztą już wczoraj udowodniłaś – uśmiechnął się ponuro. – Ale nie sądzę żeby wypicie podwójnej porcji było najmądrzejszym pomysłem.
- Więc jednak zauważyłeś? A pozwolenie żeby Rory to wypił było mądrzejsze twoim zdaniem?
- Sam mogę o siebie zadbać, Cass – wtrącił rudzielec.
- Ale nie musisz, bo ja tu jestem. Trzeba wymyślić sposób by się wykręcić z tej kabały. A ty, Gabe, mi w tym pomożesz.
- Niczego innego nie planowałem.
- W każdym razie, nie możemy już tu pić żadnych pieprzonych „soczków”.
Nagle Rory zmarszczył nos z obrzydzeniem.
- Co tak śmierdzi?
Spojrzałam na niego skołowania i po chwili też poczułam ten smród. Mieszanina zapachu niemytego ciała, alkoholu i tytoniu. Gabe skrzywił się niemal w tym samym momencie co ja.
W tej samej chwili wszedł strażnik wioząc na wózku jedzenie. Mimo że siedzieliśmy na drugim końcu wielkiego pomieszczenia, doskonale czułam zapach jedzenia mieszający się ze smrodem strażnika.
Zostawił wózek i wyszedł. Wszyscy podeszliśmy, młodsze dzieciaki spoglądały niepewnie na Gabriela, nie wiedząc co robić. Jedzenia było mnóstwo i to przedniego, a nie byle jakiego.
- Przynajmniej dobrze karmią – spróbowałam zażartować.
- No dzieciaki, brać się za jedzenie – powiedział Gabriel i tak też wszyscy zrobiliśmy.
Każdy wziął sobie wielką porcję i rozsiedliśmy się po pokoju. Ja, Gabe i Rory usiedliśmy z dala od innych. Woleliśmy trzymać się razem. Po paru minutach Rory odstawił pusty talerz i z zadowoleniem poklepał się po brzuchu.
- Ależ się najadłem! Chociażby dlatego warto było tu przyjechać. – uśmiechnął się szeroko.
Mi nie było do śmiechu. Odstawiłam pusty talerz i powoli uniosłam wzrok na Gabriela. On też patrzył na mnie, najwyraźniej czując to samo co ja. Zjadłam więcej niż dawniej zdarzało mi się przez tydzień… A byłam jeszcze bardziej głodna niż przed chwilą…
Gabe i ja wymieniliśmy przerażone spojrzenia.
- Już się zaczęło – powiedzieliśmy jednocześnie.


*****************
Część 8
(Dzień 15)

- Znowu – powiedział zmartwiony Rory.
Spojrzałam tam gdzie on. Strażnik, wyglądający na wściekłego, właśnie wyprowadzał kolejnego chłopaka. To trzeci którego dziś zabrali, a do wieczora pewnie będzie ich więcej.
Głód stał się naszą nową codziennością, a jedni znosili to lepiej inni gorzej. Wczoraj wyprowadzono dwóch, których głód doprowadził do takiego szału że rzucili się na siebie. Dziś rano sytuacja się powtórzyła, ale teraz ten chłopaczek wcale nie wyglądał na oszalałego. Przyjrzałam się uważniej, nie, może wygląda żałośnie, ale są tu tacy, którzy wyglądają jeszcze gorzej. Zastanowiło mnie. Czyżby Księżniczka wymyśliła coś nowego?
Jej wielki eksperyment okazał się farsą. W każdym z nas coś się zmieniło, to prawda, ale głód nas wykańczał. Nawet Roremu, który przecież wypił tylko odrobinę krwi wampira, wyostrzyły się zmysły, choć niemal w ogóle nie czuł głodu.
„Plan Gabriela również nie wypalił” – pomyślałam i spojrzałam na niego. Całkiem dobrze się trzymał, ale nerwy miał napięte jak postronki. Dziś już dwa razy się pokłóciliśmy, o bzdury, ale gdyby nie Rory pewnie rzucilibyśmy się sobie do gardeł. Nie było mowy o pilnowaniu innych dzieciaków, w końcu co mieliśmy zrobić? Każdy oprócz Rorego, odchodził od zmysłów z głodu, mimo że normalnego jedzenia mieliśmy pod dostatkiem. Jeśli była jakaś szansa, żeby się z tego wykaraskać, to przepadła już pierwszego dnia, gdy wypiliśmy tę cholerną krew.
Księżniczka była rozczarowana, niech ją diabli, bo nawet gdy poiła nas ludzką krwią, nic to nie dawało. Nie mam pojęcia skąd ją wzięła, ale przyniosła krew po trzech dniach od czasu gdy zaczęliśmy się zmieniać. Kazała nam ją pić, choć zresztą wcale nie musiała, bo wszyscy już wtedy zrobilibyśmy wszystko by ugasić ten cholerny głód. Gdyby jeszcze miesiąc temu ktoś mi powiedział, że z ochotą będę pić krew, wyśmiałabym go. Ale zdało się to na nic, każdą kroplę jaką wypiliśmy, niemal natychmiast zwracaliśmy. Za nic nie mogliśmy utrzymać tego w żołądku.
Natomiast największą uwagę pani na Blackburn poświęcała mnie i Roremu. Jemu dlatego że trzymał się najlepiej, mnie ponieważ za każdym razem, gdy ją widziałam moje oczy zmieniały kolor na krwistoczerwony. Gabriel, gdy jeszcze ze mną rozmawiał, twierdził że tamtego dnia gdy widział uwięzionego wampira, jego oczy były tak samo czerwone. Doszliśmy do wniosku, że skala przemiany zależy od tego ile kto wypił krwi pierwszego dnia. Rory poza wyostrzonymi zmysłami pozostał całkiem normalny, bo wypił najmniej. Gabriel, który dostał normalną dawkę ponad zmysły dostał dodatkowo dużą siłę, kły i głód.
Ja wypiłam najwięcej i po paru dniach okazało się, że dodatkowo moje oczy zmieniają kolor gdy jestem wściekła. A także słyszę myśli innych. O tym ostatnim nikomu nie powiedziałam, bo z początku byłam pewna, że tracę zmysły. Ten ciągły szum w mojej głowie doprowadzał mnie do szału, więc w połączeniu z głodem stałam się chodzącą bombą. Wybuchałam niepohamowanym gniewem z byle powodu i szybko wszyscy zaczęli mnie unikać. Zabawne, byłam pariasem wśród potępionych. Tylko Rory ciągle trwał przy mnie. Gabriel odciął się od wszystkich, męczył go głód połączony z poczuciem winy. W końcu zrozumiałam że ten szum to myśli ludzi, którzy mnie otaczają, a właściwie nie ludzi, tylko najwyraźniej takich jak ja, bo Rorego odbierałam tylko jako szum, a strażników nie słyszałam w ogóle. Z dnia na dzień ten dodatkowy zmysł się wyostrzał i już bez problemu mogłam czytać myśli Gabriela i reszty, ale Rory nadal pozostał szumem.
Nagle usłyszałam trzask otwieranych drzwi i podniosłam wzrok. Wszedł jeden ze strażników i rozglądał się po pokoju.
- Ty – wskazał na mnie. – Pani Blackburn chce cie widzieć i to szybko.
Podniosłam się powoli, zresztą i tak nie ma sensu protestować. Rory przyglądał się zaniepokojony jak podeszłam do strażnika. Ten chwycił mnie mocno za ramię i wyprowadził. Księżniczka już parę razy mnie wzywało po to tylko, żeby sobie na mnie popatrzeć, najwyraźniej fascynował ją stopień mojej przemiany. Co dziwne nigdy się nie zorientowała, że jestem dziewczyną. Strażnik w milczeniu prowadził mnie korytarzami, gdy ruszyliśmy w dół schodów, a nie jak zwykle w górę, lekko się zdenerwowałam. W takich chwilach żałowałam, że strażników nie mogę „czytać”. Gdy sprowadził mnie po schodach prowadzących do podziemia, byłam już poważnie zaniepokojona. Czyżby Księżniczka się zorientowała w naszym kłamstwie? Chce mnie zamknąć pod ziemią? W ogóle nie podoba mi się taka możliwość.
W końcu mój przewodnik zatrzymał się pod jakimiś drzwiami, otworzył je, potem niemal wrzucił mnie do środka i szybko je zamknął. Ledwo utrzymałam równowagę i tak byłam tym zajęta, że dopiero po chwili zorientowałam się że to cela i że nie jestem w niej sama. Widok Księżniczki mnie nie zdziwił, w końcu do niej mnie prowadzono. Natomiast widok drugiej osoby w pomieszczeniu sprawił, że głęboko wciągnęłam powietrze. Dokładnie jak mówił Gabriel, mężczyzna siedział przykuty do ściany srebrnymi łańcuchami, obnażony do pasa, z rękoma rozciągniętymi na boki. Oczy miał zamknięte, usta zaklejone ale całym sobą uosabiał znudzenie. Sądząc z miny Księżniczki, domyśliłam się że robi jej tym na złość. Choćby z tego powodu od razu poczułam do niego sympatię, a właściwie… sama nie wiem co poczułam. Miał niewiarygodnie piękną twarz, z tym Gabe nie kłamał, ale gdy patrzyłam na tę twarz poczułam jak wewnątrz mnie coś… drży?
- Może jeśli zobaczysz najmłodszego z moich chłopców zmienisz trochę nastawienie, Shadraku – niemal wysyczała Księżniczka. – I wyjaśnisz mi w końcu co robię nie tak. Przecież na pewno nie chcesz żeby taki szczeniak popadł w szaleństwo.
Więzień powoli uchylił powieki i posłał mi krwawoczerwone spojrzenie pełne znudzenia. Nagle w jego pozie coś się zmieniło, niemal nie zauważalnie się spiął, czego zobaczenie umożliwił mi tylko wyostrzony wzrok.
„Mimo iż niezmiernie ciekawi mnie dlaczego jesteś przebrana za chłopaka” – rozległ się w mojej głowie aksamitny głos. – „Bardziej ciekawi mnie czy w zamian za pełną przemianę pomożesz mi się stąd wydostać…”


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mikka dnia Sob 22:31, 19 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Miriam
Konstabl Grafomanii
Arcymag
Konstabl Grafomanii <br> Arcymag



Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:48, 19 Wrz 2009    Temat postu:

Ja też chce mieć taki talent. Crying or Very sad I tak pisać z sensem, pomysłowością i lekkością. Jakbym miała stworzyć jakiś TFUr to by on tylko do analizatorni się nadawał Sad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli
Arcymag
Skarbnica Srebrnych Myśli <br> Arcymag



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Cieni Nocy...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:52, 19 Wrz 2009    Temat postu:

A próbowałaś? Ja póki nie zaczęłam, też byłam pewna że będzie to do niczego

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Halkatla
Arcymag



Dołączył: 20 Lip 2009
Posty: 1055
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 1:30, 20 Wrz 2009    Temat postu:

Mikka, wiesz, że taraz musisz już napisac całą książkę, a nie jakieś tam opowiadanie ? Very Happy
Podoba mi się Wink !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Miriam
Konstabl Grafomanii
Arcymag
Konstabl Grafomanii <br> Arcymag



Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:37, 20 Wrz 2009    Temat postu:

No właśnie. To ma być pierwszy tom twojej trylogii Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli
Arcymag
Skarbnica Srebrnych Myśli <br> Arcymag



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Cieni Nocy...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:37, 20 Wrz 2009    Temat postu:

Część 9
*teraźniejszość*

- O jakie „inne” zdolności ci chodzi? – zapytała Cassandra.
Spojrzałam na nią lekko skonsternowana. Czy to nie było oczywiste?
- Literatura bardzo często obdarza was różnymi ponad naturalnymi zdolnościami – powiedziałam powoli. – Na przykład w „Zmierzchu”, o którym już mówiłyśmy były to: czytanie w myślach, przewidywanie przyszłości i wiele innych. W innych książkach pojawia się też lewitacja, przemiany w zwierzęta.
- Ach, o to chodzi – uśmiechnęła się. – Więc, cóż, rzeczywiście to co dla was jest „nadnaturalne” dla nas funkcjonuje na porządku dziennym. Już tuż po przemianie zaczynają się pojawiać zdolności, które my nazywamy standardowymi. Chociaż, gdy sześćdziesiąt lat temu zainteresowałam się głębiej tym tematem, razem z moim znajomym doszliśmy do wniosku, że owe zdolności wcale nie muszą być „nienaturalne” ale całkiem na odwrót, są jak najbardziej naturalne.
- Nie rozumiem.
- Widzisz normalny człowiek korzysta z mniej niż 10% swojego mózgu. Już dawno temu pojawiały się pytania, co byście potrafili, gdyby większa część tego potencjału była dla was osiągalna. Razem z tym przyjacielem przeprowadziliśmy parę testów i z ich wyników jasno można było odczytać, że im któryś z nas jest starszy, tym z większej części swojego mózgu korzysta.
- To jest intrygujące. Czyli jeśli znaleźlibyśmy jakiś sposób by korzystać z większej części możliwości swojego mózgu, uzyskalibyśmy wasze zdolności, bez tej hecy z nieśmiertelnością i piciem krwi?
- Nie jest to pewne, ale na to by wychodziło.
- Ale w tym momencie wracamy do mojego pytania. Mianowicie, jakie są to zdolności?
W tym momencie przerwał nam trzask otwieranych drzwi wejściowych, obie zaintrygowane spojrzałyśmy w stronę tych prowadzących do pokoju, w którym się znajdowałyśmy. Powoli się uchyliły i do pomieszczenia ostrożnie wsunęła się złotowłosa głowa Gabriela. Jego szare oczy z ostrożnością przebiegły po pokoju. Po prostu musiałam uśmiechnąć się na ten widok.
- Jest Shade? – zapytał.
Obie nie wytrzymałyśmy i nasz śmiech wypełnił salon.
- Nie wygłupiaj się, przecież wiesz, że już poszedł – powiedziała Cass, gdy już się trochę uspokoiłyśmy. – Gdyby tak nie było to byś się tu nie pojawił.
Blondyn uśmiechnął się rozbrajająco i po chwili cała jego wysoka postać znalazła się w pokoju. Z gracją, której ciężko się spodziewać po tak wysokim i muskularnym mężczyźnie, przeskoczył oparcie kanapy i rozparł się wygodnie obok Cassandry. Teraz, gdy już nie czułam się tak zaszokowana jego wyglądem (cóż, po tym jak widziałam Shade’a już mnie tak nie oślepiał), miałam okazję przyjrzeć mu się dokładnie. Przydługie blond włosy opadały mu na czoło i kark, wyglądając jakby przed chwilą potargał je wiatr i dodając mu chłopięcego uroku. Przejrzyste szare oczy, otoczone długimi, czarnymi rzęsami, lustrowały mnie z równym zaciekawieniem. Ubrany był w luźnym stylu, czarne jeansy i biała koszulka bez rękawów eksponowały muskulaturę.
- Witaj ponownie, ruda – wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Niemal uległam chęci, by sprawdzić czy moje miedziane włosy nie stały się przypadkiem bardziej pomarańczowe przez ostatnią godzinę.
- Cześć Gabe.
Cass posłała mu pobłażliwe spojrzenie, po czym przewróciła oczyma.
- O czym rozmawiacie? – zapytał z zaciekawieniem.
- Właśnie dobrnęłyśmy do naszych „wyjątkowych” zdolności –wyjaśniła Cassandra.
- O, to nie przeszkadzajcie sobie, nie będę przeszkadzał.
- A potrafisz? – spytała z autentyczną ciekawością.
- Ha, ha, bardzo śmieszne – posłał jej spojrzenie z ukosa. – Nie bądź taka do przodu, bo cię z tyłu braknie.
Nie wytrzymałam i roześmiałam się, strasznie śmiesznie wyglądały te ich przekomarzania. Nagle znów trzasnęły drzwi i do pokoju wparował Shade. W przeciwieństwie do jego poprzedniego „wejścia smoka” teraz był rozluźniony i najwidoczniej w doskonałym humorze. Zatrzymał się, gdy zobaczył Gabriela, któremu w ogóle nie wychodziły próby ukrycia się za Cass. Shade wymierzył palec w blondyna.
- Ty, młody, po wyjściu naszego gościa już nie żyjesz .
- Ruda! – Gabe natychmiast zwrócił się w moją stronę. – Właśnie zostałaś adoptowana i ze skutkiem natychmiastowym zamieszkasz w tym pokoju.
Znów się roześmiałam.
- Nie żartuję, Gabe – brunet zmierzył go groźnym spojrzeniem. – Przez ciebie odwołałem spotkanie.
- Nie wyglądasz na nieszczęśliwego z tego powodu.
- Ciężko być nieszczęśliwym, gdy w zamian można się cieszyć towarzystwem dwóch pięknych dam – skłonił się z galanterią w naszą stronę. Uśmiechnęłam się do niego. Może i był przywódcą wampirów, ale mi wydawał się strasznie sympatyczny.
- A teraz przebiorę się – wskazał na swój garnitur. – I może wam się na coś przydam. Ruszył w stronę sąsiedniego pokoju, najwyraźniej sypialni. Nim zdążyłam się obejrzeć wrócił ubrany w jeansy i czarny t-shirt.
- Wow – skomentowałam zaskoczona. – Piękna prędkość.
- Po co tracić więcej czasu, niż to konieczne? – zapytał retorycznie. – A teraz, młody, spadaj z mojego miejsca.
Gabriel oparł się wygodnie, najwyraźniej nie mając zamiaru posłuchać starszego wampira, i posłał mi szeroki, zawadiacki uśmiech.
Shade spojrzał tylko z rozdrażnieniem na blondyna.
- Powiedziałem: przesiądź się – powtórzył, tym razem miękkim głosem, który już dziś słyszałam. Gabe natychmiast przeniósł się na fotel obok mnie, bez słowa sprzeciwu. Spojrzałam na niego zaskoczona, posyłał wściekłe spojrzenia w stronę Shade’a, który usiadł na jego miejscu i objął Cassandrę. Co jest grane?
- Sam się o to prosiłeś, Gabe – roześmiała się wampirzyca. – Powinieneś już się nauczyć, że Shade nie ma za wiele cierpliwości do twoich popisów.
- Ponurak –mruknął tylko .
- A co twoim zdaniem jest zabawnego w patrzeniu jak robisz z siebie idiotę? – Shadrak nie pozostał mu dłużny. – A teraz, moje panie, na czym skończyłyście?
- Cassandra miała mi opisać wasze szczególne zdolności…
- Amy, mów mi Cass, jak wszyscy – uśmiechnęła się do mnie. Oparła się mocniej o bok Shade’a, a ten zamknął oczy i oparł wygodnie głowę o oparcie, zostawiając wyjaśnienia Cass. – A więc, jak już mówiłam, nim nam przerwano, normalne dla nas atrybuty i zdolności pojawiają się już w parę dni po przemianie. Zaczyna się od tego, że wszystkie zmysły się wyostrzają, potem pojawiają się kły, nieludzka siła i szybkość, a skóra stopniowo staje coraz twardsza, aż w końcu nic nie jest w stanie jej przebić. Kolejną cechą jest… hmmm, jakby to nazwać? Niech będzie międzywampirza telepatia…
Gabriel parsknął śmiechem.
- To żeś wymyśliła nazwę.
- Miałeś nie przeszkadzać –syknęła.
- No dobrze, już nie będę, proszę pani – posłał jej niewinne spojrzenie.
- A więc na czym to ja… A! Więc pojawia się telepatia, ale działa tylko między wampirami, taki nasz własny system porozumiewania się. Potem bardzo często u wampira rozwija się jakiś szczególny, tylko jemu właściwy dodatkowy talent – zauważając moje zaciekawione spojrzenie, dodała:
- U mnie parę lat po przemianie bardzo wzmocniła się telepatia, nadal co prawda nie mogę czytać ludzi, ale ze swoimi mogę porozumiewać się na duże odległości. Shade? – zostawiła mu decyzję czy zechce mi opisać swój talent.
- Jestem hipnotyzerem – mruknął nie otwierając oczu. – Mogę każdego słowami zmusić by zrobił lub czuł to co mu każę.
Byłam pod wrażeniem, teraz zrozumiałam dlaczego tak szybko się poprzednio uspokoiłam, a Gabe nie protestował przy zmianie miejsc. Spojrzałam na blondyna, wyglądał na zakłopotanego.
- Mój talent jest beznadziejny – powiedział. – Jestem zmiennokształtny, mogę się zmienić w każdą żywą istotę.
- Ależ to naprawdę świetna zdolność – zawołałam.
Uśmiechnął się szeroko, zadowolony że tak mi się spodobał jego talent.
- A sama przemiana – zapytałam niepewnie. – Na czym polega?
Shadrak momentalnie otworzył oczy i wymienił spojrzenia z pozostałymi. Konferowali przez moment w ciszy. W końcu odezwał się powoli.
- Mogę ci powiedzieć, by zaspokoić twoją ciekawość, ale musisz obiecać że zatrzymasz to dla ciebie.
Spojrzałam na niego zdziwiona i przytaknęłam, zgadzając się. Jakaś tajemnica? Mocno mnie to zaciekawiło.
- A więc przemiana – zaczął. – nie jest tak prosta jakby się mogło wydawać…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mikka dnia Nie 15:14, 20 Wrz 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikka
Skarbnica Srebrnych Myśli
Arcymag
Skarbnica Srebrnych Myśli <br> Arcymag



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 2416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Cieni Nocy...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:45, 21 Wrz 2009    Temat postu:

Część 10
*250 lat wcześniej*

(Dzień 15)

Zamarłam w szoku. Mina więźnia wyrażała znudzenie nawet w większym stopniu, niż gdy mnie tu przyprowadzono, ale jego myśli były pełne napięcia, nadziei i takie… chaotyczne? Po chwili dotarło do mnie że był czymś otumaniony, a także mocno osłabiony. Po zastanowieniu to nie dziwne, w końcu jego krwią napojono piętnaście osób, normalny człowiek by tego nie przeżył. Ale i tak był dla mnie bardziej „czytelny” niż każdy kogo do tej pory spotkałam.
Posłałam w przestrzeń myśl: „Co jest grane?”, mając nadzieję, że to do niego dotrze i robiąc wszystko by w mojej pozie i twarzy nie pojawiło się nic co mogłoby zaalarmować Księżniczkę.
„Baardzo dobrze…” – ponownie rozległ się głos w mojej głowie. – „… na tym to polega. Dlaczego twoja przemiana jest bardziej posunięta niż u innych szczeniaków, których mi tu przyprowadzała? Ich myśli nie słyszałem…”
„Przyjechałam tu pilnować mojego przyjaciela i wypiłam jego porcję…” – poczułam się trochę głupio, w końcu to była jego krew i to bynajmniej nie oddana dobrowolnie. Przypomniał mi się jeden szczegół, o którym mówił Gabe i przyjrzałam się uważniej ramionom wampira, ale nie wystawała z nich żadna rurka. Zauważył moje spojrzenie.
„Ta wariatka doszła do wniosku, że nie ma potrzeby dłużej mnie oszpecać. Kolejny z jej błędów. Jestem osłabiony… długo nie utrzymam przytomności. Jesteś zainteresowana układem?”
„Tylko jeśli obejmie również drugiego z moich przyjaciół. Dostał normalną porcję” – nie mogłam tego nie powiedzieć. Może i Gabriel bywał palantem i wpakował nas w tę kabałę, ale też nie raz już uratował mi tyłek i naprawdę uważałam go za przyjaciela.
„Na dwójkę jestem zbyt osłabiony” – niemal warknął. Jego czerwone oczy robiły się coraz bardziej zamglone. - „Mogę przemienić ciebie, a ty już zrobisz ze swoim kolegą co będziesz chciała. Nic innego nie mogę zaproponować”
To i tak więcej niż mogłam do tej pory oczekiwać. Dawało to mi i reszcie większą szansę, żeby wydostać się z tej sytuacji.
Spojrzałam na Księżniczkę, nie zauważyła, że dzieje się cokolwiek, o czym nie wie. Wyglądała tylko na coraz bardziej rozwścieczoną. Zastanowiłam jaką mam szansę, by pozbyć się jej i dwudziestu jeden strażników. Byłam co prawda silniejsza i szybsza niż parę dni temu, ale ciemno to widziałam.
„Jeszcze nie teraz” – wydawał się niemal rozbawiony. - „Jesteś za słaba by pomóc i mnie i swoim przyjaciołom. Najpierw muszę cię przemienić”.
„A skąd wiesz, że wtedy dotrzymam słowa?”
Jego oczy zabłysły.
„Mam przeczucie, że można ci zaufać”.
„Dobrze, więc co mam zrobić?”
„Musisz się tu dostać, tak by nikt o tym nie wiedział, najlepiej w nocy.”
„A strażnicy?”
„Nie pilnują mnie ani celi. W końcu i tak nie mogę się ruszyć. Są tylko po to by pilnować was. Dodatkowo będziesz potrzebowała kogoś kto później zaniesie cię z powrotem tam gdzie was trzymają. Podczas przemiany stracisz przytomność na parę dni”.
- Jesteś bardziej bezwzględny niż sądziłam, wampirze – warknęła Księżniczka. – Widać nie ma sensu odwoływać się do twoich ludzkich uczuć, skoro ich nie masz. Sama dojdę co robię nie tak.
Podeszła, chwyciła mnie za ramię i zaczęła ciągnąć w stronę drzwi. Miałam ochotę uderzyć ją na tyle silnie by roztrzaskała się o sąsiednią ścianę, krew się we mnie gotowała.
„Spokojnie” – zamruczał sennie głos w mojej głowie. – „Jeszcze będzie okazja…”
Już przy wyjściu obejrzałam się przez ramię, by spojrzeć na niego ostatni raz. Miał zamknięte oczy, a jego głowa opadła na pierś. Czułam… sama nie wiem co. Ale gdy patrzyłam na niego tak spętanego, otumanionego i słabego, moja wściekłość na Księżniczkę wzrosła tysiąckrotnie.
„Do zobaczenia niebawem” – posłałam ostatnią myśl nim wywleczono mnie na zewnątrz.

*****************

Wprowadzono mnie z powrotem do wspólnego pokoju. Powiedzieć że byłam podekscytowana, to mało. W końcu pojawiła się jakaś szansa by się z tego wykaraskać. Rozejrzałam się. Gabriel leżał na swoim łóżku na drugim końcu pomieszczenia i z ponurą miną wpatrywał się w sufit. Rory siedział przy nim i najwyraźniej próbował go pocieszać. Kochany Rory, mimo że sam był przerażony tym co się z nami działo, ciągle starał się nas rozweselać i pomagać utrzymać nerwy na wodzy.
Zaczekałam aż strażnik, który mnie tu przyprowadził wyszedł i szybko ruszyłam w ich kierunku. Gabe nawet na mnie nie spojrzał, a w oczach Rorego pojawiła się ulga, że nic mi się nie stało. Szturchnęłam Gabriela by się posunął i gdy to zrobił usiadłam koło niego. W końcu na mnie spojrzał, a ja niemal wzdrygnęłam się widząc w jego szarych oczach morze beznadziei i poczucia winy. Gdzie ten szalony Gabe, który niczego nie traktował poważnie?
- Mamy szansę się stąd wydostać – powiedziałam cicho.
- O czym ty mówisz? ?Jaką szansę? Gdzie byłaś?
Rory przysunął się do nas by lepiej słyszeć.
- Zaprowadzono mnie do podziemia – wyszeptałam i zobaczyłam błysk zrozumienia w jego oczach. – Księżniczka chciała moim wyglądem zmusić wampira, by powiedział jej jak nas do końca zmienić.
- I powiedział jej? – zapytał Rory – Przecież nie wyglądasz aż tak źle…
- Nie powiedział, ale ja się z nim dogadałam.
- Jakim cudem? – spytał Gabe z niedowierzaniem. – Jeśli dobrze pamiętam, gdy go widziałem miał zaklejone usta, a i jeśli była tam Księżniczka…
- Bo widzicie… Pamiętacie jak wypiłam porcję krwi Rorego? – przytaknęli. – Wygląda na to że przez to moja przemiana poszła dalej niż u ciebie, Gabe i reszty…
- Przecież już parę dni temu doszliśmy do takiego wniosku… - przegarnął włosy z irytacją. – Twoje oczy zmieniają kolor, no i jesteś szybsza i silniejsza ode mnie.
- No ale jest jeszcze coś o czym wam nie powiedziałam… - odetchnęłam głęboko. - …słyszę też myśli.
- Co?! – krzyknął Gabriel i natychmiast zniżył głos. – I nie powiedziałaś nam o czymś takim? Przecież to by nam mogło pomóc uciec, gdybyś podsłuchiwała myśli strażników…
- Przestań się wściekać i posłuchaj do końca. Nie powiedziałam, bo na początku myślałam że wariuję z głodu. A potem okazało się, że mogę słyszeć tylko myśli takich jak my, rozumiesz? Nie strażników, nie ludzi, tylko wampirów . Nawet Rory to dla mnie tylko niewyraźny szum.
- Naprawdę? – zapytał rudzielec z zaciekawieniem. – Więc dogadałaś się z tamtym wampirem w myślach? I jaki on jest?
Wzruszyłam ramionami.
- Wydaje się całkiem normalny. Chce się z stąd wydostać równie mocno jak my. Wydawał się lekko otumaniony, więc chyba coś mu podają, żeby nie mógł się uwolnić. Biorąc pod uwagę naszą siłę na tym poziomie, niespecjalnie mnie to dziwi.
- Powiedział ci jak zakończyć przemianę? – dopytywał się Gabriel. – Jeśli tak, to moglibyśmy sprzedać tę informację tej wariatce w zamian za wolność.
Spojrzałam na niego ostro.
- Nie powiedział. Zresztą, nawet gdyby to zrobił, nie układałabym się z tą szmatą.
Uniósł ręce dając do zrozumienia, że się poddaje.
- A więc co to za układ, Cass?
- Przemieni mnie do końca, a wtedy będę miała dość siły by nas stąd wydostać.
Zmarszczył ciemne brwi zastanawiając się nad tym planem. Słyszałam jak obraca to na wszystkie strony, obliczając szanse.
- Gabe… - powiedziałam, by zwrócił na mnie uwagę. - …powiedział, że nie może przemienić nas obojga. Jest na to zbyt osłabiony – westchnęłam. – Ja cię przemienię, gdy tylko poznam proces, ale to potrwa. Dasz radę wytrzymać?
Uśmiechnął się krzywo i zobaczyłam cień dawnego Gabriela.
- Cóż, co się odwlecze, to nie uciecze, prawda?
Uśmiechnęłam się. Po chwili spoważniałam, marszcząc brwi.
- Jest też inny problem. Muszę się do niego dostać i wrócić tu tak, żeby żaden ze strażników nie zauważył.
- A co to za problem? – blondyn uśmiechnął się kpiąco. – Cass, jesteś złodziejką, zapomniałaś? Przekradanie się to twój chleb powszedni. Do tego jesteś szybsza i silniejsza niż zwykły człowiek.
- Ale wampir powiedział, że podczas przemiany stracę przytomność na parę dni.
- To rzeczywiście komplikuje sytuację – usiadł na łóżku, zastanawiając się jak rozwiązać problem.
- Dlatego musisz iść ze mną, Gabe. Po wszystkim, będziesz musiał mnie tu odnieść.
- A ja? Gdzie moja rola? – obruszył się Rory. – Też chcę pomóc.
- W trójkę będzie za ciężko się poruszać niezauważenie, mały – mruknęłam. – Zostaniesz i będziesz pilnował żeby nikt nie zauważył, że nie leżymy w swoich łóżkach.
- A jak wyjdziecie tak, żeby żaden z pozostałych chłopaków się nie zorientował?
- Poczekamy aż zasną. Przez głód i wycieńczenie mają bardzo mocny sen.
- To niezły plan – powiedział powoli Gabriel. – A przynajmniej nic lepszego nie mamy. To kiedy ruszamy?
- Jutro w nocy.

**********************
(Dzień 16)

Ruszyliśmy, gdy ostatni z chłopaków zapadł w twardy sen. Z naszymi zdolnościami i doświadczeniem nie mieliśmy problemu z wydostaniem się ze wspólnego pokoju. Gdy razem z Gabrielem przekradałam się ciemnymi korytarzami, przekonałam się, że niepotrzebnie martwiłam się strażami. Nie patrolowali korytarzy, bo wszyscy zalani w trupa głośno chrapali w przeznaczonym dla nich pomieszczeniu. Gdy się na nich natknęliśmy wymieniliśmy kpiące spojrzenia i ruszyliśmy cicho dalej.
Zgodnie z tym co powiedział wampir, nikt nie pilnował celi. Ku mojemu zdziwieniu drzwi były otwarte i nawet nie musiałam używać wytrychów, przemyconych do posiadłości razem z nożem zatkniętym za specjalny pasek na moim udzie. Weszłam pierwsza i od razu napotkałam utkwione we mnie spojrzenie wampira. Dziś, o dziwo, jego oczy były bursztynowe. Gabriel wszedł za mną i zatrzymał się przy ścianie obok drzwi. Podeszłam i stanęłam nad spętanym mężczyzną. Znów uderzyło mnie piękno jego twarzy i ponownie w mojej piersi coś zadrżało.
„Więc jednak przyszłaś”
„Wątpiłeś? Chcę się stąd wydostać nie mniej niż ty”.
Jego spojrzenie powędrowało do opartego o ścianę blondyna. Zmarszczył czarne brwi.
„To twój przyjaciel? To on sprowadził te wszystkie dzieciaki”.
„Wiem, teraz tego bardzo żałuje”.
„Czułem, że pożałuje” – zamruczał najwyraźniej z tego zadowolony. – „Zaczynamy?”
„Co mam robić?”
„Usiądź na mnie okrakiem” – gdy zobaczył moją minę, dodał. –„To konieczne”.
Zrobiłam to i czułam się przy tym strasznie niezręcznie. A jednocześnie sprawiło mi to ogromną przyjemność, której nie rozumiałam. Za mną rozległ się jakby zakłopotany głos Gabe’a.
- Cass, czy aby na pewno sądzisz…
- To konieczne – ucięłam słowami wampira. – Nie przeszkadzaj, Gabe.
„Twój przyjaciel wydaje się mocno zmartwiony” – spojrzałam z bliska w złote oczy. – „A może to więcej niż przyjaciel?”
Zdziwiona zmarszczyłam brwi. Co go to interesuje?
„Ot, ciekawość”
„Chyba już słyszałeś do czego pierwszym stopniem jest ciekawość” – zauważyłam kpiąco. – „Ale mogę ją zaspokoić, Gabe jest tylko moim przyjacielem”.
Czy mi się wydawało, czy rzeczywiście w jego oczach błysnęła ulga?
„Co mam teraz zrobić?” – spytałam, lekko zniecierpliwiona.
„Czyżbym cię drażnił, Cass?”- wydawał się rozbawiony. – „Od czego to skrót?”
„Strasznie jesteś gadatliwy. Od Cassandry, a ty masz jakieś imię?”.
„Shadrak Drake, ale mówią na mnie Shade”
„Shadrak?” – parsknęłam śmiechem. Posłał mi urażone spojrzenie, a stojący z tyłu Gabe zapytał:
- Co jest, Cass?
Odwróciłam spojrzenie od bursztynowych oczu i spojrzałam na blondyna.
- Miałeś nie przeszkadzać.
- To się streszczajcie, a nie opowiadajcie sobie kawały. Niewiadomo ile mamy czasu, mogą zauważyć że nas nie ma.
- Dobrze, nie denerwuj się.
Spojrzałam znów na Shade’a, nadal wyglądał na urażonego.
- On ma rację – powiedziałam głośno.
„Ale po prostu muszę wiedzieć. Co to za imię „Shadrak”?”
„Gdy się urodziłem było to całkiem normalne imię” – niemal syknął.
„To ile ty masz lat?”
„Dwa tysiące”
„Nieźle” – tak mnie zatkało, że tylko to zdołałam odpowiedzieć.
„Jak stwierdził twój przyjaciel, należy zabrać się do dzieła”
„Hmmm… dobrze. Co mam zrobić?”
„Na początek musisz odkleić materiał, którym zaklejono mi usta”
Spojrzałam na wspomniany materiał. Wyglądało to na kartkę papieru, którą ktoś z jednej strony posmarował czymś klejącym.
„Będzie bolało”
„Nie będzie… Moja skóra ma inną strukturę niż twoja… na razie”
„Dobrze”
Poluzowałam papier paznokciem z jednej strony, tak by móc go chwycić i zerwać jednym szarpnięciem. Jego skóra rzeczywiście była w dotyku… inna. W końcu udało mi się chwycić materiał wystarczająco mocno i szarpnęłam, odrywając go.
Shade zaczerpnął ustami głęboki oddech.
- Nareszcie – niemal jęknął z ulgą. Jego głos był głęboki i lekko zachrypnięty. Uśmiechnął się do mnie szeroko, błysnęły kły.
Odpowiedziałam uśmiechem, był w tym momencie tak piękny, że ciężko mi było myśleć.
- Niestety, nie na długo – skrzywił się i spojrzał na Gabe’a. – Nim ją stąd wyniesiesz po wszystkim będziesz musiał z powrotem zakleić mi usta. To czym to smarowali leży tam – wskazał ruchem głowy półkę pod ścianą.
- Dobrze, zrobię to – powiedział blondyn. – Ale możesz mi powiedzieć dlaczego ona straci przytomność? I jak długo to potrwa?
- Ponieważ ten proces jest dla organizmu wykończający. Powinna odpłynąć na tydzień, może trochę więcej.
- To sporo – mruknęłam.
- Tak to wygląda.
- Będzie bolało?
- Stracisz przytomność nim zacznie – powiedział patrząc mi w oczy. – To reakcja obronna organizmu. Gdy się ockniesz będzie już po wszystkim.
- Tyle dobrze… - uśmiechnęłam się słabo. - …więc co mam zrobić?
Odetchnął głęboko i pokręcił głową rozluźniając mięśnie karku. Czułam ciepło bijące od jego półnagiego ciała. Wampiry są ciepłe? By się upewnić co do wniosku, który mi to nasuwało przyłożyłam dłoń do jego klatki piersiowej i trochę się zdziwiłam czując bicie serca. Do tej pory myślałam, że moje serce nadal bije, bo nie jestem w pełni przemieniona.
Uśmiechnął się widząc moją minę.
- Nie wierz we wszystko, co o nas mówią.
Gabriel odchrząknął by przywołać nas do porządku.
- Dobrze, a więc… - ponownie odetchnął i przechylił głowę w bok. - … to dość proste. Musisz wbić kły w moją szyję.
- Co? Mam wypić więcej twojej krwi? Ale jeśli to takie proste, czemu Księżniczka jeszcze na to nie wpadła?
- Nie powiedziałem, że masz pić moją krew. Spróbuj, a będziesz rzygać jak kot. Masz po prostu wbić zęby w moją szyję, one są już tak dostosowane, by posłać moją krew prosto do twojego krwioobiegu.
To wyjaśniało dlaczego nie mogliśmy pić krwi przyniesionej przez Księżniczkę.
- No to nie muszę gryźć ciebie – powiedziałam. – Wystarczy, że złapię któregoś strażnika…
- To nic nie da, bo nie jesteś w pełni przemieniona. Twój organizm nie przetworzy ludzkiej krwi na odpowiednią dla ciebie. I tak czułabyś głód. Potrzebujesz teraz krwi w pełni przemienionego wampira, by posunąć przemianę dalej.
- „Dalej” – rzucił Gabriel pytająco. – a nie zakończyć?
Shade spojrzał na niego, a potem wrócił spojrzeniem do mnie.
- Proces jest długi. Po pierwszej wymianie krwi przemiana znacząco posuwa się do przodu, ale nie kończy.
Zmarszczyłam brwi.
- To dlatego byłeś taki pewny, że dotrzymam słowa. Po prostu, gdy uciekniemy, dalej będę cię potrzebować do pełnej przemiany. Jak długo?
Przymknął oczy, jakby się nad czymś zastanawiając.
- Parę miesięcy.
- I w tym czasie nie będę w stanie pić ludzkiej krwi, tylko twoją? No nieźle. – mruknęłam. Nagle uderzyło mnie słowo, którego użył wcześniej. – „Wymianie” krwi?
- No tak, gdy ty będziesz „pić” moją krew, ja wbiję zęby w ciebie i wezmę twoją jeszcze ludzką krew.
- To chyba uczciwy układ – westchnęłam ciężko. – No dobrze, niech będzie co ma być.
Uśmiechnął się do mnie, dodając odwagi. Uniosłam się na kolanach i ostrożnie objęłam jego kark. Czułam się trochę przerażona całą tą sytuacją, a jednocześnie w dotyku jego ciała było coś co mnie uspokajało. Ponownie odchylił głowę w bok, ułatwiając mi dostęp do swojej szyi. Objęłam go mocniej, całkiem przytulając do niego swoje ciało, z myślą że w zamian też muszę mu ułatwić dostęp do siebie.
W końcu zebrałam się w sobie i wbiłam kły w jego szyję, bardziej poczułam niż usłyszałam jego jęk. Czułam jak jego krew przepływa we mnie i było to uczucie dziwne a jednocześnie… sycące. Po chwili poczułam również jak lekko przekręcił głowę i zatopił we mnie zęby. Było coś cholernie intymnego w tym, że „piliśmy” nawzajem swoją krew. Nagle w mojej świadomości pojawiła się irracjonalna potrzeba, by poczuć jego ramiona wokół siebie. Było to głupie, bo przecież nadal obie ręce miał przykute do ściany.
„Mogłabym trwać tak już zawsze” – pomyślałam nim zapadłam w niebyt.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Smile_
Adept IX roku



Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z daleka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:54, 21 Wrz 2009    Temat postu:

Powinnaś pomyśleć o rozwinięciu swojej kariery pisarskiej. Very Happy
Bardzo wciągające, a twoje wampiry są naprawdę świetne Smile Mam nadzieję, że będziesz to kontynuować Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wolha.fora.pl Strona Główna ->
Tfu!rczość niezależna
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin